Kto by pomyślał? Cała ta niespodziewana drama zmierza ku końcowi, choć nie jest to koniec wymarzony dla fanów San Anotnio Spurs: ktoś, kto miał być (i przez chwilę był) przedłużeniem po Timmym Duncanie, nie chce już dłużej grać w San Antonio. Potwierdzili to w zasadzie wszyscy wiarygodni dziennikarze, wliczając w to Adriana Wojnarowskiego, choć popularny Woj nie był o dziwo pierwszy z tą informacją. Tak czy siak, jest to informacja, która bardzo dużo zmienia i w zasadzie otwiera nam kolejne szalone lato w NBA. Lato, w którym po raz kolejny to Boston Celtics mogą być w centrum uwagi, bo zaraz po pierwszych doniesieniach pojawiły się kolejne i oczywiście nie mogło w nich zabraknąć bostońskiego klubu.
Ta sytuacja przypomina to, co rok temu działo się z Paulem George’em, ale też sytuację, w której główną rolę grał Kyrie Irving. Kawhi nie chce dłużej grać w San Antonio (tak jak George nie chciał w Indianapolis, a Kyrie w Cleveland), natomiast ma on jeszcze rok ważnej umowy. No to będzie transfer. I tak, według pierwszych doniesień, obóz Leonarda na pierwszym miejscu ma Los Angeles, przede wszystkim ze względu na duży market. Pojawił się też Nowy Jork, ale już mówi się, że zainteresowanych będzie więcej. Ba, będą wśród nich nawet Sacramento Kings.
Na ten moment, mówi się jednak o czterech zespołach przede wszystkim. Lakers oraz Clippers (no bo Los Angeles), ale również Philadelphia 76ers oraz właśnie Boston Celtics. Wojnarowski sam przypomniał, że Celtowie składali ofertę za Leonarda przed trade deadline, o czym nie tak dawno pisaliśmy, dlatego też jeżeli Kawhi rzeczywiście wejdzie na rynek to można spodziewać się, że Danny Ainge nadal będzie przejawiać zainteresowanie. Zanim jednak przejdziemy do kwestii bostońskiej, warto rozważyć także ten inny scenariusz: Kawhi w Lakers.
Z jednej strony, wielu już snuje wizje jak to w L.A. powstaje nowa wielka trójka: Paul George, Kawhi Leonard i na dokładkę LeBron James. Lakers mają co prawda jak to zrobić i mają czym handlować po Leonarda (pozostała dwójka to wolni agenci), natomiast z drugiej strony samo nasuwa się pytanie: czemu Spurs mieliby transferować Leonarda do Lakers? Wysłać go do tej samej konferencji? Musiałaby przekonać ich paczka – Pacers rok temu oddali George’a na Zachód, z kolei Koby Altman nie bał się dobić targu z największym rywalem z konferencji.
Nie ma więc tutaj reguły, natomiast dochodzi do tego wszystkiego jeszcze jedna sprawa: Leonard ma jeszcze jeden sezon na umowie, a potem może się wyoptować i wejść na rynek. Pojawia się więc kolejna kwestia: kto będzie skłonny zaryzykować? Dziś mówi się o tym, że Leonard chce grać w dużym mieście, takim na przykład jak właśnie Los Angeles. Przy czym to już nie jest problem Spurs, którzy przecież mogą wybrać ofertę najlepszą dla siebie, a niekoniecznie wysłać Leonarda dokładnie tam, gdzie on tego chce. Sytuacja jest jednak skomplikowana.
Patrząc na to wszystko od strony Celtics, tych komplikacji także jest sporo. No bo czy warto sięgać po Leonarda, jeśli za rok może odejść? Czy warto oddawać za niego chociażby Jaylena Browna? Fakt faktem, że Celtowie mogą przebić każdego, jeśli chodzi o ofertę i mało kto wyklucza nawet wymianę… Irvinga na Leonarda. Przecież już to wiecie, że z Dannym wszystko jest możliwe. Ale jeśli do takiego ruchu miałoby dojść to Bostończycy będą musieli odpowiedzieć sobie na mnóstwo pytań. Nie ma raczej szans, aby udało im się dostać Leonarda “po zniżce”.
Taki transfer prawie na 100 procent oznaczałby rozbicie obecnego trzonu drużyny. Jaylen Brown to nie jest poziom, jaki prezentuje Kawhi, ale to JESZCZE nie jest ten poziom. Czy warto oddać kogoś takiego, jeśli nie będzie się miało zapewnienia, że Leonard po roku nie zawinie się do Los Angeles? Jasne, pierwsza piątka typu Kyrie-Tatum-Kawhi-Hayward-Horford robi ogromne wrażenie, natomiast tutaj nic nie jest takie proste, ani czarno-białe. Bo piątka Kyrie-Brown-Hayward-Tatum-Horford też robi wrażenie, a nie wymaga dobijania targu ze Spurs.
Przy tym wszystkim, jest jeszcze kwestia finansowa, bo przecież Kawhi nie zarabia wcale mało ($18 milionów dolarów), a w Bostonie nie ma za bardzo kontraktów a’la Amir Johnson czy Tyler Zeller, które można by gdzieś dorzucić do transferu. Być może byłaby opcja sign-and-trade z Marcusem Smartem, choć wtedy ten deal najpewniej trzeba by jakoś rozbić. Jest też możliwość z trzecim zespołem, natomiast na ten moment Celtics muszą sobie odpowiedzieć na kilka pytań, zanim cokolwiek zrobią. Kawhi to Kawhi, ale niesie on też ze sobą spory bagaż.
Mowa tutaj nie tylko o kontuzji, ale także o tym nieuchronnie zbliżającym się rozstaniu z San Antonio, które stawia Leonarda w niezbyt dobrym świetle. Dodajmy do tego jeszcze jego chęć gry na dużym rynku – Boston mały nie jest, ale do tych największych trudno go zaliczyć – i może się okazać, że jest tutaj więcej minusów niż plusów. No chyba, że same umiejętności Leonarda to na tyle duży plus, że nawet nie myślisz nad minusami. Pytanie tylko, czy on w ogóle myśli o tobie. Celtics mają czym handlować, jeśli chcą. I na to pytanie muszą sobie odpowiedzieć najpierw.
Niezależnie od odpowiedzi na to pytanie, zapowiada się kolejne szalone lato w NBA.
UPDATE: Adam Himmelsbach z Boston Globe podał, że Celtics nie rozmawiali ze Spurs o Leonardzie tej wiosny, ale podejdą do tej sytuacji jak zwykle, gdy na rynek trafia wielka gwiazda. Również: Bostończycy wierzą, że Kyrie chce być w Bostonie przez długi czas, choć wiedzą, że w tej chwili nie ma żadnych gwarancji.