Po predykcjach nagród NBA, przyszedł czas na predykcje dotyczące naszych Celtów, które potraktujemy jak zapowiedź sezonu. Na większość ważnych tematów i tak zdążyliśmy już sporo podczas tej ciekawej przerwy letniej napisać. Postanowiliśmy więc w naszym redakcyjnym gronie ponownie pobawić się w jasnowidzów i postaramy się przewidzieć kilka najważniejszych kwestii. A te najważniejsze kwestie to: który z bostońskich zawodników będzie najlepszym graczem w przyszłym sezonie, kto będzie najlepszym obrońcą, kto da najwięcej z ławki, kto poczyni największy progres, kto wszystkich zaskoczy oraz kto wszystkich rozczaruje. Zapraszamy do czytania, a także do udzielania własnych opinii!
1. Kto będzie bostońskim MVP?
Timi: Jeff Green. Pod nieobecność Rajona Rondo (przynajmniej do okolic grudnia-stycznia, najprawdopodobniej) to właśnie Green musi stać się liderem tego zespołu i udowodnić, że potrafi być pierwszą opcją w ataku, a także że zasługuje na pieniądze, które otrzymuje i że powinien mieć pewne miejsce w nowych Celtics. Poza tym, wierzę że Green – po odejściu Pierce’a – rozwinie w końcu swoje skrzydła i być może otrze się nawet o wybór do meczu gwiazd. Ma on przed sobą idealną szansę i wielką szkodą byłoby jej nie wykorzystać. Trzymam więc mocno kciuki, żebyśmy na koniec sezonu to właśnie o nim mogli wypowiedzieć się jako o najlepszym bostońskim zawodniku.
Ksero: Jeff Green. Na chwilę obecną jest to najbardziej wartościowy gracz w drużynie i biorąc pod uwagę rehabilitację Rajona Rondo, Uncle Jeff pozostaje jedynym zawodnikiem, który przy dobrych wiatrach może starać się o miejsce na ławkę rezerwowych Wschodu podczas All-Star Game. Tak jak już pisałem – gdy Jeff staje się „assholem” potrafi grać tak, jak podczas playoffs. W ciągu roku znacznie poprawił swój rzut i myślę, że wszyscy oczekujemy od niego statystyk na poziomie 20/5/3, które może wykręcać bez dwóch zdań. No i te jego monstrualne wsady…
Mruwka: Jeff Green. Może jestem naiwny, ale mój głos idzie na Greena. Rondo to znak zapytania i wróci pewnie dopiero koło ASG (a to za późno, żeby być tutaj nominowanym). Właściwie tylko te dwa nazwiska można brać na poważnie w tej kategorii (no może jeszcze Bradley). Jeżeli Green będzie agresywny i będzie grał tak jak w serii z Knicks i w ostatnich 3 miesiącach RS, to nie powinien nikt mu zagrozić.
KiTt: Jeff Green. Jeżeli Jeff ma być jednym z kamieni węgielnych pod budowę nowych Celtics, to nagroda za ten sezon wręcz musi powędrować do niego. To jest gracz, który ma wszelkie predyspozycje, żeby być w NBA gwiazdą, ale coś w tej maszynce cały czas zgrzyta i nie może zatrybić, więc moje predykcje mogą okazać się pobożnym życzeniem. W tym sezonie nie będzie już żadnych wymówek. Nie ma Pierce’a, Garnetta ani Rondo, za których plecami mógłby się schować, nie będzie tłumaczeń operacjami serca, wrzodami na zadku i pryszczami na gębie. Green ma być BAMF. I już. Jeżeli w tym sezonie nie zagra na miarę posiadanego potencjału, to będzie się z Zielonymi musiał niestety pożegnać.
Adi: Jeff Green, który do powrotu na boisko Rajona Rondo, jest najbardziej utalentowanym zawodnikiem Celtów.
2. Kto będzie najlepszym obrońcą?
Timi: Avery Bradley. W Bostonie nie ma chyba lepszego obrońcy (szczególnie po odejściu KG), więc innego wyboru być nie mogło. W tamtym sezonie była druga piątka, w tym więc Bradley celować będzie pewnie w pierwszą. A ma ku temu wszelkie predyspozycje, bo on już teraz – w tak bardzo młodym wieku – jest jednym z najlepszych obwodowych obrońców w całej lidze. Pytanie tylko, czy do dobrej obrony dołoży w końcu równą postawę w ataku.
Ksero: Również bez niespodzianek – Avery Bradley. Jest on w trakcie rozmów o przedłużenie kontraktu, co na pewno zmotywuje go do ciężkiej pracy. Z resztą, Bradleya nie trzeba motywować, wszyscy dobrze znamy jego historię. Do obecnej pozycji i renomy doszedł ciężką pracą w defensywie, ma niecałe 23 lata, doszedł do siebie po operacji barków, jest szybki, zwinny, a co najważniejsze, mądrzejszy i coraz bardziej doświadczony. W minionym sezonie był w drugiej piątce najlepszych obrońców, dodając do tego jego ambicje, szybkie ręce i jedną z najlepszych obwodowych defensyw 1-na-1 w lidze dostajemy przepis na topowego obrońcę Boston Celtics sezonu 2013/2014.
Mruwka: Avery Bradley. Typ bezpieczny, ale nie bez powodu. Avery został doceniony na poziomie ligi już w zeszłym sezonie(i to omijając pierwsze jego kilka miesięcy). Jeden z najlepszych obrońców obwodowych w lidze. Ciągle jest młody, ciągle się rozwija i ma coraz mniej kłopotów z faulami. Wierzę, że będzie to jedna z najjaśniejszych postaci w drużynie, zwłaszcza po bronionej stronie parkietu.
KiTt: Avery Bradley. Tutaj nie może być żadnej niespodzianki, bo skoro jego umiejętności obronne zyskały już uznanie fachowców i kibiców w całej lidze to trudno postawić kogoś wyżej biorąc pod uwagę tylko bostońskie podwórko. Widać to było także w grach przedsezonowych, że Bradley nie zamierza spuścić z tonu i nadal będzie uprzykrzał życie rozgrywającym drużyn przeciwnych co najmniej tak bardzo, jak w ubiegłym sezonie. A jeśli jeszcze Ainge nie zdecyduje się podpisać extension i będzie czekał na rozwój wypadków w przyszłym roku w offseason to możemy być pewni, że Avery będzie bronił obwód jak bulterier, jak wściekły byk a może i nawet jak Tommy Lee Jones w Ściganym.
Adi: Perimeter Defense: Avery Bradley, Post Defense: Vitor Faverani. Wybór tego pierwszego jest podyktowany, tym, że nie mamy równie dobrych niskich obrońców, zaś sam Bradley w zeszłym roku znalazł się w Drugiej Najlepszej Piątce Obrońców NBA. Natomiast Faverani to obecnie w Bostonie jedyny rimprotector, gracz, który potrafi strzec własnego kosza i jest podstawą obrony swojego zespołu znajdując się w polu 3 sekund. (Nie twierdzę tu bynajmniej, że Faverani stanie się drugim Tysonem Chandlerem w obronie, ale po prostu jest o wiele lepszy w tym elemencie od dowolnego bigmana w składzie Celtics.
3. Kto będzie najlepszym rezerwowym?
Timi: Gerald Wallace. Ciężko w tej chwili wyrokować, kto może być najlepszym rezerwowym, gdyż ciężko stwierdzić, kto na przestrzeni całego sezonu będzie więcej razy zaczynał mecze od początku niż na ławce. Dodatkowo, para Wallace – Green całkiem nieźle spisuje się przebywając razem na boisku, więc kto wie, czy coach Stevens nie będzie dość często stawiał właśnie na tę dwójkę. Niemniej jednak, Wallace – jako doświadczony weteran – nie powinien mieć problemu z wychodzeniem z ławki, a jak do tej pory pokazywał się z naprawdę dobrej strony, czy to rozpoczynając mecze w pierwszej piątce, czy wchodząc z drugiego unitu. Wallace w każdym spotkaniu zostawia na parkiecie masę zdrowia i całe serducho, a do tego z pewnością chce odbudować się nieco po słabym zeszłym sezonie na Brooklynie, dlatego starać się będzie grać w każdym meczu na równym poziomie i dawać drużynie możliwie jak najwięcej.
