#478 Bostoński Tygodnik

Niedziela, czyli czas na Bostoński Tygodnik, gdzie porozmawiamy nie tylko o Bostonie, ale o NBA. Dziś kolejny odcinek, w którym porozmawiamy o naszej drużynie. Jak zawsze będzie to zbiór myśli ważnych, mniej ważnych, kompletnie nieistotnych – tym razem również z udziałem Adama. Zawsze dobrze jest pogadać, poplotkować i zostawić coś po sobie. Taki bonusik od nas dla was – bo “Dzień Święty należy Święcić”.

[Timi] Celtics ruszyli z fazą play-off. Na razie to jednak tylko pierwsza runda. Adrian na chwilę musiał zrobić sobie wolne, a na ten czas jego obowiązki przejmie Adam, który już w ubiegłym tygodniu dorzucił do Tygodnika swoje trzy grosze. Adam – witamy ponownie na naszych łamach! I od razu lećmy z grubej rury: jak wrażenia po zwycięstwie Celtów na otwarcie tegorocznej fazy play-off?

[Adam] Dzięki za przyjęcie i zaproszenie. Zawsze chętnie porozmawiam jak, któregoś z Was jest potrzeba chwilo zastąpić. Przechodząc jednak do samego spotkania to moja pierwsza opinia (może ciut pyszałkowata) jest taka, że to był mecz w dużej mierze zgodny z oczekiwaniem. Nasz atak lepszy niż ich obrona, ich obrona lepsza niż ich atak, ich atak dość słaby, a nasza obrona solidna. Druga opinia jest taka, że w tym pierwszym spotkaniu my mieliśmy głębie składu, a oni mieli w zasadzie tylko dwóch liderów.

[Timi] To zgodnie z tradycją będą plusy i minusy. Najpierw to, co dobre. Derrick White przypomniał nam wszystkim, że są takie mecze, gdzie jest w stanie być najlepszym graczem Celtics na boisku. Jest to niesamowity luksus mieć takiego zawodnika w składzie. Brawa także dla Pritcharda, który wniósł sporo świetnej energii z ławki. Nie trzeba było długo czekać na taki jego występ w fazie play-off. Natomiast w tym wszystkim kluczem był chyba Jrue Holiday. Nie widać tego po liczbach, ale w trzeciej kwarcie po prostu zaprowadził na parkiecie porządek.

[Adam] Plusem jest właśnie nasza głębia. Świetny White, bardzo dobry PP, przydatny Jrue, ale to (mimo, że nie wybitny) Tatum miał najlepszy +/-, a Porzingis miał np. 4 przechwyty i bloczek. Wielu naszych zagrało solidnie lub bardzo dobrze, a to, że to nie największe gwiazdy były tymi najlepszymi to tylko powód do zadowolenia, bo gwiazdy powinny robić swoje w kolejnych spotkaniach. Cieszy też to że mimo dobrej obrony Orlando lepiej dbaliśmy o piłkę niż oni i też trochę lepiej się tą piłką dzieliliśmy i w tym dość wolnym graniu byliśmy po prostu zdecydowanie bardziej efektywni.

[Timi] Na minus – no nie był to najlepszy mecz dla naszych liderów, choć obaj dołożyli cegiełkę do tego zwycięstwa. Tatum słabo rzucał, ale choćby na tablicach dał jak zwykle świetne wsparcie. Jednak największym minusem jest ten jego uraz kciuka po twardym faulu Caldwella-Pope’a. Jak tylko się okazało, że zagramy z Magic w pierwszej rundzie, to pojawiły się takie głosy, że to nie będzie wygodny rywal ze względu na fizyczność. Niektórzy zwracali uwagę na to, że ekipa z Orlando gra nie tylko twardo, ale też momentami na pograniczu fair play, a to może być dla Celtics niebezpieczne. No i już w pierwszym meczu to się niestety sprawdziło.

[Adam] Dla mnie na minus przede wszystkim uraz JT. Przed game 2 jest “doubtful” i osobiście spodziewam się, że nie zagra, a JT to w tym sezonie nasz zdecydowanie najlepszy gracz i nikt tu nie ma nawet podjazdu moim zdaniem. Wiele na nim opieramy, w zasadzie wszystko. Zobaczymy czy głębia pociągnie mecz bez niego. Co do brudnego grania to nie da się ukryć tego, że kilka zachowań graczy Orlando nie należało do tych uprzejmych. Niestety taka to będzie seria i trzeba to przetrwać. Obyśmy przetrwali cało. Co do samej gry naszych liderów to ani JT ani JB ani Porzi nie zagrali jakoś wybitnie, ale na moje każdy jeden był zawodnikiem plusowym i przydatnym dla ostatecznego wyniku. Drugi minusem jest to, że między innymi przez marną drugą kwartę sporo minut zagrał nasz podstawowy trzon. Tylko 1 minuta czyszczenia ławki to niezbyt dużo i życzyłbym nam tego aby udało się te spotkania zamykać wcześniej. Ale może już jestem rozpuszczonym kibicem C’s.

