Panie i Panowie, to już dziś! Fakt faktem, Celtowie sezon rozpoczną dopiero w środową noc, jednak 68. sezon NBA oficjalnie rusza dnia dzisiejszego, wraz z początkiem spotkania Pacers – Magic. W związku z tym postanowiliśmy – w redakcyjnym gronie – już teraz przyznać nagrody tym zawodnikom, którzy naszym zdaniem odbiorą je po zakończeniu przyszłego sezonu. Wśród sześciu kategorii wybierzemy swoje typy na najlepszego zawodnika (MVP), najlepszego obrońcę, najlepszego żółtodzioba, najlepszego rezerwowego, najlepszego head coacha, a także gracza, który poczyni(ł) największy postęp. Serdecznie zachęcamy Was też do opiniowania i wyrażania własnego zdania. NBA IS ON!
1. MVP
Timi: LeBron James. Innego wyboru być nie może, bo co jak co, ale trzeba otwarcie przyznać, że w tym momencie James jest najlepszym zawodnikiem w NBA. Kevin Durant wciąż goni Jamesa, ale dogonić nie może. Derrick Rose wraca po kontuzji i w zasadzie nikt nie wie, czy będzie on zdolny wrócić do poziomu, jaki prezentował w sezonie 2010/11. James z kolei rokrocznie prezentuje bardzo równy poziom, wykręcając świetne statystyki i będąc najbardziej kompletnym zawodnikiem w całej lidze po obu stronach parkietu.
Ksero: LeBron James. W tej kwestii nie ma co zbytnio dyskutować, to najbardziej kompletny zawodnik w lidze. W trakcie wakacji palnął kilka głupstw, nagrał wieśniacki film z treningu w starej fabryce, ale mimo tego dalej znajduje się w najlepszym wieku dla koszykarza. Do Heat dołączył Beasley i Oden, co czyni ich większymi faworytami, niż rok temu.
Mruwka: LeBron James. Z bólem serca typuję LeBrona. Bardzo bym chciał, żeby ta nagroda poszła wreszcie w ręce Duranta, ale władze klubu osłabiły mu ławkę rezerwowych (która już przed rokiem prezentowała się marnie). Pod uwagę brałbym jeszcze Paula George’a i Stephena Curry’ego. Obaj grają w drużynach, które mogą ostro namieszać w przyszłym sezonie, a i sami mają już wystarczające umiejętności, aby liczyć się w tym wyścigu. Jednak mój typ idzie na LBJ. O ile nie jestem pewien czy uda mu się po raz kolejny sięgnąć po mistrzostwo ligi, to jestem dziwnie spokojny, że w sezonie zasadniczym po raz kolejny pokaże niesamowitą klasę i doskonały all-around performance.
KiTt: LeBron James. Bo któż inny mógłby MVP zostać? James to najlepszy koszykarz na naszej planecie, który tak de facto wygląda, jakby się wcale na naszej planecie nie urodził. O ile nie dopadnie go wreszcie jakaś poważna kontuzja, nikt nie będzie w stanie mu zagrozić. Potrafi wszystko. A z sezonu na sezon staje się jeszcze lepszy. Do tego do przeszłości możemy zaliczyć czasy, w których quitował i ciotował w najważniejszych momentach sezonu, więc wybór Jamesa na MVP to dla mnie oczywista oczywistość.
Adi: James Harden, bo wymienienie w tej kategorii LBJa jest już po prostu nudne. Mam świadomość jak działa plebiscyt polegający na wyborze Najlepszego Gracza Sezonu Regularnego – Lebron przykuwa uwagę dziennikarzy, ale mam nadzieję, że ktoś mu zagrozi w tym roku i przynajmniej przejmie sporo głosów. Wierzę, że Harden ma wszystko, żeby zostać MVP przy dobrym bilansie jego Rakiet.