Ksero: Kelly Olynyk. Szczerze ufam, że Vitor Faverani utrzyma swoją dobrą dyspozycję i będzie strzałem w dziesiątkę. Świetnie blokuje, potrafi rzucić z półdystansu, jest silny i odnajduje się pod koszem. Sullinger, poza dzisiejszym spotkaniem ma według mnie ugruntowaną w s5. Kelly pozostanie więc zmiennikiem, ale już w preseasonie pokazał nam, że potrafi punktować i walczyć na deskach. Mam nadzieję, że odpowiednia ilość minut dla debiutanta przełoży się na jego pewność siebie i co mecz będzie on Nam dostarczał kilkanaście punktów i 5-6 zbiórek.
Mruwka: Marshon Brooks. Z przekory. Ciężko w ogóle dywagować na temat najlepszego zawodnika rezerwowego w momencie kiedy praktycznie nikt nie może być pewien pierwszego placu. Umieściłbym tutaj Olynyka, ale czuję, że po pierwszych miesiącach zostanie on starterem. Kategoria kłopotliwa i można tutaj polemizować z każdą nominacją.
KiTt: Gerald Wallace. O ile będzie rezerwowym, bo w aktualnym rosterze Celtics trudno stwierdzić, kto będzie wychodził w pierwszej piątce a kto z ławki. Skoro jednak Green ma grać na pozycji nr 3 i ma dostawać duże minuty, to siłą rzeczy Wallace’owi przypadnie rola rezerwowego. A obserwując jego dotychczasową postawę na parkiecie i poza nim, to żaden lepszy kandydat nie przychodzi mi do głowy. G-Force będzie też murowanym kandydatem do miana ulubieńca publiczności i kibiców, bo prezentowany przez niego styl gry mocno go tego predysponuje.
Adi: Kelly Olynyk, chociaż istnieje możliwość, że wywalczy sobie miejsce w s5 ze względu na kontuzję Sullingera, lub słabą dyspozycję Faveraniego, jednak uważam, że w odpowiednich warunkach Kelly Olynyk może nadawać tempo akcjom ofensywnym 2nd unitu Celtics.
4. Kto zrobi największy postęp?
Timi: Jared Sullinger. W zeszłym sezonie Sullinger rozegrał ledwie połowę sezonu, w tym powinien zachwycać nas swoją grą przez sezon cały. Oby. Powinien też udowodnić wszystkim, dlaczego rzeczywiście jest największym stealem draftu 2012. Sullinger ma naprawdę wielkie umiejętności i ogromny potencjał, który sprawia, że w przeciągu kilku najbliższych lat może on stać się jednym z najlepszych podkoszowych w całej lidze i nie ma w tym ani krzty przesady. Najważniejsze jest jednak, aby dobrze wszedł w sezon i utrzymywał stałą pozycję w rotacji Stevensa, która zapewni mu sporą ilość minut w każdym meczu. Dobrze byłoby też, gdyby Sullinger nie tyle zrzucił te zbędne kilogramy (choć to też by się przydało), co po prostu obniżył poziom tkanki tłuszczowej w swoim organizmie. To pozwoli mu bowiem przejść na poziom wyżej, tak by za rok o tej porze był on już pewnym punktem wyjściowej piątki Celtics.
Ksero: Jared Sullinger. Naprawdę chciałbym móc tu wpisać MarShona Brooksa. Jest świetny techniczne, potrafi być maszynką do zdobywania punktów i gdyby tylko dostał szansę gry mógłby rozwinąć skrzydła. Niestety na dwójce jest już spory tłok – Bradley, Crawford, Lee. Szczerze trzymam kciuki za to, aby Stevens stawiał częściej na Brooksa, niż na Crawforda, czy Lee, bo MarShon to nieoszlifowany diament. Z resztą pamiętamy jak radzą sobie zawodnicy wydraftowani przez Celtics, powracający do Bostonu po kilku latach (patrz: Jeff Green). Wracając do Sullingera – operacja pleców przeprowadzona została pomyślnie, Sully wraca do dyspozycji, prawdopodobnie rozegra pierwszy pełny sezon otrzymując więcej niż 19 minut gry w każdym spotkaniu. Dodając do tego więcej doświadczenia, możemy oczekiwać od niego naprawdę solidnych cyferek i przeistoczenia się w jeden z najpewniejszych punktów drużyny.
Mruwka: Jared Sullinger. Właściwie powinien znaleźć się tutaj Jeff i wiąże się to z tym, że widzę go jako MVP. Stwierdziłem jednak, że jeśli mam się pomylić to tylko w jednej kategorii ;) Głos oddam więc na Jareda, którego widzę na poziomie 12/8. Chłopak ma wielki talent, zostawia serce na boisku, jest bystry i ciągle się rozwija. Jeżeli zgubi kilka kilogramów i problemy z plecami rzeczywiście pójdą w zapomnienie, to ma on szansę na przełomowy sezon.
KiTt: Kelly Olynyk. Z prostego powodu – Olynyk ma największy potencjał spośród zawodników Celtics. Grunt to zapewnić mu odpowiednią ilość minut i nie zdejmować po kilku nieudanych akcjach, które na pewno mu się przytrafią. Nie sądzę jednak, żeby Stevens był czynnikiem ograniczającym jego rozwój. Spowolnić może go plantar fasciitis, co często jest niestety kosztem przystosowania się do warunków gry w NBA. Olynyk musi koniecznie wzmocnić swój gorset mięśniowy, pewnie nabierze kilka dodatkowych kilogramów, a rozcięgno podeszwowe źle na takie rzeczy reaguje (temat znany mi z autopsji). Olynyk już teraz jest uznawany za największy steal tegorocznego draftu, ale może okazać się prawdziwą bombą.
Adi: Gerald Wallace, który najzwyczajniej w świecie nie może być gorszy, niż w zeszłym sezonie. Wierzę w mały renesans formy G-force’a i w to, że przestanie wtedy być zasadniczo niewymienialny. Do tej kategorii pasował mi trochę również Marshoon Brooks, który może odkuć się słabym sophomorphe year i wrócić do dyspozycji ze swojego pierwszego sezonu na parkietach NBA.
5. Kto zaskoczy?
Timi: Vitor Faverani. Nie, nie piszę tego pod wpływem zachwytu nad ostatnim występem Faveraniego. Uważam, że ten gość naprawdę ma papiery na granie i może być naprawdę solidnym zawodnikiem, ocierającym się nawet o pierwszą piątkę. Faverani ma też wszelkie predyspozycje do tego, aby stać się ulubieńcem kibiców – jest przecież białym centrem, który walczy o każdą piłkę, potrafi wsadzić z góry, a do tego jego znajomość angielskiego nie jest jeszcze na najwyższym poziomie, więc to jego gra będzie musiała przemówić za niego. Dodatkowo, nikt w zasadzie nie wie, czego się po nim spodziewać, a więc nie ciąży na nim żadna presja.
Ksero: Vitor Faverani i Jordan Crawford. Z przewagą na Faveraniego. Myślę, że z jego dobrą defensywą, siłą i rozgarnięciem w ofensywie, Vitor może już w swoim pierwszym sezonie zostać starterem i wywiązywać się ze swojej roli bardzo dobrze. Co do Crawforda – ten zawodnik dobrze wie, że im więcej rzutów odpala, tym mniej drużyn chce go mieć u siebie. W trakcie spotkań przedsezonowych dał poznać po sobie, iż być może Brad Stevens nieco ostudził jego gorącą głowę.
Mruwka: Vitor Faverani. Fav na dobre rozbudził moje nadzieje przed sezonem, mimo że nie byłem fanem pomysłu sprowadzenia tego sympatycznego zawodnika do Beantown. Widać, że gra obronna nie jest mu obca i na pewno nie dostanie łatki „soft”. Dysponuje nadspodziewanie dobrym rzutem z każdego miejsca na boisku (jak na centra) i jego uniwersalność na pewno jest wielkim atutem. Brałem pod uwagę Phila Presseya, jednak martwię się, że nie otrzyma on wystarczającej liczby minut, zwłaszcza po powrocie Rondo.
KiTt: Kris Humphries. Magia roku kontraktowego zrobi swoje i obstawiam, że Hump zrobi duży progres w obszarze osiąganych statystyk względem poprzedniego sezonu. O ile oczywiście dostanie przyzwoitą liczbę minut od Stevensa, bo jest ryzyko, że management będzie na niego patrzył tylko przez pryzmat schodzącego kontraktu i Kris spadnie na koniec rotacji. Jeśli nie, to samo hustle i zwiększenie intensywności gry (rok kontraktowy…) poprawi mu statystyki zbiórek czy bloków, z kolei brak jasno zdefiniowanych opcji w ataku Bostonu może zwiększyć jego rolę w ofensywie i ilość oddawanych rzutów w meczu. Zwłaszcza jeśli treningi w lecie przyniosą oczekiwany skutek i jego rzut z półdystansu okaże się być stabilnym.
Adi: Phil Pressey. Pokaże talent na miarę zmiennika w NBA, czyli solidnego rezerwowego na 12 minut gry. Chociaż na początku sezonu będzie grał dużo lepiej.
6. Kto rozczaruje?
Timi: Courtney Lee. Coraz mniej wierzę w to, że Lee rzeczywiście odnajdzie się w końcu w Bostonie. Mam jednak nadzieję, że moja przepowiednia się nie spełni i w przyszłym sezonie żaden bostoński gracz nas nie rozczaruje, a już tym bardziej Lee, który albo może udowodnić, że jest naprawdę wartościowym zawodnikiem i w końcu znaleźć swoje miejsce w bostońskiej drużynie, albo może też sprawić swoją dobrą grą, że znajdzie się jakiś contender, który przejmie jego kontrakt.
Ksero: Nikt. Szczerze nie mam kandydata do takiej „nagrody”. Uważam, Ze Jeff Green, Jared Sullinger, Kelly Olynyk i Gerald Wallace staną na wysokości zadania i będą grać co najmniej dobrze. Nie oczekuję jakiejś wielkiej zmiany po takich zawodnikach jak Bradley, Lee czy Bass, jedynie Avery może rozwinąć się w ataku, ale nikt nie wymaga od niego drastycznej przemiany. Rajon Rondo powróci po kontuzji i nawet jeżeli nie będzie grał na swoim poziomie to nie będzie można powiedzieć, że nas rozczarował. Celtics są obecnie drużyną z dołu ligi i nawet jeśli Humphries, Crawford, Bogans, Lee czy Bass będą grać piach, to nie będzie można powiedzieć, że jest to rozczarowanie, raczej brak pozytywnego zaskoczenia. Mam nadzieję, że rozumiecie moją pokrętną logikę.
Mruwka: Brandon Bass. Zagra tak jak ma w zwyczaju – bezpłciowo i bez ambicji. Jedna dobra seria, kiedy bronił Carmelo, niczego nie zmienia. Nadal postrzegam go jako zawodnika nijakiego. Ciężko też mówić o rozczarowaniu, kiedy niczego sobie po nim nie obiecuję. Pogodziłem się z tym, że nie da on długoterminowo Celtom, tego czego potrzebują. Nie mogę się jednak pogodzić z faktem, że jest również zbyt słaby, aby jakakolwiek drużyna chciała go mieć u siebie. Ani go zostawić, ani go wytransferować. Po prostu trzeba oddawać mu pensję i modlić się, żeby jednak ktoś go zechciał.
KiTt: Brandon Bass. Z Bassem jest jak z naszą reprezentacją w piłce nożnej. Zagra jedno czy dwa niezłe spotkania, napompujemy balonik nadziei, że może w końcu się przełamie i będzie lepiej, ale potem zawsze wychodzi jak zwykle. I tak samo będzie w tym roku.
Adi: Brandon Bass i Courtney Lee. Obydwaj gracze są najmniej potrzebnymi w rosterze Celtics. W związku z tym moim zdaniem należy ich wypromować i sprzedać. Natomiast zwiększenie ich wartości rynkowej wcale nie będzie łatwe, jeżeli będą dalej prezentowali to, co w ostatnim sezonie. Marzenie to trade za spadający kontrakt i late 1st round pick/early 2nd round. Jednak sęk tkwi w tym, że nic nie zapowiada dobrej gry tego duetu. Nie wymieniłem tutaj np. Jordana Crawforda, ale wobec niego mało, kto ma poważniejsze oczekiwania, więc jeżeli JC nie wypali, a wszystko na to wskazuje, to po prostu nie dostanie oferty nowego kontraktu od Celtics.