[Timi] Uwag kilka. Świetny jest Paolo Banchero i ta seria wyglądałaby na pewno dużo inaczej, gdyby Magic mieli do dyspozycji przede wszystkim Jalena Suggsa. Po tym pierwszym meczu widać jednak różnicę talentu, a jeśli Celtics będą w stanie trochę wcześniej wrzucać ten wyższy bieg – a nie dopiero po zmianie stron – to nie powinni mieć problemu żeby szybko się z rywalem rozprawić. Miejmy tylko nadzieję, że uda się uniknąć takich nieprzyjemnych sytuacji z udziałem bostońskich zawodników w kolejnych spotkaniach.

[Adam] O to to. To był mecz, który mogliśmy i może powinniśmy zamknąć wcześniej. Orlando nie grało niczego wybitnego, a w zasadzie grali praktycznie we dwóch właśnie Panem Banchero oraz Franzem. Bardzo słabo zagrali jednak pozostali. Oby tak było dalej. Co do samego Banchero to to się powoli robi Pan Koszykarz. Fajne w nim jest to, że on sam mówi, że często do JT dzwoni i się pyta o rady. Gość chce być lepszy i poprawia się cały czas. Orlando ma świetnych skrzydłowych i to takich na lata. Na ten moment brakuje im chyba jeszcze sporo innych klocków i mam szczerą nadzieję, że tak właśnie jest i ta seria to dalej pokaże. Ze względu jednak na to, że te mecze nie będą ani ładne ani super czyste warto je kończyć możliwie szybko.

[Timi] Spotkanie numer dwa i kolejne zwycięstwo. Już bez Tatuma, który rzeczywiście nie zagrał z powodu nadgarstka i opuścił tym samym swoje pierwsze w karierze spotkanie w fazie posezonowej. Pod jego nieobecność dużo więcej na siebie musiał wziąć Jaylen Brown, który przecież sam w ostatnich tygodniach zmaga się z urazem kolana i w sumie to od ponad miesiąca nie był wiodącą postacią Celtics. Ale dojechał. I to w naprawdę wielkim stylu. To był jeden z najlepszych jego występów w karierze w fazie play-off i w sumie głównie dzięki postawie Browna obrońcy tytuły są już w połowie drogi do kolejnej rundy.

[Adam] Uspokoiło mnie to zwycięstwo, ale mam nadzieję, że też nie uśpi zaangażowania naszych misiów. Jest bardzo dobrze (szczególnie, że udało się wygrać bez JT) ale minimum jeden meczyk w Orlando musimy wygrać. Oby od razu ten najbliższy.

[Timi] Na plus – o Brownie już wspomniałem, to teraz jeszcze dołożę kolejny udany mecz Paytona Pritcharda z ławki, świetne trójki Derricka White’a w czwartej kwarcie oraz zaraz 39-letniego Horforda, który nadal w 2025 roku daje tej drużynie fantastyczne minuty.

[Adam] Brown był wielki w tym spotkaniu. A tak jak napisałeś końcówka sezonu tego nie zapowiadała. Wziął granie na siebie i w zasadzie to on ten mecz wygrał. Pomogły mu rzuty White’a w końcówce i generalnie znowu ciut lepsza głębia składu. Al dobry jak wino. Niesamowity jest ten dziad. Drugi plus jest taki, że chyba wszyscy zdrowi po tym spotkaniu, a ostatni już najbardziej oczywisty to cieszy cholernie to, że udało się wygrać bez JT. Nie wiadomo kiedy lider wróci bo na Game 3 znowu jest doubtful ale fakt, że możemy wygrać bez niego daje nadzieję na szybkie zakończenie tej wojny. Oby.