2. Obrońca roku
Timi: Dwight Howard. Howard jest w nowym miejscu, ma obok siebie Jamesa Hardena i nie ma obok siebie Kobe Bryanta, a dodatkowo nie ma też już (chyba) problemów z plecami. To wszystko oznacza, że nagroda dla najlepszego obrońcy powinna wrócić w jego ręce.
Ksero: Tony Allen. Mam nadzieję, że tym razem nagrodę wygra ktoś spoza grona podkoszowych, dla których zbiórki i bloki są z reguły przepustką do zgarnięcia tej statuetki. Ostatnim obrońcą, który tego dokonał był w 1996 roku Gary Payton i myślę, że eksperci, trenerzy i działacze NBA mogliby zacząć dostrzegać tytaniczną robotę jaką odwalają zawodnicy w typie Tony’ego Allena – potrafiący diametralnie obniżyć procent wygranych izolacji takich zawodników, jak Kobe, Wade, czy Harden.
Mruwka: Joaquim Noah. Kategoria, która zawsze stoi pod największym znakiem zapytania. Z miejsca odrzuciłem graczy obwodowych (Tony Allen, Avery Bradley, Chris Paul), gdyż żaden z nich drugim Paytonem nie jest. Na obronę tytułu przez Marca Gasola również nie liczę. Rozważałem takie kandydatury jak Larry Sanders i Dwight Howard, jednak zaryzykuję i wskażę na Noah. Gra on w bardzo dobrze poukładanej defensywnie ekipie. Nie kręci on nieziemskich cyferek, jednakże jest on doskonałym zawodnikiem po bronionej stronie parkietu. Dużo bardziej przemawia do mnie jego obrona, niż nabijane bloki Ibaki. Zawodnik ten bardzo dobrze czyta grę, broni Pick and Rolle i ma zaskakująco wysokie boiskowe IQ (zwłaszcza jak na Big Mana). Nie jest to na pewno murowany kandydat, niemniej jednak liczę że będzie poważnie brany pod uwagę, jeśli tylko dopisze mu zdrowie.
KiTt: Dwight Howard. Będzie miał wszystkim coś do udowodnienia po bardzo słabym sezonie w Los Angeles. A z racji faktu, iż Harden przyćmi go w ofensywie, Howard skupi się na grze obronnej i będzie w niej dominować, stając się postrachem pomalowanego, jeżeli kontuzja pleców nie będzie mu już dokuczać.
Adi: Dwight Howard. Nie to, że zostałem fanem Rockets, ale DH12 ma coś do udowodnienia i jeżeli ma wrócić do grona najlepszych z najlepszych w grze – graczy, od których każdy GM chciałby zacząć budowę zespołu, to nie ma lepszego momentu, niż ten sezon. Tak naprawdę to będzie sezon prawdy dla Dwighta, który może zostać po prostu bardzo dobrym centrem, albo udowodni swoją unikalność.
3. Najlepszy pierwszoroczniak
Timi: Victor Oladipo. Chyba największy talent z tegorocznej klasy debiutantów, który na dodatek trafił do dobrego miejsca na rozwój, czyli do młodej drużyny Magic, która już za kilka sezonów znów może wrócić do walki o przynajmniej przewagę parkietu w pierwszej rundzie playoffs. Poza tym, nie widać raczej innego kandydata, choć fajnie by było, gdyby na koniec sezonu i nasz Kelly Olynyk został doceniony.
Ksero: Victor Oladipo. Przygarbiony obrońca, sylwetką przypominający obu panów Crawford to świetny dunker z dobrym przeglądem pola, posiadający ciąg na kosz, dobry rzut i potrafiący z łatwością kończyć akcje tuż przy obręczy. Po drugiej stronie jest równie solidnie – potrafi twardo stanąć na nogach, wybronić izolację, czy przeciąć podanie i przejść do kontry. W lidze letniej, jako obrońca zbierał ponad 6(!) piłek w każdym meczu i według wielu ekspertów jest zdecydowanym faworytem do zgarnięcia nagrody dla najlepszego rookie, posiadając największy talent ze wszystkich debiutantów.
