Jesteśmy już po półmetku naszej serii 10Q, w której nasza redakcja (a czasem może nawet jakiś gość) stara się odpowiedzieć na kilka ważnych pytań dotyczących naszych ukochanych Boston Celtics przed przyszłym sezonem. Wszystko to na przestrzeni kilkunastu kolejnych dni, by w zbliżający się już naprawdę wielkimi krokami sezon wejść odpowiednio przygotowanym. W poprzednim odcinku próbowaliśmy znaleźć właściwą rolę dla Geralda Wallace’a i większość z nas zgodziła się, że ten 30-latek może być jeszcze bardzo przydatnym zawodnikiem. Dzisiaj z kolei postaramy się odpowiedzieć na nurtujące wszystkich bostońskich kibiców pytanie: tankować czy nie?
Timi: Tankować, ale po cichu. W momencie, gdy walka o jak najwyższy pick w drafcie staje się ciekawsza czy bardziej zażarta od walki o mistrzostwo, liga powinna zastanowić się nad sensem loterii draftu. Celtics są raczej bez szans na posiadanie największej liczby piłeczek podczas loterii, a co za tym idzie największych szans na pierwszy pick (choć przeważnie ten, kto ma największe szanse i tak nie zdobywa upragnionej nagrody), lecz pick w top10 czy nawet top6 jest osiągalny. Bo tankowanie ma swoje złe i dobre strony – dobre to oczywiście wysoki pick w mocnym drafcie, a te złe to choćby zastój, negatywne nawyki i kultura przegrywania. Doskonale wiemy, że nikt w bostońskiej organizacji nie powie, że drużyna tankuje ot tak. Celtics mają solidny skład, który może powalczyć nawet o playoffy. Sęk jednak w tym, że walka o playoffy nas kompletnie nie interesuje, bo zamiast walczyć o samo wejście chcemy przecież walczyć o ostateczne zwycięstwo. A skoro wchodzimy w rok przejściowy to powinniśmy ten sezon poświęcić przede wszystkim na rozwój zawodników, znalezienie im odpowiednich ról, a także dopasowanie ich do nowego systemu, jaki zostanie wdrożony przez Brada Stevensa. Tankowanie zdecydowanie w tym nie pomoże, jednak z drugiej strony tankowanie może mieć wymierne korzyści w przyszłości. Dlatego ciężko jest jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie. Jak będzie? Przekonamy się już w trakcie sezonu. Początkowo Celtics zapewne będą więcej przegrywać niż wygrywać i tak pozostanie aż do powrotu Rondo. To również ostateczny termin jego powrotu zadecyduje w dużej mierze o tym, ile spotkań wygrają Bostończycy i czy będą, czy też nie będą tankować. Pewne jest, że w tym sezonie rywalizacja o pierwszy pick będzie naprawdę zacięta.
Ksero: Nie. Ta drużyna będzie miała i tak zbyt duże problemy w tym sezonie i nie potrzeba tankować, aby znaleźć się w grupie drużyn z szansą na pick w top 3. Celtowie mają nowego trenera, który dopiero musi nauczyć się realiów NBA. Rozpoczną sezon bez trójki zawodników, którzy w ubiegłych latach stanowili o ich sile. Najbardziej utalentowanymi ofensywnie zawodnikami w drużynie są Jeff Green, Kelly Olynyk i MarShon Brooks. Biorąc pod uwagę nadwagę Sullingera, co zapewne jest wynikiem czasu spędzonego na rehabilitacji, a nie na spalaniu tkanki tłuszczowej, a także to, że każda drużyna ma w trakcie sezonu problemy z kontuzjami, wniosek po prostu nasuwa się sam. Tak dużo nowości, problemów i tak mało siły ofensywnej powinno przełożyć się na kiepski bilans, który pozwoli walczyć o najlepszych zawodników NCAA, bez zaszczepiania w młodych Celtach jak Sully, Olynyk, czy Bradley nawyku „odpuszczania” spotkań.
Mruwka: Wszystkie moje odpowiedzi zakładają, że tankujemy i tak właśnie widzę naszą przyszłość. Wolę przez jeden sezon ciągnąć ogony niż popaść w przeciętność na dekadę. Spójrzmy realnie – w tym sezonie nie grozi nam nic większego do wygrania. Rondo ma kontuzje, nasi najlepsi zawodnicy zostali wytransferowani a nadchodzący draft jest wyjątkowo mocny. Kiedy tankować, jeśli nie teraz? Pick w top5 może i jest poza naszym zasięgiem, ale okolice 7-8 są jak najbardziej realne. A nazwisk jest sporo. Poza Wigginsem jest Jabbari Parker i Marcus Smart, a także wielu innych ciekawych graczy. Po sezonie rynek FA również będzie obfitował w kilka mocnych nazwisk. Z naszego salary spada co najmniej około 17-18mln (Humphries i Bogans). Do tego zapewne nie przedłużymy umowy z Crawfordem, to kolejne 3 bańki. Za 20 mln spokojnie jesteśmy w stanie przedłużyć Bradleya i zakontraktować gracza na poziomie all-star. Dokładając do tego rozwój Sulliego, Olynyka, Bradleya, Greena (Presseya?), otrzymamy naprawdę niezły skład. W kolejnych latach będzie on zasilany pickami od Nets i Clippers (zapewne okolice 15-20 miejsca), które Ainge na pewno nieźle spożytkuje. W świetle powyższych – nie ma najmniejszych przesłanek na niepotrzebną i nieudolną partyzantkę.
KiTt: Tankować. I nie ma co się nawet na tym rozwodzić. O nic nie walczymy, nic nie ugramy, bo, nie oszukujmy się, w najlepszym przypadku to zespół na pierwszą rundę a czego najbardziej bym nie chciał, to utknąć na lata w przeciętności. Przyszłoroczny draft zapowiada się wyjątkowo dobrze a mądre wybory w drafcie to według mnie jedyna droga powrotu Bostonu do grona kontenderów, bo nie uważam, że Celtowie są w stanie odbudować się poprzez wymiany i rynek wolnych agentów. W tym roku trzeba więc przede wszystkim wyleczyć Rondo, zmaksymalizować i ustabilizować Greena, odbudować (i sprzedać) Wallace’a, ogrywać młodych. I przegrać tyle spotkań, ile się tylko da.
Larry: Oficjalnie – nie. Nie można na cały rok powiedzieć zawodnikom: „słuchajcie, teraz będzie lepiej jak będziecie przegrywać”. O efektach na psychikę graczy chyba nie trzeba mówić, a przecież i fani nie byliby z tego zadowoleni. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, żeby Danny nieco osłabił jeszcze zespół – oddając wartościowych, ale nie pierwszoplanowych graczy za cokolwiek (Wallace i Crawford) lub za niewielką, ale rozsądną cenę (Bass, Lee, również Humphries). I do tego na miejscu Danny’ego bym właśnie dążył. Pytanie oczywiście, ilu chętnych na tych zawodników się znajdzie.
Wcześniejsze wpisy z serii 10Q: