Obiecująca ofensywa Bradleya

Sporo ostatnio było o tym, że Avery Bradley rzekomo odrzucił czteroletnią ofertę o wartości $24 milionów dolarów, żądając nie sześciu, ale ośmiu milionów za sezon gry. Nie zważając na to, czy to prawda, czy też nie – w tym momencie Bradley raczej na pewno nie zasługuje na takie pieniądze, natomiast oferta $6 mln na rok  przez cztery lata wydaje się być ofertą bardzo rozsądną i dobrą. AB ma jednak jeszcze trochę czasu, by udowodnić swoją wartość i niejako obronić się przed głosami krytyków, którzy wciąż określają go mianem gracza jednowymiarowego. I co by nie mówić o defensywie Bradleya, w ostatnich kilku meczach pokazał on też się ze świetnej strony w ofensywie, będąc tak efektywnym jak… LeBron James.

Nie, to nie są żarty. Bradley rozgrywa bardzo dobry miesiąc pod względem ataku, trafiając w grudniu 49 procent swoich rzutów, a także świetne 61 procent zza łuku (w tym niewiarygodne 68 procent z rogów, skąd Bradley oddał 19 prób trafiając 13 z nich). Warto też dodać, że od początku tego miesiąca zmieniła się częstotliwość oddawanych przez 23-latka rzutów, który w grudniu oddaje stosunkowo więcej trójek z rogów boiska niż rzutów z półdystansu, które zresztą i tak trafia w tym sezonie na bardzo, bardzo solidnym procencie, co udowadniała moja niedawana analiza jego dyspozycji rzutowej na półdystansie.

Zawężając statystyki do ostatnich ośmiu spotkań okaże się, że Bradley notuje średnio 14.9 punktów (49% FG, 58.6% 3PT), dokładając do tego też bardzo solidne 4.5 zbiórki na mecz (AB zbierał 13.5 możliwych do zebrania piłek w defensywie, podobny procent odnotował w zeszłym sezonie Rajon Rondo, a więc jeden z najlepszych zbierających guardów w lidze). Warto dodać, że jest on jednym z najbardziej efektywnych bostońskich zawodników i w ostatnich tygodniach jego wskaźnik plus-minus to +70. Jeśli jednak spojrzymy w statystyki nieco bardziej zaawansowane to zobaczymy, że w tych ośmiu ostatnich spotkaniach Bradley generował 1.112 punktu na zagranie. Jeśli Avery utrzymałby taką efektywność to w przekroju całego sezonu (wśród zawodników, którzy zaliczyli co najmniej 350 akcji w ataku) byłby jedynie za LeBronem Jamesem (1.127 punktu na zagranie).

I jeszcze jedna statystyka: w ośmiu poprzednich meczach z Bradleyem na parkiecie (262 minuty) ofensywy rating Celtów (a więc punkty zdobyte na 100 posiadań) wynosił 114.7 (co jest najlepszym wynikiem w zespole), a bez niego (122 minuty) ledwie… 89.3, co oznacza, że gdy Bradley przebywał na boisku to atak Celtów produkował aż 25 punktów więcej na 100 posiadań. Kolosalna różnica. A przecież dotychczas była to tendencja zupełnie odwrotna i przeważnie było tak, że z Averym na parkiecie ofensywa była o wiele gorsza niż z nim.

Trzeba też jednak zwrócić uwagę, że coraz lepsza gra ofensywna wpływa odrobinę niekorzystnie na grę Bradleya po drugiej stronie parkietu, gdzie nie notuje on już tak dobrych statystyk jak w zeszłym sezonie, gdzie ograniczał przeciwników najlepiej w całej lidze (wśród zawodników, którzy bronili w co najmniej 475 akcjach), pozwalając im zdobywać ledwie 0.697 punktu na zagranie (przy skuteczności na poziomie 30.8 procent). W tym sezonie rywale zdobywają przeciwko niemu 0.883 punktu na zagranie, trafiając na skuteczności 44.5 procent. Można jednak zrzucić to na fakt, że w przypadku gry obok Jordana Crawforda musi on nieco nadrabiać braki swojego kolegi. Dodatkowo, to on dostaje cięższy matchup. Wszyscy doskonale wiemy jednak, jak dobrze funkcjonują obok siebie Rondo i Bradley, przede wszystkim w defensywie, ale też w ofensywie, dlatego można przypuszczać, że wraz z powrotem Rondo na parkiet Bradley będzie grał jeszcze lepiej.

Tego czasu może być jednak za mało, by określić, czy Bradley rzeczywiście warty będzie grubych pieniędzy po sezonie, gdy stanie się zastrzeżonym wolnym agentem i z pewnością będzie łakomym kąskiem dla wielu klubów. Szczególnie jeśli utrzyma tak dobrą dyspozycję jak w ostatnich meczach. Najlepszym przykładem tej obiecująco zwyżkującej formy w ofensywie jest ostatni mecz Celtów z New York Knicks, kiedy to Bradley był jednym z decydujących czynników udanego zrywu Celtics, który przyniósł im zwycięstwo – Bradley nie tylko bowiem świetnie poradził sobie w defensywie, ale też trafiał ważne rzuty w crunch-time, zdobywając ogółem siedem punktów i trafiając trójkę z rogu, która wyprowadziła Bostończyków na prowadzenie. Oby tylko tak dalej.