Mruwka: Otto Porter. Noel poza grą. Bennett już teraz ma problemy z nadwagą i zdrowiem. Len i Zeller potrzebują czasu, zanim przestaną być przestawiani pod koszem. Nasz Olynyk jest w sytuacji podobnej, w dodatku nie będzie starterem od początku sezonu. Z zawodników, którzy mogą powalczyć o statuetkę zostają moim zdaniem: McLemore, Burke, Oladipo i Potter, a mój głos idzie na tego ostatniego. Oladipo był blisko, jednakże sądzę, że Wizards są zespołem lepszym, przez co gra Portera automatycznie będzie wyglądała lepiej. Otto jest bardzo dobrym, atletycznym obrońcą, potrafi też zdobywać punkty z wielu miejsc na parkiecie. Mając obok siebie świetnego rozgrywającego w postaci Walla, jest w stanie zaskoczyć wielu i zagrać lepszy sezon niż Oladipo.
KiTt: Victor Oladipo. Myślę, że nagroda może powędrować do niego. Olapido dał się poznać jako bardzo dobry, silny obwodowy obrońca. Niektórzy porównują go już do Tony’ego Allena. Dodatkowo, Orlando – zespół bez gwiazd, jest dla niego idealnym miejscem, bo w Magic będzie mógł grać duże minuty, dostanie również sporą swobodę po atakowanej stronie parkietu jako gracz, który może kończyć w bliskiej i dalszej odległości od obręczy, tym samym stać się jego stabilną (pierwszą lub drugą) opcją ofensywną.
Adi: Obstawiałbym kogoś z dwójki: Victor Oladipo, Trey Burke. Rozum podpowiada tego pierwszego, który wydaje się być bardziej gotowy do gry na szczeblu NBA, serce tego drugiego, który to w dalszej perspektywie czasu może być lepszym graczem.
4. Rezerwowy roku
Timi: Jarett Jack. Mam jakiś wielki sentyment do tego gracza, którego darzę ogromną sympatią. Po świetnym sezonie w Golden State, Jack przeniósł się do Cleveland, gdzie będzie zmiennikiem Kyrie Irvinga i zarazem mentorem dla młodego zespołu. Z pewnością znajdzie sporo minut w rotacji Mike’a Browna, bo potrafi zarówno punktować, jak i kreować pozycje partnerom. Dodatkowo, powinien świetnie odnaleźć się w szybkim kontraktu, który Brown zapewne będzie chciał zaszczepić w młodym zespole Cavs. Mam więc wielką nadzieję, że Jack w przyszłym roku w końcu zostanie w pełni doceniony i będzie mógł zadowolić się statuetką, a nie trzecim miejscem jak w zeszłym sezonie.
Ksero: Tyreke Evans. Wahałem się między nim, Jamalem Crawfordem, a Jarretem Jackiem. O ile Jamal Crawford jest corocznym kandydatem do nagrody najlepszego zmiennika, to pozostała dwójka to „świeżaki”. Jarret Jack będzie mógł wykorzystywać swoje umiejętności grania jako „1” i „2” zmieniając kogoś z dwójki Irving – Waiters, jednak uważam, że Evans, powracając po kontuzji i wchodząc za Holiday’a, lub Gordona będzie prawdziwym killerem z ławki rezerwowych. To obok Jordana i Jamesa jedyny zawodnik, który w swoim debiutanckim sezonie zdobywał powyżej 20 punktów, 5 zbiórek i 5 asyst w każdym spotkaniu i nie wolno zapominać o kimś, kto wkręcił w parkiet Rona Artesta jednym spin-movem tylko z powodu urazu stopy i nagminnego wystawiania Evansa na „3” w toksycznym klubie, jakim byli Kings.
