10Q: Jakie oczekiwania dla Haywarda?

Kontuzje, urazy i jeszcze raz kontuzje – tak można podsumować ubiegły sezon, który pomimo tego był dla fanów Boston Celtics niezwykły, bo bostoński zespół mimo wszystkich problemów robił rzeczy niezapomniane. Przed nami nowe rozgrywki, które zbliżają się wielkimi krokami i jeśli w tym roku Celtom dopisze zdrowie to może być… nawet lepiej niż było. Zanim się jednak zacznie, kilka kwestii wymaga rozjaśnienia.Wśród nich mamy także oczekiwania wobec Gordona Haywarda, który zeszły sezon opuścił z wiadomego powodu, a zdążył przecież zagrać ledwie przez pięć minut. Celtics powtarzają, że po urazie nie ma już śladu, ale prócz fizycznego aspektu tej kontuzji mamy jeszcze przecież aspekt psychiczny.

I choćby dlatego warto jest porozmawiać o tym, czego tak w zasadzie od Haywarda oczekiwać w przyszłym sezonie. Z jednej strony, wrócić po takim urazie nie będzie łatwo i jest to rzecz oczywista. Nawet jeśli lekarze mówią, że wszystko jest w porządku i że kostka jest w pełni zdrowa to jednak z tyłu głowy teraz zawsze coś teraz będzie. Kwestia tego, jaką pracę z psychologiem wykonał Hayward, natomiast najważniejszym sprawdzianem będzie oczywiście sama gra, sama obecność na parkiecie, bo żadne symulacje tego nie odtworzą.

Z drugiej strony, Hayward przez ten rok nie próżnował – jasne, przez długi czas nie mógł się normalnie poruszać, a co dopiero trenować, ale pracował nad tym, nad czym pracować mógł. Lepsze czytanie gry, siła czy nawet rzut, który przecież już wcześniej był bardzo dobry. Nie zapominajmy: Gordon Hayward trafiał do Bostonu latem 2017 roku jako topowy wolny agent, po sezonie na poziomie all-star, w którym notował średnio 21.9 punktów (47.1 FG%, 39.8 3P%, 84.4 FT%), 5.4 zbiórek i 3.5 asyst na mecz i dzięki temu podpisał maksymalną umowę.

Trudno więc tak w zasadzie określić, czego oczekiwać. Można chyba powiedzieć, że o wiele łatwiej jest zdefiniować oczekiwania samego Haywarda: czas i cierpliwość. Najpierw na ponowną aklimatyzację na parkiecie, potem na wspólne zrozumienie z resztą zespołu. W tym pomóc może fakt, że 28-latek spędził sporo godzin na oglądaniu meczów Celtics z zeszłego sezonu i studiowaniu zachowań, zagrań oraz tendencji poszczególnych zawodników. Dodatkowo, to już wyglądało całkiem nieźle podczas preseasonu, choć zawsze mogło być lepiej.

Hayward w trakcie tych czterech meczów jesienią ubiegłego roku często wydawał się jeszcze za bardzo pasywny, tak jak gdyby chciał po prostu wyczuć swoje miejsce w Bostonie. To nie był ten sam gracz, który był najlepszym graczem Jazz w sezonie 2016/17. Do tego sporo jeszcze brakowało, ale to był tylko preseason. Niestety, nie dane było nam dowiedzieć się, jak to będzie wyglądać pod Stevensem, ale już niedługo kolejna szansa. Najważniejsze jednak jest to, aby pamiętać – tak my, jak i Hayward – że nie od razu wszystko wróci do normy.

Z pewnością bardzo pomocne będzie (znów) tych kilka meczów preseasonu, które powinny przynajmniej pomóc nam ocenić, ile to wszystko może potrwać. Nie ma jednak co nakładać na Haywarda zbyt dużej presji – sezon jest długi, do playoffs będzie sporo miesięcy. Wiele osób proponuje nawet, aby skrzydłowy zaczął sezon na ławce, choć pytanie, czy nie lepiej jest pokazać mu, że przez ten rok nie zmieniło się nic, on nadal jest graczem wyjściowej piątki i ta kontuzja to była przeszkoda, którą już udało mu się pokonać.

Tak czy siak, choć wśród kibiców Celtics da się znaleźć pesymistów, ten powrót Haywarda to powinna być piękna historia właśnie o pokonywaniu słabości i trzeba mieć tylko nadzieję, że tak właśnie będzie. Z jednej strony, Hayward raczej już nigdy nie będzie tym samym graczem co przed urazem. Ale z drugiej strony, to nie jest wcale zła informacja, kiedy wszystko wskazuje na to, że… będzie nawet lepszy. To całkiem spore oczekiwania wobec 28-latka, lecz pewnie i on sam podchodzi do tego w ten sposób. Potrzeba jedynie (jeszcze trochę) czasu.

A czego Wy spodziewacie się po powrocie Haywarda? Myślicie, że będzie lepszy niż był przed urazem?