Cavs pokazują miejsce w szeregu

Boston Celtics rozpoczęli środowe starcie z Cleveland Cavaliers, mając taki sam bilans jak ekipa LeBrona Jamesa, ale zakończyli je będąc o klasę gorszym zespołem od zespołu z Ohio. LBJ od lat zdaje się być właścicielem TD Garden, a w środę po raz kolejny przyszedł, zabrał gospodarzom zabawki i zgasił światło. W drugiej kwarcie był nie do powstrzymania, dzięki czemu Cavs łatwo wygrali w meczu na szczycie Wschodu. Nie był to mecz, który dał kibicom Celtics jakiekolwiek nadzieje na pozytywne rozstrzygnięcie w ewentualnym pojedynku z Cavaliers w fazie play-off, jeśli do takowego dojdzie. Dodatkowo, w tym momencie bardzo trudne będzie zajęcie pierwszego miejsca w konferencji, o czym więcej przeczytacie tutaj.

BOXSCORE

Adrian poinformował mnie o absencji Tristana Thompsona, na co odpisałem mu „uff, to przynajmniej nie będzie gangbangu na tablicach”. Raz jeszcze zadziałała jednak #KlątwaTimiego, bo Cavs mieli siedem zbiórek w ataku już w pierwszych sześciu minutach tego meczu i gdyby nie Isaiah Thomas (12 punktów w pierwszej kwarcie) to już na początku tego starcia nie byłoby wątpliwości, kto w tym meczu jest lepszy. A tak to Celtics prowadzili 20-19 po 12 minutach gry, zanim w drugiej kwarcie nie usiadł Isaiah, a LeBron James pokazał, kto rządzi na Wschodzie.

Celtowie od początku mieli problemy ze skutecznością (sam Isaiah miał więcej FG niż koledzy), nie mieli też żadnego wsparcia od ławki i nie potrafili zrobić nic a nic z Jamesem, który bezlitośnie dominował w drugiej kwarcie. W zasadzie samodzielnie zrobił run 22-4 w nieco ponad pięć minut gry, zbijając gdzieś w międzyczasie piątki z fanami Cavs, gdy Celtics mogli się jedynie przyglądać. Ostatecznie zapisał na konto 36 punktów (14/22 z gry), 10 zbiórek, sześć asyst i dwa bloki, przypominając , że Wschód wciąż jest jego i prowadząc Cavs do zwycięstwa 114-91.

Czas na oceny ocenę:

  • Isaiah Thomas (26 punktów, 9/19 FG, 7/8 FT, sześć asyst): 4

W pierwszej kwarcie był znakomity, w kolejnych częściach meczu już gorszy, ale i tak spisał się dobrze. Świetnie atakował kosz Cavs i na ogromnej szybkości wjeżdżał w paint rywali, korzystając z absencji Thompsona, który we wcześniejszych pojedynkach sprawiał mu sporo problemów. Na minus tylko jedno trafienie zza łuku na osiem prób, ale to nie był problem tylko Thomasa, bo Celtics jako zespół trafili tylko 7/33 zza łuku.

I to by było na tyle. Al Horford był całkiem solidny w pierwszej połowie (poza zbyt miękką obroną, bo Love robił zdecydowanie za dużo) znów nam zniknął w drugiej. Jae Crowder zagrał, ale po raz kolejny nie poradził nic na LBJ. Avery Bradley wrócił i znów wyglądał jak cień samego siebie, trafiając 1/8 z gry. Tyle samo zrobił Marcus Smart, a 1/7 z gry był Jaylen Brown. I tylko Kelly Olynyk dał jakiekolwiek wsparcie z ławki, robiąc 12 punktów (5/8 FG). Cavs w marcu wyglądali słabo, ale po Celtics przejechali się bardzo gładko i odzyskali pozycję numer jeden na Wschodzie.