Jeszcze w lipcu pisaliśmy o tym, że liga coraz poważniej zastanawia się nad zreformowaniem obecnie obowiązującej loterii draftu, tymczasem teraz dochodzą do nas informację, że reforma ta jest coraz bliższa wejścia w życie. A wszystkiemu winni są ponoć Philadelphia 76ers, którzy wnieśli tankowanie na tak wysoki poziom i byli tak słabi, że liga postanowiła coś z tym zrobić, a efektem będą zmiany w procesie loterii. Zanim do tego dojdzie, wszystkie 30 zespołów weźmie udział w głosowaniu, które odbędzie się zapewne jeszcze pod koniec października i według raportów jest ono tylko formalnością. To z kolei oznacza, że zmiany wejdą w życie najprawdopodobniej już od przyszłorocznego draftu.
Warto jeszcze pokrótce przybliżyć szczegóły tej reformy, jeśli zapomnieliście już (lub z powodu wakacji wcale nie czytaliście) wpis z lipca, w którym pisaliśmy o tym nieco szerzej. Otóż po reformie cztery zespoły z najgorszym bilansem mają mieć równy procent szans na wylosowanie wyboru numer jeden – wszystkie cztery tych szans będą miały 12 procent. Dwa kolejne mają mieć tych szans niewiele mniej. W losowaniu piłeczek pingpongowych brałoby więc udział sześć – a nie jak do tej pory trzy – zespołów. Dzięki temu, drużyna z najgorszym bilansem nie mogłaby wypaść poza top6, co jest dobrym sposobem na bezczelne tankowanie.
Nie opłacałoby się bowiem przegrywać z premedytacją przez cały sezon, by koniec końców wylosować dopiero szósty wybór w naborze. Warto jeszcze dodać, że nawet zespoły z miejsc 7-10 w loterii miałyby znacznie większe szanse na pierwszy wybór niż obecnie, mając też na dodatek ponad 13 procent szans na wylądowanie w top3. Przypomnijmy, że we wciąż obowiązującym systemie drużyna z najgorszym bilansem po sezonie regularnym na 25 procent szans na wybór numer jeden, kolejna drużyna ma 19.9 procent szans, a ekipa z trzecim najgorszym bilansem posiada 15.6 procent szans. System ten obowiązuję nieprzerwanie od 1993 roku.