[Timi] W minusach kolejna niebezpieczna sytuacja, tym razem z udziałem Porzingisa, który po ciosie w głowę od Bitadze zalał się krwią i potrzebował pięciu szwów. Reakcja łotewskiego środkowego była znakomita (i znów pokazała jak wielka jest miłość Porzingisa do fanów Celtics z wzajemnością), ale jednak to kolejny sygnał, że warto byłoby tę serię jak najszybciej zakończyć. Tak, nie było tutaj złego zamiaru i w fazie play-off ogólnie gra robi się twardsza, natomiast im szybciej gracze Magic znikną nam z oczu, tym lepiej. Był zresztą w drugiej kwarcie taki moment, gdy Caldwell-Pope niby przypadkowo wbiegł w Horforda. I zrobiło się gorąco. Potem też Horford zrewanżował się, gdy uderzył łokciem Cartera Jr. – no jest to bardzo fizyczna na razie seria i z jednej strony fajnie, że potrafimy odpowiedzieć, bo też nas zbuduje, ale z drugiej strony dodatkowe ryzyko jest nam absolutnie niepotrzebne. A po tych dwóch meczach wiemy już, że Magic będą szarpać, drapać i walczyć absolutnie do samego końca.

[Adam] Minusów mam ciut więcej. Główny taki, że nie podoba mi się nasza gra. Simple as that:). Gramy za bardzo indywidualnie, kończy ten który dostanie piłkę na połowie. Nawet w końcówce większość naszych akcji to były solo akcje Browna czy właśnie rzuty White’a. Wiem, że Orlando dobrze broni i jest trudniej, ale jak piłka chodzi mądrzej to się łatwiej wygrywa (tyle w teorii:) ). Drugi minus to to, że w żadnym spotkaniu nie zagraliśmy jeszcze kompletnego spotkania jako drużyna. Raz lepiej zagrał White, raz Brown, ale fajnie jakby wszyscy nasi grali swoje. Najbardziej wkurzyło mnie jednak to, że my znowu nie mogliśmy trwale uciec Orlando. Oni się trzymali jak rzepy. Jak tylko odskakiwaliśmy to od razu wracali i do końca byli groźni. Na prawdę nie można ich lekceważyć. Aha, a co do akcji z Gogą to na moje tu akurat absolutnie nic nie było. Żadnej złośliwości tylko przypadkowe starcie. Ale że gramy non stop na kontakcie to starć potencjalnie więcej…

[Timi] Uwag kilka – dwa mecze, dwa zwycięstwa i czas na pierwsze wyjazdowe spotkania. W ubiegłym roku dwukrotnie przegrywaliśmy starcia numer dwa u siebie (z Heat i Cavaliers), dlatego na pewno cieszy to, że mimo tych naszych problemów w Ogródku w sezonie zasadniczym udało się tym razem tego uniknąć, bo ja miałem o to trochę obawy. Zadanie na razie wykonane, nawet jeśli nie były to piękne wygrane. W fazie play-off styl ma zresztą drugorzędne znaczenie. Czas coś brzydko (albo pięknie – to obojętne) wygrać na Florydzie.

[Adam] Dokładnie tak. Dlatego tym bardziej cieszy, że udało się wygrać bez JT. I dlatego też trzeba coś w tym Orlando wygrać. Zagrajmy swoje.

[Timi] Nie udało się (pomimo powrotu do gry Tatuma) i to Magic mają swoje pierwsze zwycięstwo w tej serii. Abstrahując już od tego, co podziało się w końcówce – o wszystkim zadecydowała fatalna w wykonaniu Celtics trzecia kwarta i zaledwie 11 punktów, jakie udało się zdobyć przez 12 minut gry. Tak słabej kwarty nie widzieliśmy już dawno. A już wydawało się, że w drugiej odsłonie złapaliśmy wiatr w żagle i będziemy w stanie przejąć kontrolę nad meczem i nad serią. Tak sobie myślę, że w tej drugiej połowie zabrakło spokoju Jrue Holidaya, który z powodu urazu ścięgna udowego w tym spotkaniu na parkiecie się nie pojawił.

[Adam] Wielka szkoda. Obyśmy potraktowali to jako ostrzeżenie. Generalnie mało mogę dodać do tego co napisałeś. Fatalna trzecia kwarta i brak rozwagi kosztowały nas mecz. Oby to nas otrzeźwiło.

[Timi] Na plus – trudno po takim spotkaniu mówić o plusach. Może plusem byłby fakt, że mimo tak słabej trzeciej kwarty udało się w czwartej jednak nawiązać walkę. I wielka szkoda, że tam sędziowie w końcówce podjęli kilka decyzji, które ostatecznie trochę nam przeszkodziły. Jednak finalnie to my sami sobie najbardziej w tym meczu przeszkadzaliśmy.

