10Q: Gdzie największe problemy C’s?

Kontuzje, urazy i jeszcze raz kontuzje – tak można podsumować ubiegły sezon, który pomimo tego był dla fanów Boston Celtics niezwykły, bo bostoński zespół pomimo tych wszystkich problemów robił rzeczy niezapomniane. Przed nami nowe rozgrywki, które zbliżają się wielkimi krokami i jeśli w tym roku Celtom dopisze zdrowie to może być… nawet lepiej niż było. Zanim się jednak zacznie, kilka kwestii wymaga rozjaśnienia. Wśród nich mamy chociażby pytanie o największe problemy Celtics – bo choć sezon zapowiada się znakomicie to jednak nie ma żadnych wątpliwości, że te problemy będą i w jakiś sposób trzeba będzie je rozwiązać i sobie z nimi poradzić. Na szczęście, Celtowie zdają się być dobrze do tego przygotowani.

Raz, że drużynę nadal prowadzi Brad Stevens, a dwa, że jest w niej naprawdę sporo grono dobrych lub bardzo dobrych zawodników, dzięki czemu będzie jak te problemy rozwiązywać. Ale zanim do tego rozwiązywania dojdzie, warto wiedzieć jakich problemów się tak w zasadzie spodziewać, no i w jaki sposób można by je ewentualnie rozwiązać. Na samym wstępie warto jeszcze tylko dodać, że jednym z największych problemów Celtics jest… problem bogactwa, czyli coś, o czym wiele innych zespołów może tylko pomarzyć.

  • Problem bogactwa

Dokładnie tak, to jest problem, który aż chce się mieć. Gwiazdy, młodzież i na dodatek jeszcze sporo wyborów w drafcie. Danny Ainge zrobił kawał fantastycznej roboty, by teraz Brad Stevens mógł robić równie fantastyczne rzeczy. Bostoński skład jest bogaty w talent, a nawet bardzo bogaty – według wielu to właśnie Celtics mają największą głębię w całej lidze i rzeczywiście nie ma w tym ani krzty przesady. Już pierwsza piątka wygląda mocarnie, a przecież w zespole jest jeszcze 3-4 zawodników, którzy w innych zespołach ze spokojem wychodziliby od pierwszej minuty.

Ba, na ten moment nie wiemy, jak ta pierwsza piątka będzie wyglądać. Kto będzie kończył spotkania? Jayson Tatum mówi, że może wchodzić z ławki. Gordon Hayward mówi, że on o pozycję startera nie za bardzo dba. Aron Baynes był etatowym starterem w zeszłym sezonie, ale i on nie powinien robić żadnych problemów. To wszystko pokazuje dwie rzeczy: po pierwsze, Brad Stevens ma naprawdę dużo opcji, a po drugie wydaje się, że sami zawodnicy podchodzą do tego wszystkiego bardzo dobrze. Pytanie, czy w trakcie sezonu wszyscy też będą zadowoleni.

To już zadanie dla Stevensa, który w przeszłości doskonale radził sobie z podobnymi wyzwaniami – głównie to sprawia, że możemy być raczej spokojni. Jasne, zawsze dobrze jest mieć problem, który wynika z tego, że w zespole masz tak dużo dobrych zawodników. Sęk w tym, że często doprowadza to do różnych nieprzyjemnych sytuacji, często cierpi na tym chemia, często wpływa to na ostateczny wynik. Rozlokowanie minut w taki sposób, aby wszyscy byli zadowoleni, będzie problemem i trzeba mieć nadzieję, że wygrywanie ułatwi Stevensowi sprawę.

  • Problem zdrowia

To od lat jest w zasadzie największy problem Celtów i coś, co niekoniecznie jest pod kontrolą. Jasne, ryzyko urazów zawsze można mniej lub bardziej minimalizować, ale poprzedni sezon obfitował w nieszczęśliwe wypadki. Z jednej strony, to dobrze, że drużyna jest tak głęboka – być może nawet bardziej niż w zeszłych rozgrywkach, a przecież zmiennicy spisali się wtedy tak dobrze. Z drugiej strony, urazy to coś, co od lat przeszkadza Celtom w osiągnięciu prawdziwego potencjału. Lista jest długa, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko ostatnie lata:

Po kontuzjach wracają Kyrie Irving, Gordon Hayward oraz Daniel Theis i Robert Williams. Według ostatnich doniesień, wszyscy mają rozpocząć obóz treningowy w pełni sił i bez żadnych limitów. To bardzo dobra informacja, bo oznacza, że tym razem na obozie nikogo nie zabraknie – przed rokiem trochę zaległości miał Marcus Morris. Tak czy siak, kontuzje były i będą, ale trzymajmy kciuki za to, aby było ich jednak jak najmniej. Jest to problem, którego nie możemy kontrolować, dlatego dobrze, że Celtics są przynajmniej całkiem nieźle ubezpieczeni.

