#479 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych – tym razem również z udziałem Adama. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Timi] Mecz numer cztery i plan minimum wykonany. Celtics odpowiedzieli na porażkę w G3 i wyrwali zwycięstwo po bardzo dobrej końcówce, dzięki czemu dali sobie szansę na zamknięcie tej serii w spotkaniu numer pięć w Bostonie. Kolejny trudny mecz, w którym każde posiadanie przepełnione było napięciem, ale najważniejsze, że udało się wygrać kluczowe minuty. I obyśmy już w tym sezonie do Orlando wracać nie musieli.

[Adam] I bardzo kuźwa dobrze. Mecz dał sporo spokoju mimo, że spokojny nie był. Ten wynik musiał dać sporo spokoju.

[Timi] Na plus – znakomity występ Tatuma, który do 37 punktów dodał 14 zbiórek. Gdy rywal zmusza Celtów do gry jeden na jednego to Tatum nie ma absolutnie żadnego problemu żeby to wykorzystać. Na razie w tej serii na półdystansie jest zabójczy i w tym spotkaniu te jego trafienia były niezwykle istotne. W plusach także fantastyczny papa Horford, którego postawa w defensywie (pięć bloków!) zrobiła w tym meczu wielką różnicę.

[Adam] Tatum jest piękny w tej serii. Może game 1 nie był idealny, ale kurde JT robi dobrą robotę, a to wcale nie jest dla niego optymalny rywal na pokazanie swojej gry. To ja pochwalę Krzysia, który zagrał solidnie oraz zwrócę uwagę na drobny fakt. Najlepsze +/- mieli Payton Pritchard oraz Sam Hauser. To o tyle ciekawe, że ich indywidualne statystyki mocno rozczarowujące. Taka ot ciekawostka.

[Timi] Na minus – znów nie zagrał Jrue Holiday. Czyli uraz nie jest taki lekki niestety. W obliczu jego absencji nasz zespół nie jest już aż tak głęboki. Brakuje tego wsparcia z ławki, choć Pritchard napracował się w obronie, a Hauser trafił swoje pierwsze trójki w tej serii, co może być przełomem dla niego. Oby.

[Adam] Jrue nie zagrał, ale tym razem w końcówce nie spuchliśmy, a nawet ciut uciekliśmy bo na 4 minuty do końca był nagle remis. To bardzo cieszy, że tym razem graliśmy swoje. Co do minusów to nieustająco jednej rzeczy mi brakuje w tej serii. Brakuje mi spotkania w którym każdy nasz grajek (lub więcej niż 3-4) robi po prostu swoją robotę. Tym razem ławka dała łącznie 6 punktów, Al też 6 (aczkolwiek blokami zasłużył na laury), reszta bez marudzenia, ale też i bez fajerwerków. Rozpieszczyła mnie już ta nasza paka i jak nie ma wygranej dwudziestakiem to marudzę;).

[Timi] Uwag kilka – był to chyba najrówniej sędziowany mecz w tej serii. Czyli komentarze JB przyniosły skutek. Celtics znakomicie wykorzystali częste faule Magic i trafili aż 30 z 32 rzutów wolnych. Nie często się zdarza, by oddali więcej wolnych niż trójek – tak jak w tym meczu.

[Adam] O sędziowaniu nie lubię rozmawiać bo to zawsze punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Tu rzeczywiście chyba było lepiej, ale i tak musiało dojść do awantury i drobnych przepychanek. No nieładna jest ta seria. Trzeba ją skończyć i iść dalej.

[Timi] Starcie piąte i ostatnie. Magic odesłani na ryby. Robota wykonana, a jako że Pistons przedłużyli swoją serię z Knicks, to Celtics będą mieli dodatkowe dni wolnego. A bardzo się przydadzą, bo choć 4-1 to dżentelmeński sweep, to jednak nie była to dla Bostonu łatwa seria. I ten piąty mecz też to pokazał. Gdyby ekipa z Orlando miała lepszych strzelców, to mogłoby to inaczej wyglądać. Dobrze, że my się po przerwie obudziliśmy i wykorzystaliśmy problemy Paolo Banchero z faulami. Trzecia kwarta to był pokaz siły.

[Adam] I jeszcze kuźwa lepiej. Brawo My! Zarąbiście, że to się już skończyło. Skończyło się nawet ładnie, ale w tym jednym spotkaniu mieliśmy dwa zupełnie oddzielne. Absolutnie beznadzieją naszą gre w pierwszej i fenomentalną w drugiej połowie. Ta druga była taka, że nie mam co marudzić:)

[Timi] Na plus – Jayson Tatum w trzecim kolejnym meczu zdobył co najmniej 35 punktów i zrobił to jako dopiero drugi w historii Celt po Larrym Birdzie. Mogliśmy się trochę obawiać o to, jak będzie wyglądał po tym urazie nadgarstka, a on gra fantastyczny basket. Poszalał przeciwko jednemu z topowych bloków obronnych w lidze. Świetne spotkanie rozegrał też Jaylen Brown, który nawet w tym meczu numer dwa nie wyglądał chyba tak atletycznie i tak świeżo. To bardzo dobry prognostyk. Cieszy także wreszcie solidna postawa naszej ławki rezerwowych, bo i Pritchard, i Hauser, i Kornet dołożyli do tego zwycięstwa – i awansu – swoje cegiełki.

