Nowe twarze Cavs ośmieszają Celtów

Jeśli ktoś przekreślił już Cleveland Cavaliers (33-22), niech czym prędzej pędzi po korektor lub gumkę. Czterech nowych zawodników, sześciu graczy, których już w Ohio nie ma i zupełnie nowa drużyna, która zdaje się odnalazła radość gry. Cavs przejechali się w niedzielę po Boston Celtics (40-18), dostając dobre minuty w zasadzie od każdego sprowadzonego przed trade deadline zawodnika i zepsuli wieczór Paula Pierce’a. Gospodarze istnieli w tym meczu gdzieś do końcówki drugiej kwarty, kiedy to posiadanie po posiadaniu popełnili trzy strasznie dziwne straty i nagle wszystko posypało się jak domek z kart. Koniec końców, Celtics przegrali aż 99-121 i najlepsza w lidze obrona oddała najwięcej jak dotychczas w tym sezonie punktów.

Bostończycy mają ostatnio sporo problemów na głowie – w niedzielę przegrali drugie spotkanie z rzędu, notując trzecią porażkę w czterech poprzednich meczach. Do przerwy na All-Star Weekend jeszcze tylko jeden mecz i już samo to, że przed tym wydarzeniem Celtics mają na koncie aż 40 zwycięstw jest znakomitym osiągnięciem. Ale przez calutki sezon słyszymy, przede wszystkim od Brada Stevensa, że ten zespół nie jest tak dobry, jak wskazuje na to jego bilans. I to jest jak najbardziej prawda, bo w tym zespole trzon tworzą strasznie młodzi gracze.

Choćby dlatego wiadomo było, że słabsze okresy będą się przydarzać – od powrotu z Londynu jest ich coraz więcej – jednak w tych ostatnich meczach martwić może momentami totalna bezradność Celtów. Chodzony atak, ruch piłki, z którego niewiele wynika i złe decyzje, a do tego znacząca obsuwa w defensywie. Tylko do przerwy Cavs zdobyli aż 64 punkty, a przecież dla pozyskanych w ubiegły czwartek zawodników był to debiut. Celtics popełnili przy okazji mnóstwo błędów, trafili też zaledwie cztery z 17 prób zza łuku i po 24 minutach byli 12 oczek na minusie.

Z drugiej strony, jest dwóch zawodników, którzy wszystkie te problemy rozwiązaliby w mgnieniu oka. Są to Marcus Smart i Gordon Hayward, a przecież obaj znajdują się w bostońskim składzie na ten sezon. Smart ma oczywiście swoje wady, ale brakuje w ostatnich spotkaniach jego defensywy i mylił się ten, kto myślał po kilku wygranych, że Celtics są lepsi bez niego. Hayward z kolei być może nawet nie wróci do gry w tym sezonie, ale ten obecny skład został stworzony także z myślą o nim, bo ta ogromna dziura w ataku to coś, co on z łatwością wypełnia.

Tak czy siak, miejmy nadzieję, że po przerwie na Mecz Gwiazd wróci radość związana z grą Celtics, tak jak wróciła ona w przypadku Cavaliers. Zespoły pod wodzą Stevensa zazwyczaj grały jeszcze lepiej po All-Star Weekend, a bostońskiemu zespołowi powinien też pomóc powrót Smarta, który najprawdopodobniej będzie gotów do gry w drugiej połowie lutego. Cavs tymczasem wygrali trzy mecze z rzędu i wrócił uśmiech na twarz LeBrona Jamesa, choć zobaczymy na jak długo. Był to ostatni pojedynek tych drużyn w RS; 2-1 w serii dla Cavaliers.

Fani zebrani w TD Garden pomimo blowoutu tym razem nie wychodzili. LeBron może i uciszył ich po raz kolejny, ale kibice zostali, aby zaraz po meczu bardzo głośno podziękować swojej legendzie. Paul Pierce doczekał się #34 pod dachem TD Garden i to zdecydowanie było najważniejsze wydarzenie niedzielnego wieczoru.

Więcej o ceremonii przeczytacie tutaj.