Morris wypada na 10-14 dni

Boston Celtics niestety nie rozpoczną zmagań w sezonie 2017/18 w pełnym składzie – jak się okazało w niedzielę, na starcie sezonu zabraknie Marcusa Morrisa, który to zmaga się z bólami w kolanie i może opuścić nawet dwa tygodnie gry. Sprowadzony tego lata z Detroit Pistons skrzydłowy nie ma więc łatwego wejścia w nowy zespół, bo to już kolejna wymuszona przerwa, przez którą ciężko będzie mu zaaklimatyzować się w Bostonie. Wcześniej nie mógł dołączyć do drużyny na obóz treningowy przez toczącą się sprawę sądową, a gdy został już uniewinniony i doleciał do zespołu to nie był w pełni sił, aby móc zagrać w preseasonie. Ostatecznie wystąpił tylko w jednym, ostatnim spotkaniu, spędzając wtedy na parkiecie 11 minut.

Nie zobaczymy więc, czy Marcus Morris rzeczywiście jest tak dobrym defensorem na LeBrona Jamesa, jak to wcześniej miało miejsce. 28-latek dołączy tym samym do… swojego brata bliźniaka, który także opuści start sezonu z powodu kontuzji. W przypadku Marcusa chodzi o bóle w kolanie, które mają wyłączyć go z gry na około 10-14 dni. Oznacza to, że raczej na pewno opuści on pierwsze trzy mecze Celtów w przyszłym tygodniu, a szkoda, bo wcześniej był przymierzany nawet do pierwszej piątki. Tutaj skrót jego występu przeciwko Hornets:

W spotkaniu tamtym nie wystąpił z kolei Aron Baynes, który po kolizji z Guerschonem Yabusele również doznał urazu kolana, natomiast wszystko wskazuje na to, że podkoszowy będzie gotów na wtorkową batalię z Cavaliers w Cleveland. W trakcie niedzielnego treningu Baynes normalnie trenował z resztą drużyny i powinien być w pełni sił na starcia z Tristanem Thompsonem, czyli nowym „szóstym graczem” ekipy z Cleveland. Wciąż nie do końca pewny jest występ LeBrona we wtorek, ale James raczej na pewno nie odpuści. Powód? Oczywiście Kyrie Irving.