[Adam] JT jest MVP tej serii. Naprawdę gra świetnie. Tu naprawdę nie ma się do czego przyczepiać 35/10/8 a przy tym 80% za 3. Kosmos. Drugi najlepszy gracz serii to chyba Banchero co też pokazuje, że seria wcale łatwa nie była. Na plus też nasza obrona. Orlando potęgą w ataku nie jest, ale to nie znaczy, że nie warto docenić, że my regularnie w tej serii bardzo neutralizowaliśmy ich poczynania ofensywne. Cały czas dawaliśmy (chcąc niechcąc) rzucać Banchero i Franzowi, ale cała reszta prawie cały czas pozostawała bezbarwna. Obyśmy tak samo powstrzymywali kolejnych bąbelków.

[Timi] Na minus – miejmy nadzieję, że najgorszą połówkę w tej fazie play-off mamy już za sobą. Celtics nie trafili ani jednej trójki w pierwszej połowie i był to dopiero drugi taki przypadek w całym tym sezonie. Znów za bardzo Magic skakali nam też po głowach i tak naprawdę przez długi czas byli w grze głównie za sprawą kolejnych punktów drugiej szansy. Jest nad czym pracować przed kolejną serią.

[Adam] Hehe no właśnie to samo chciałem napisać. Pierwsza połowa to był jakiś niezwykły dramat. W ogóle nie graliśmy Mazulla ball moim zdaniem. W drugiej zaczęliśmy grać wreszcie swoje i poleciało. Co do pozwalania na zbiórki to to jest niestety słuszna uwaga. Orlando jest mocne i gra silnie fizycznie, ale kolejni rywale nie będą słabsi w tym aspekcie. Mamy ciut odpoczynku i oby Joe potrafił ten czas wykorzystać na skupienie się na tych właśnie kilku niuansach. Zobaczymy.

[Timi] Uwag kilka. Wiemy już, że drugą rundę zaczniemy w poniedziałek 5 maja. A to oznacza, że nasza drużyna – niezależnie od tego, jak dalej potoczy się seria Knicks-Pistons – dostanie sporo wolnego. I to jest bardzo dobra wiadomość, szczególnie że trzeci kolejny mecz opuścił Jrue Holiday. Udało się wykonać zadanie w miarę szybko i bezboleśnie, pokonując Magic w pięciu spotkaniach. To teraz można całkiem spokojnie czekać na to, kto będzie rywalem Bostończyków w kolejnej fazie.

[Adam] Knicks-Pistons potoczyło się tak, że to NYK są dalej i niestety stało się to w game 6. Szkoda. Miałem nadzieję, że powalczą ten jeden dodatkowy mecz. Tak czy siak my mamy zagrany jeden mecz mniej, a dodatkowo jednak to NYK dalej gra w zasadzie w 5-6 zawodników. Klasycznie pierwsza piątka robi po 40 minut na mecz. Zobaczymy czy będzie widać u nich zmęczenie czy nie. Kluczowe jest też to, żebyśmy my byli zdrowi. Na Orlando Jrue nie potrzebowaliśmy aż tak bardzo. Do powstrzymywania Brunsona i kolegów by się jednak cholernie przydał. Jak przewidujesz tą serie?

[Timi] Liczyłem, że ta seria potrwa co najmniej sześć spotkań i tak też się stało. Brunson był wielki i wydaję mi się, że jeśli zdrowie mu pozwoli – a on też gra z problemami zdrowotnymi – to coś Celtom urwie. To, że w sezonie zasadniczym Bostończycy wygrali wszystkie cztery spotkania przeciwko Knicks, nie ma w fazie play-off absolutnie żadnego znaczenia. Tutaj wszystko zaczyna się od nowa. Na pewno jako rywal nowojorska ekipa nam “leży” i też stąd możemy być optymistami, tym bardziej że JT paradoksalnie po tej kontuzji nadgarstka w pierwszym meczu pierwszej rundy jakby naprawił swój nierówny wcześniej rzut. Cieszy też, że mieliśmy sporo dni wolnego, bo i Brown, i przede wszystkim Holiday mogli sobie odpocząć, a oni też będą w tej serii kluczowi. No i Porzingis powinien mieć trochę łatwiej. Dlatego liczę tutaj na podobny wynik jak przeciwko Magic, ale ta seria powinna być dla Celtics dużo mniej upierdliwa. A taką przynajmniej wszyscy mamy nadzieję.

