Boston Celtics zdają się nic sobie nie robić ze słów Richa Paula i nadal są bardzo mocno zaangażowani w pościg za Anthonym Davisem. Jak doniósł Adrian Wojnarowski, bostoński klub prowadzi rozmowy w tej sprawie z New Orleans Pelicans. Kontaktują się także Los Angeles Lakers.
Generalny menedżer Danny Aigne jeszcze w zeszłym tygodniu mówił, że w robieniu ruchów zawsze jest jakieś ryzyko i on się tego ryzyka nie boi podejmować, a teraz zdaje się, że widzimy tego potwierdzenie. W środę ukazał się artykuł, w którym Rich Paul – agent Davisa – wprost stwierdził, że jeśli jego klient trafi do Bostonu to latem 2020 roku odejdzie z klubu, gdy skończy mu się kontrakt. Nie przestraszyło to jednak Celtów.
No chyba, że Danny po prostu blefuje i chce po prostu podkręcić cenę, jaką będą musieli za Davisa zapłacić Lakers. Po pierwsze, klub z Los Angeles jest pod ścianą w tej kwestii, jako że potrzebują Davisa już teraz, by móc wykorzystać wolne pieniążki w salary cap tego lata. Nic im nie daje przyjście AD za rok, tym bardziej, że LeBron młodszy nie będzie. Po drugie, w tej chwili oferta Lakers nie wygląda zbyt imponująco. Według Woja są to:
- Lonzo Ball,
- Brandon Ingram,
- czwarty wybór w tegorocznym drafcie.
Nie ma w tej ofercie więc np. Kyle’a Kuzmy, podczas gdy pick numer cztery ma zostać użyty na pozyskanie jeszcze jednej gwiazdy (jakiej?). Tymczasem nadal nie wiadomo tak do końca, co mogą oferować Celtowie. Wojnarowski jak zwykle miał tylko szczegóły oferty Lakers, natomiast w przypadku Celtics zgadywał, że może być to „Jayson Tatum i niewiele więcej” albo paczka, której podstawą są „Jaylen Brown i wybory w drafcie”.
Ważny w tym wszystkim jest też Kyrie Irving, który nocą zmienił agenta (więcej o tym tutaj) i nadal bardzo poważnie rozważa Brooklyn Nets, choć jak doniósł Steve Bulpett, to nie jest tak, że Boston już na pewno odpadł z tego wyścigu. Sięgnięcie po Davisa mogłoby pomóc i skoro Celtics cały czas zdają się być w grze to najpewniej wierzą, że rozgrywający nadal może wybrać pozostanie w Beantown, nawet jeśli wskazuje na to coraz mniej.