  • Problem ofensywy

O defensywę chyba nie ma się co martwić – wszak Celtics pod Stevensem od lat mają jedną z najlepszych – jeśli nie wprost najlepszą – obronę w całej lidze. To ofensywa wciąż jest problemem, bo za czasów Brada tylko raz Celtics byli w top10 ligi pod względem efektywności po tej atakowanej stronie parkietu i był to bardziej efekt legendarnego już sezonu Isaiah Thomasa. Niestety, w poprzednim sezonie ta ofensywa znów spadła do drugiej dziesiątki, choć oczywiście wytłumaczenie jest oczywiste: kontuzje, które przez cały sezon trapiły Bostończyków.

W pełnym zdrowiu Celtics mają w zasadzie wszystko, by być topową drużyną NBA po obu stronach parkietu. Kyrie Irving to przecież jeden z najbardziej utalentowanych ofensywnie graczy w lidze ostatnich lat. Gordon Hayward to bardzo wszechstronny skrzydłowy, który trafia za trzy, dobrze kozłuje i nieźle podaje. Al Horford robi to samo, tylko że jest podkoszowym. To tylko wielka trójka, a są jeszcze Jayson Tatum czy Jaylen Brown. Wszyscy trafiają zza łuku około 40 procent swoich rzutów, a w ubiegłorocznym preseasonie ta piątka robiła ogromne wrażenie.

Można więc chyba oczekiwać, że Celtics w końcu do tej znakomitej defensywy dołożą także efektywny (i efektowny) atak. To od lat był chyba jeden z niewielu zarzutów w kierunku Stevensa, że ofensywa nie dorasta defensywie do pięt. Teraz, gdy w zespole jest tyle talentu – dość powiedzieć, że przewidywana pierwsza piątka Celtów to jedynka draftu, trzy trójki i wybór numer dziewięć – wszyscy liczymy na to, że Celtics (czyli już świetnie dzieląca się piłką drużyna) spełnią oczekiwania i problemów po atakowanej stronie parkietu tym razem nie będzie.

  • Problem luxury tax

To problem w kontekście kolejnych lat i płacenia podatku od luksusu – z jednej strony właściciele nieraz mówili, że jeśli Boston walczyć będzie o mistrzostwo to pieniądze na podatek się znajdą. Z drugiej strony, w tym sezonie drużyna jest ponad progiem naprawdę niedużo, co powoduje, że może warto jest zejść poniżej progu i zacząć płacenie podatku dopiero od rozgrywek 2019/2020, gdy do ksiąg wejdą nowe umowy np. Irvinga czy być może Horforda? Wszak im wcześniej nad progiem, tym potem więcej pieniędzy trzeba będzie zapłacić.

Powód jest prosty: chodzi o tzw. repeater-tax, wedle którego zespoły są dodatkowe „karane” (opodatkowane) w sytuacji, gdy przez kilka lat z rzędu znajdują się ponad progiem. A przecież na horyzoncie są nie tylko nowe umowy dla Irvinga czy Horforda, ale też m.in. Browna czy dalej Tatuma, tak więc tych pieniędzy w księgach będzie coraz więcej. Ewentualne zejście pod próg w tym sezonie (Celtics mają na to czas w zasadzie do końca  trade deadline) oznacza zmiany w składzie, dlatego też jest to dylemat: jak najlepszy skład czy uniknięcie podatku?

  • Problem Kyrie’ego Irvinga

To problem tylko w teorii, bo choć nie słabną plotki o tym, że Kyrie wyląduje w Nowym Jorku razem z Jimmym Butlerem to jednak nic na tę chwilę nie wskazuje na to, aby Irving miał porzucić wszystko to, co ma w Bostonie, aby przenieść się do Wielkiego Jabłka. Niestety dla nas, ten temat będzie tłem całego sezonu i receptą może okazać się wygrywanie, chociaż pewnie i to nie zatrzyma plotek. Czy jest się czego bać? Nic w NBA nie jest pewne i nie wiemy nic, póki o tym nie usłyszymy, ale Celtics zrobili (i zapewne zrobią) dużo, by patrzeć na to ze spokojem.

A co według Was będzie największym problemem Celtów w przyszłym sezonie?

Poprzednio w 10Q:

  1. Jaka pierwsza piątka?
  2. Jakie oczekiwania dla Haywarda?
  3. Kto najgroźniejszym rywalem?
  4. Kto zaskoczy w tym roku?


Dodaj komentarz