[Adam] Sędziowie może i nie pomogli, ale to my ten mecz przegraliśmy sami. Plusem jest powrót JT. Nie spodziewałem się go, a wrócił i był momentami piękny.

[Timi] Na minus – przede wszystkim ta wspomniana trzecia kwarta, która była pokazem naszej bezsilności w starciu z defensywą Magic. Fatalnie to wyglądało. Przegrywamy też mocno w tych kluczowych elementach jak straty czy punkty drugiej szansy. I przez to dajemy tej słabej w ataku pozycyjnym ofensywie Orlando drugie życie. Co gorsza, już w trzecim kolejnym meczu tej serii gracz Magic popełnił przewinienie niesportowe. Tym razem Cole Anthony rzucił Jaylena Browna na parkiet, a po meczu okazało się, że przy upadku JB uszkodził sobie palec wskazujący. Niestety, im dłużej ta seria będzie trwać, tym będziemy tylko mocniej poobijani.

[Adam] Minusem będzie dla mnie Hauser. W tej serii nie pokazuje na razie praktycznie nic. Główny minus to jednak rozkoszna umiejętność naszej drużyny do tracenia piłki. 19 strat do diaska…

[Timi] Uwag kilka – przed nami mecz numer cztery i na tym teraz trzeba się skupić. Nie gramy na razie swojej najlepszej koszykówki i są jeszcze spore rezerwy. Porzingis i Hauser – tutaj przede wszystkim widzę pole do poprawy. Niedzielne starcie z naszej perspektywy nie jest “must win”, ale ta seria już jest dla nas mocno niebezpieczna. Ewentualne zwycięstwo otworzy drogę do zamknięcia serii w Bostonie. O reakcję drużyny po porażce jestem raczej spokojny, bo już nas przyzwyczaili do tego, że po przegranych potrafią doskonale odpowiedzieć.

[Adam] No właśnie. To jest mecz, który pokaże czy nas wkurzyła ta porażka czy jeszcze nie. W żadnym z 3 spotkań nie zagraliśmy wybitnie i zawsze czegoś brakowało. Obyśmy wreszcie zagrali swoje. Bardzo na to liczę, bo już zacząłem się trochę niepokoić.

[Timi] Payton Pritchard z nagrodą dla najlepszego szóstego gracza. Nie miałem żadnych wątpliwości, że on tę nagrodę zdobędzie. Ostatecznie wygrał ze sporą przewagą, bo dostał aż 82 głosy (na 100 dziennikarzy) na pierwsze miejsce. Świetna to jest historia. Wielkie brawa dla Pritcharda, który naprawdę tytaniczną pracą stał się niezwykle ważnym elementem bostońskiej drużyny. A w tym wszystkim warto dodać, że Brad Stevens sprawił, iż Payton jest na kontrakcie do końca rozgrywek 2027-28 i łącznie z obecnymi rozgrywkami przez cztery najbliższe sezony zarobi łącznie 30 mln dol.

[Adam] Jako nadworny pesymista bałem się, że ostatecznie to Malik Beasley zgarnie nagrodę. Cyferki miał być może lepsze niż nasz PP. Ale jest pięknie i nagrodę zgarnia nasz białasek. Payton Pritchard to jest fantastyczna historia. Przefantstyczna. Nie ukrywam, że przed poprzednim sezonem czułem że PP zrobi duży progres i nawet o tym gadaliśmy, że to będzie rok PP. Czym innym jest jednak zrobienie progresu (szczególnie jak zaczyna się z pozycji “nastego” gracza w rotacji i sporadycznych minut) a czym innym przejście na poziom najlepszego ławkowicza. Bardzo się też cieszyłem w momencie gdy podpisywaliśmy kontrakt, ale skłamałbym gdybym uznał, że on będzie aż tak zarąbiście korzystny jakim się okazał. Brawo Brad – jesteś kurde GOATem. Ale żeby nie było aż tak różowo to teraz PP musi to wszystko jeszcze udowodnić i potwierdzić dobrym graniem w czasie grania na poważnie czyli w PO.

[Timi] Jasne, że tak – ale on już rok temu w drodze po tytuł miał swoje momenty i to też był jego sukces. Wzrostu mu nie przybędzie, natomiast zawziętość i walka to są cechy, które pokazuje tak naprawdę od lat w tej najważniejszej części rozgrywek. I też dzięki temu ma już w dorobku kilka pamiętnych meczów dla Celtics w fazie play-off jak choćby siódme starcie przeciwko Bucks w 2022 roku czy otwarcie serii z Cavaliers przed rokiem. Warto dodać, że już w pierwszym meczu tegorocznej fazy play-off wyrównał swój rekord kariery w punktach, jeśli chodzi o mecze posezonowe. Oby tak dalej, bo nawet jeśli rywale biorą go sobie na cel przez wzgląd na jego niski wzrost, to wciąż jest w stanie dać Celtom ogromną wartość.