[Adam] W pozostałych parach jest też kilka spraw na które koniecznie chciałbym zwrócić uwagę. Nie wiem na jakie Ty pary położysz nacisk, ale ja chciałbym pogadać przede wszystkim o Lakers. Dostali 4-1 w palnik i tak się połechtam, że przed serią napisałem, że nie zdziwi mnie każdy wynik u nich (w tym 0-4). Jeden wyrwali, ale cała seria tak jak ich gra była rozczarowująca. Sporo się oberwało Reavesowi, ale według mnie powinno jednak Doncicowi (który punkty oczywiście robił, ale w obronie się kompromitował jeszcze bardziej niż rok temu). Druga moja niespodzianka to jednak bardzo gładka wygrana Indiany nad Bucks. Ciekawe czy to nie był ostatni mecz Giannisa w koziołkach. Jak to widzisz?

[Timi] No właśnie – Doncić w defensywie znów odstawał. Na tyle, że JJ Redick po wszystkim powiedział wprost, że by osiągnąć sukces, potrzebna jest lepsza forma fizyczna niektórych jego graczy. Nie wymienił Luki z nazwiska, ale to oczywisty przytyk. Dodatkowo wyszedł jednak ten brak głębi w składzie Lakers, a to że Gobert tak im poskakał po głowach w tym decydującym piątym meczu też dobrze obrazuje, gdzie kalifornijska ekipa powinna szukać przede wszystkim wzmocnień. Co do gładkiej wygrany Pacers, to ja od początku sezonu widziałem tam zespół nawet na powrót do finałów konferencji. Oczywiście w starciu z Cavaliers faworytem nie będą, ale to dobrze prowadzona drużyna, która ma wiele atutów w play-offowym graniu. I ta seria z Bucks to pokazała. Zresztą trudno było wierzyć w ekipę z Milwaukee, która przez całe rozgrywki prezentowała mocno nierówny poziom. Giannis od czasu porażki z Celtics w drugiej rundzie w 2022 roku wygrał tylko jeden mecz w fazie play-off. Tam nadal najwięcej zależy od niego i to też on jest w dużej mierze odpowiedzialny za brak sukcesów po zdobyciu mistrzostwa. Nie zdziwię się, jeśli zechce odejść, ale wydaje się, że on szczerze chciałby grać w Wisconsin do końca swojej kariery. I fajnie, tylko najlepiej żeby jednak jego zdanie aż tak bardzo się nie liczyło, bo jak widać nie jest to recepta na sukces.

[Adam] Mamy też jedną w sumie nieładną ciekawostkę, ale zacznę od wprowadzenia. Parę lat temu byłem fanem Pana Haliburtona, w przeciągu ostatnich 2 lat zaczął mnie cholernie irytować nie grą, ale zachowaniem i wieloma aspektami pozaboiskowymi. Okazało się, że jego Tata chyba też nielepszy i ciut do ligi niedorósł, a jego spięcie z Giannisem w mojej ocenie jednak żenujące. Teraz tata GWIAZDY DRUŻYNY ma “zakaz stadionowy” i nie będzie na trybunach spotkań w i poza domem. Ciekawe.

[Timi] Rzeczywiście było to bardzo żenujące zachowanie. Wiadomo, że w emocjach różne rzeczy do głowy przychodzą, ale to żadne wytłumaczenie. Dlatego brawo dla Pacers za reakcję, bo długo się w sumie nie zastanawiali nad tym zakazem, a i sam Tyrese Haliburton w pomeczowym wywiadzie nie miał oporu, żeby wprost powiedzieć, że to jego tata tutaj był w błędzie i zawinił. Ma nauczkę i oby wyciągnął z tego wnioski.

[Adam] I ostatni punkt ode mnie. Mamy kolejną nagrodę indywidualną. Zgarnął ją Dyson Daniels za Most Improved Player. Cholernie zasłużenie. Wiem, że np Cade zrobił progres, ale Daniels zmiażdzył wszystkich w statach przechwytów, a przy tym pokazał bardzo solidny atak i współprace. Atlanta dostała kozaka za nic. Fajna historia. Szkoda tylko, że Daniels (mimo, że wybrałem go z ostatnim wyborem draftu) nie dał mi zwycięstwa w fantasy:)

[Timi] Nie dostał nagrody dla najlepszego obrońcy – a moim zdaniem zrobił dużo w tym kierunku – to przynajmniej zgarnął statuetkę za największy postęp. Wielkie brawa, bo po transferze z Nowego Orleanu do Atlanty nie wiadomo do końca było, w jakim kierunku ta jego kariera pójdzie, a tutaj proszę. Dziś jest na pewno dla Hawks bardzo dużą nadzieją.