Mruwka: Klay Thompson. Jeżeli wierzyć temu co widzieliśmy przed sezonem to Mark Jackson nie zamierza wystawiać Andre Iguodali na pozycji small-forward, kradnąc tym samym minuty Harrisonowi Barnesowi. Z Warriors odszedł również Jarrett Jack. W obliczu takich zmian rola rezerwowego przypadnie Thompsonowi i jestem pewien że wywiąże się z niej wyśmienicie. To naprawdę doskonały shooter i stać go, żeby w każdym meczu dokładać 15-17 punktów z ławki.
KiTt: Harrison Barnes. Zastanawiałem się nad kandydaturą Jarretta Jacka, ale Kyrie Irving może mu zabrać zbyt wiele minut na parkiecie. Golden będą z kolei potrzebować impaktu z ławki, które Barnes z pewnością im zapewni, grając wespół z Thompsonem bądź Igoudalą. W poprzednim zeszłym sezonie Barnes osiągał średnie na poziomie 9,2pkt, 4.1zb i 1,2 asyst a obecny roku będzie dla niego jeszcze lepszy.
Adi: Harrison Barnes. Wierzę w tego chłopaka. W zeszłym sezonie pokazał, że może grać też na „czwórce”, miał też bardzo dobre występy w PO. Z kolei podczas tego RS ze względu na przybycie Andre Iguodali może stać się pierwszym rezerwowym GSW, który będzie zdobywał sporą ilość punktów czy to na podmęczonych rywalach, czy na graczach drugiego unitu przeciwników.
5. Trener roku
Timi: Kevin McHale. McHale dostał całkiem dobrą drużynę, ale też całkiem trudne zadanie, by poskładać ze sobą tych zawodników. Jest on jednak na tyle dobrym trenerem, by osiągnąć z tą drużyną dobry bilans i spokojnie awansować do playoffs, gdzie… różne rzeczy się mogą stać. Nie chciałbym jednak, aby McHale był kolejnym, które dopadnie klątwa nagrody dla trenera roku.
Ksero: Doc Rivers. Rivers dysponuje grupą bardzo młodych i perspektywicznych zawodników, jak Griffin, czy Jordan wspieranych przez weteranów – Hilla, Dudleya. Piłkę w rękach przez większość czasu trzymać będzie Chris Paul, czyli najlepszy rozgrywający w lidze, który ma w sobie dużo więcej pokory niż Rajon Rondo. Ex-rozgrywający i najlepszy playmaker w NBA powinni się dogadać i wspólnie poprowadzić Clippers na samą górę tabeli Konferencji Zachodniej.
Mruwka: Doc Rivers. Nie wiem ile w tym sentymentu, ale głęboko wierzę że Doc będzie mocnym kandydatem do tej nagrody. Materiał ludzki w Clippers ma wystarczający. To doskonały mówca i motywator, posiadający wysokie zdolności do adaptacji. Jeżeli dodatkowo wniesie dyscyplinę defensywną do Miasta Aniołów, to na pewno będzie walczył o rekordowy dla organizacji bilans w sezonie regularnym
KiTt: Doc Rivers. Jestem pewny, że Rivers w zauważalny sposób zmieni kulturę gry defensywnej w Clippers. Co w połączeniu z faktem, iż LAC mają spore szanse na bardzo dobry, o ile nie najlepszy bilans na Zachodzie po rundzie zasadniczej, powinien mu zapewnić tytuł trenera roku.
Adi: Glenn Rivers, który zaliczy fantastyczny sezon z Clippers, po którym mogą pojawić się głosy o statuetce MVP dla Chrisa Paula. Jednak wszystkie peany znikną w PO, gdzie LAC odpadną w drugiej rundzie, bądź w Finale Konferencji.