[Adam] Miał i jego cegiełka w 18′ jest zauważalna. W tym roku jednak ma o wiele więcej minut i o wiele ważniejsze zadanie. W finałach rok temu PP sprowadzał się jednak w dużym stopniu do akcji w kategorii cudu wynikających z rzutów z drugiego końca wszechświata. Teraz mam nadzieję, że w finałach będzie i że będzie grał jak na najlepszego szóstego gracza ligi przystało. Swoją drogą jak już o nagrodach indywidualnych rozmawiamy to pojawiają się kolejne i np. Evan Mobley został DPOY, a od nas głosy dostał tylko White. Czyżby liga nie doceniała naszej obrony?

[Timi] Może tak być, bo ta nasza defensywa nie była w ubiegłym sezonie zasadniczym aż tak dominująca jak wcześniej. White przebił się ze swoimi fantastycznymi blokami, ale poza tym media stawiały jednak na innych zawodników. Myślę, że najbardziej rozczarowany to i tak może być Dyson Daniels, bo miał naprawdę sporą szansę na tę nagrodę. Drugie miejsce dla tego młodego Australijczyka to wciąż jednak jest spore wyróżnienie i pewnie zapowiedź tego, że w kolejnych latach powinien regularnie plasować się w ligowej czołówce.

[Adam] Dużo ciekawego dzieje się też jednak w innych seriach. Pozwolę sobie od razu zwrócić uwagę na te moim zdaniem najciekawsze. Z naszego punktu widzenia fajne rzeczy dzieją się w serii Nowy York vs Detroit Pistons. Mamy 1-1, dwa dość zażarte spotkania, a dodatkowo gracze NYK grają w większości po 40+ minut. Mam nadzieję że poradzimy sobie z Orlando. Byłoby świetnie jakbyśmy wpadali na zmęczonych rywali. Ale tu nie ma co gdybać na razie. Druga super ciekawa para to LAL vs Sota. Trochę sobie bajdurzyłem tydzień temu, że to Lakers to wielka niewiadoma, ale ten pierwszy mecz przede wszystkim pokazał, że to naprawdę tak jest. A jak Ty patrzysz na inne rywalizacje i co Cię na razie najbardziej zaskakuje lub ciekawi?

[Timi] Pistons wygrali mecz play-off po 17 latach i pokazali, że nie będą tylko chłopcem do bicia, mimo że to dla nich powrót na salony po jednym z najgorszych okresów w historii klubu. Dla nas oczywiście im więcej spotkań w tej serii, tym lepiej, choć też taka twarda i wyrównana seria na początek play-off może być dla zwycięzcy bardzo budująca. Co ciekawe, po dwóch kolejkach w Konferencji Wschodniej tylko w rywalizacji Pistons-Knicks jest remis. Na Zachodzie z kolei tylko w jednej parze (Thunder-Grizzlies) remisu… nie ma. Dużego zaskoczenia na razie więc nie ma, bo takich rozstrzygnięć można się było w miarę spodziewać. A największe grzmoty lecą w serii Nuggets-Clippers, która ma potencjał by być “all-time”.

[Adam] Jak Ci odpowiadam to jest piątek rano i jestem już po spotkaniu nr 3. I kurczę nie cieszę się z jego wyniku. Detroit mogło wyjśc na prowadzenie, ale tego nie zrobili. Tak czy siak ta rywalizacja chyba na razie najciekawsza na wschodzie. Oby była długa (a nasza nie:) ). OKC idą po swoje na Zachodzie. Dzisiaj w nocy powinni przegrać, a i tak cudem wyrwali Game 3 i tam już wszystko jest ustalone. Kontuzja Ja pokazuje jednak dokładnie dlaczego warto jest zamykać mecze i serie asap. Nuggets-LAC na razie jest przepiękną rywalizacją, ale szala przechyla się coraz bardziej na korzyść drużyny z LA. Zobaczymy czy Denver wrócą, ale Harden, Kawhi i spółka na razie imponują. GSW za to mają kłopoty i marzenia o ostatnim tańcu może pokrzyżować kontuzja Jimmiego. Zobaczymy jak to się potoczy. Fajne te Playoffy na razie w tym roku.