Czy Pelicans poczekają za Celtics?

Jak już dobrze wiecie, Boston Celtics najpewniej od lat przygotowali się do walki o Anthony’ego Davisa, a w momencie, gdy ten pojawił się na rynku to Celtowie są jedynym zespołem, który po Davisa transferować nie może. Ten zakaz to efekt ligowych reguł i zniknie dopiero latem, gdy Kyrie Irving podpisze nową umowę. W związku z tym, generalny menedżer Danny Ainge zachęca New Orleans Pelicans, by zaczekali za Bostonem. Trwają bowiem rozmowy między Los Angeles Lakers a Pelicans i po śmiesznie niskiej pierwszej ofercie pojawiła się kolejna, która znacznie bardziej odpowiada wymaganiom drużyny z Nowego Orleanu. Mimo to, zdaje się, że Pelikany nie są tak chętne do robienia wymiany z Lakers i rzeczywiście mogą na Celtów poczekać.

W ostatnich dniach nikt już nie kryje się z tym, że Anthony Davis i jego obóz bardzo mocno naciskają na transfer do Lakers. W poniedziałek pojawiła się nawet lista klubów, z którymi Davis przedłużyłby kontrakt i prócz Lakers znaleźli się tam także Clippers, Bucks oraz Knicks, czyli zespoły, które nie mają czym zachęcić Pelicans do wymiany. Nie znalazł się tam Boston i to kolejny już sygnał, że obóz Davisa chce zrobić wszystko, by wysłać 25-latka do Los Angeles jeszcze przed czwartkowym trade deadline. W poniedziałek poznaliśmy też kolejną ofertę LAL.

Lakers zaproponowali, że wezmą jeszcze kontrakt Solomna Hilla, a w zamian wyślą do Nowego Orleanu paczkę złożoną z Lonzo Balla (LaVar już zapowiedział, że jego syn wolałby zagrać w Phoenix), Kyle’a Kuzmy, Brandona Ingrama, Rajona Rondo (wielki powrót!), Lance’a Stephensona, Michaela Beasleya oraz dwóch wyborów w pierwszej rundzie draftu. Po pierwsze, nawet jeśli Lakers podpisaliby po takiej wymianie umowę z Carmelo Anthonym to tak czy siak skład będzie musiał uzupełnić być może nawet sam Magic Johnson.

Po drugie, według raportów Pelicans nie są zadowoleni z tej oferty. Niby ma wszystko, czego by oczekiwali (są młode talenty, są wybory w drafcie i jest nawet pomoc w wyczyszczeniu salary cap), ale w Nowym Orleanie nie są pewni, czy którykolwiek z młodych zawodników Lakers ma rzeczywiście tak duży potencjał jak… Jayson Tatum. Dodatkowo, ostatnie doniesienia wskazują na to, że Pels chcą nie dwóch, lecz aż czterech wyborów w pierwszej rundzie draftu – tym bardziej, że przecież te wybory od Lakers to nie będą wcale wysokie numery.

Wiele wskazuje więc na to, że Pelicans starają się ugrać jeszcze więcej i dojście do porozumienia przed czwartkiem może okazać się trudne. Na dodatek, w Bostonie wcale się nie przestraszyli tego, że Celtics nie ma liście Davisa i Ainge nadal chce włączyć się do tej walki latem. Celem bostońskiego klubu jest sparować Davisa z Irvingiem, ale wedle raportów Celtowie są na tyle zainteresowani Davisem, że zrobiliby ten ruch po środkowego niezależnie od planów Kyrie’ego. Wszystko to sprawia, że Pels coraz mocniej wierzą, że uda im się wyciągnąć Tatuma.

I tu pojawia się pytanie: czy warto? Tym bardziej patrząc na to, jak mocno Davis naciska na transfer do Lakers. Z jednej strony, wiele się może pod tym względem zmienić. KG też nie chciał do Bostonu, Paul George był pewniakiem do przejścia do Los Angeles. Być może zaraz po trade deadline usłyszymy, że Davis coraz cieplej patrzy w kierunku wspólnej gry z Irvingiem w momencie, gdy plan natychmiastowego przejścia do Lakers spali na panewce. Z drugiej strony, byłoby to jednak spore ryzyko dla Celtów, tym bardziej oddając za Davisa tak dużo.

Tak czy siak, do czwartku trochę się nam wyjaśni. A kilka godzin po trade deadline… starcie z Lakers.