6. Największy postęp
Timi: Eric Bledsoe. Bledsoe w końcu dostaje kluczyki do auta i w końcu będzie mógł wyjść z cienia Chrisa Paula, który przecież sam jest kierowcą w Los Angeles Clippers. Liczę, że 23-latek zaliczy w słabych Suns swój breakout-year i będzie zdecydowanie najjaśniejszym punktem drużyny, która ma plan (nasz człowiek w Phoenix, Ryan McDonough, naprawdę zna się na rzeczy) i już niedługo może w piękny sposób odbić się od dna, które zapewne w przyszłym sezonie osiągnie. Bledsoe ma być jednym z fundamentów nowego zespołu, a już w LAC pokazał przebłyski tego, kim może się stać. Byleby tylko wykorzystał swoją szansę, za co mocno trzymam kciuki. Jestem też ciekaw jak bardzo rozwinie się w przyszłym sezonie Andre Drummond, który potencjał ma równie wielki i świetny jak warunki fizyczne.
Ksero: Jimmy Butler. Już w tamtym sezonie podczas playoffs zaczał dostawać o 14 minut gry więcej w każdym spotkaniu, co przełożyło się na 13.3 oczek i 5.2 zbiórek w każdym spotkaniu. Butler od przyszłego sezonu stanie się starterem, co powinno pomóc nabrać mu pewności siebie i jeszcze bardziej rozwinąć skrzydła. Poza tym ciężko haruje w defensywie, czyli robi to, co coach-Tibs lubi najbardziej. Chciałbym móc wstawić w tym miejscu MarShona Brooksa, jednak boję się, że może zgubić się w rotacji za Bradley’em i Lee, co niemalże złamałoby mi serce.
Mruwka: Derrick Favors. Moja ulubiona kategoria i miałem tutaj naprawdę wiele mocnych typów. Gdybym miał gwarancję, że zespół z Detroit będzie grał Smithem na SF to bez wahania dałbym tutaj Andre Drummonda. To prawdziwa bestia i nie zrozumiem, jeśli będzie tylko rezerwowym. Z innych kandydatur na pewno warto rozważyć klubowych kolegów Favorsa – Haywarda i Kantera. Również wierzę w przełomowy sezon Erica Bledsoe (minuty, minuty, minuty…), Bradleya Beala, DeMarcusa Cousinsa oraz Rickiego Rubio. To będzie naprawdę ciekawa rywalizacja i gdyby nie zapchany roster Celtics, to również ktoś z pary Sullinger / Green mógłby tutaj powalczyć. Jednak będą oni dzielili minuty z kolegami i zabraknie im „cyferek”. Niemniej jednak obstaję przy Derricku Favorsie, które wykręci statystyki na poziomie 16/10/2. Całą karierę grał w cieniu Millsapa i Jeffersona. Żadnego z nich w Utah już nie zobaczymy. Kiedy, jeśli nie teraz?
KiTt: Kandydatów jest kilku. Jest Eric Bledsoe, który może mieć breakout year po przenosinach do Suns, być może Evan Turner, stając się pierwszoplanową postacią w Filadelfii. Ale ja postawię na Andre Drummonda. Uwielbiam tego gościa. Istnieje niebezpieczeństwo, że będzie dublował minuty na parkiecie z Monroe, ale coraz głośniej mówi się o możliwościach wymiany Monroe za Gaya, bo Josh Smith kompletnie nie nadaje się do gry na trójce. Mając więcej miejsca w pomalowanym, Drummond będzie bestią, i to zarówno w obronie, jak i ataku. Może zabrzmi to śmiesznie, ale jeżeli będzie wykonywał osobiste choćby tylko na poziomie Shaqa, stanie się w NBA gwiazdą dużego kalibru.
Adi: Z tą kategorią mam naprawdę duży problem. Najchętniej zobaczyłbym ją w rękach Anthony Davisa, jednak wątpię, żeby otrzymał ją gracz wybrany z pierwszym numerem naboru z 2012 roku. W takiej sytuacji moim typem będzie Jimmy Butler z Chicago, który może dać zespołowi tyle ile dotychczas dawał Luol Deng. Notable Mentions: J. Valanciunas; A. Drummond; T. Harris.