Podsumowanie trójstronnej wymiany

Danny Ainge zbiera coraz więcej picków w drafcie – wysyłając Jordana Crawforda oraz MarShona Brooksa do Warriors zapewnił sobie co najmniej trzy drugorundowe wybory w drafcie, które się jednak równie dobrze okazać jednym wyborem w pierwszej i jednym wyborem w drugiej rundzie. Trzeba też sobie powiedzieć, że wymianę tę – przynajmniej z punktu widzenia kibica C’s – będzie można ocenić dopiero za ponad rok. To bowiem wtedy będziemy wiedzieć, czy Celtowie rzeczywiście zyskali wybór w pierwszej rundzie draftu zależy od postawy 76ers w przyszłym sezonie. Teraz można ją oceniać jedynie powierzchownie i na pierwszy rzut oka nie wydaje się ona dobra dla C’s. To jednak tylko na pierwszy rzut oka.

Jeśli chodzi o Warriors oraz Heat to można z łatwością stwierdzić, że obie te drużyny skorzystały na tej wymianie. Warriors zyskali całkiem solidnego w tym sezonie zmiennika dla Stephena Curry’ego, który powinien bez problemu odnaleźć się w systemie Marka Jacksona. No i otrzymali też dwa schodzące kontrakty. Heat z kolei pozbyli się ciążącej umowy Joela Anthony’ego, dzięki czemu zaoszczędzą ogółem ponad $11 milionów dolarów. Dodatkowo, będą też mogli zatrudnić na przykład takiego Andrew Bynuma. My powinniśmy się jednak skupić na tym, dlaczego ta umowa jest całkiem dobra również dla Celtów.

Przede wszystkim, trzeba sobie jasno powiedzieć: nie było takiej opcji, żeby Celtowie otrzymali za Jordana Crawforda wybór w pierwszej rundzie draftu. Nawet jeśli na osłodę mieliby jeszcze dorzucić MarShona Brooksa. Tymczasem Ainge wyczarował potencjalny wybór właśnie w pierwszej rundzie draftu, którego jedynym minusem jest kontrakt Joela Anthony’ego. Jeśli jednak Heat mieli oddać ten potencjalny wybór w pierwszej rundzie to Ainge musiał zgodzić się na przejęcie Anthony’ego. Warto też tutaj dodać, że nawet Chicago Bulls nie dostali gwarantowanego wyboru w drafcie w niedawnej wymianie Luola Denga z Cleveland Cavaliers.

Również i Celtics nie otrzymali gwarantowanego wyboru w drafcie, ale za to dali sobie przynajmniej szansę (i to całkiem niezłą, jak się zaraz okaże) na pozyskanie takiego wyboru, oddając dwóch zawodników, z którymi i tak nie wiązano przyszłośc, i którzy zapewne i tak po sezonie by z drużyny odeszli. Od teraz przyszłość trzeba będzie wiązać z 76ers i uważnie patrzeć, co się dzieję w Filadelfii. Sixers w tym sezonie w zasadzie na pewno już nie awansują do playoffs, natomiast w następnym (co jest koniecznością, aby Celtowie otrzymali pick w pierwszej rundzie – jeśli im się nie uda, wtedy do Bostonu powędrują dwa wybory w drugiej rundzie) jest już to możliwe. W zepsole jest Michael Carter-Williams, wciąż nie zadebiutował Nerlens Noel, a nie zapominajmy, że 76ers będą pewnie wybierać całkiem wysoko w tegorocznym naborze i to zapewne nieraz, gdyż mają jeszcze wybór od Pelicans pozyskany w wymianie Jrue Holidaya. To wszystko w połączeniu ze słabością Konferencji Wschodniej sprawia, że Sixers już w przyszłym sezonie mogą się spokojnie bić o fazę posezonową.

Jeśli uda im się tam awansować to wtedy będzie mogli spojrzeć na tę wymianę jak na bardzo dobry ruch Ainge’a. Jeśli jednak im się nie uda to i tak będzie to przynajmniej dobry ruch bostońskiego GM-a. Za $3.8 milionów dolarów pozyskał on trzy drugorundowe wybory w drafcie, które mogą być bardzo przydatne w ewentualnych wymianach i dorzucone niejako na osłodę. Poza tym, w obecnych czasach wybory w drugiej rundzie draftu są chyba tak wartościowe jak jeszcze nigdy, bowiem dzięki nim zespoły mogą pozyskać całkiem utalentowanego zawodnika z niezłym upside’em, który na dodatek będzie w zasadzie na śmieciowym kontrakcie. Dodatkowo, jeśli Joel Anthony zdecyduje się wykorzystać opcję zawodnika na przyszły sezon to sam w sobie stanie się kolejnym – całkiem zresztą wartościowym – kapitałem dla Ainge’a. No, w zasadzie nie sam Anthony, ale jego schodzący kontrakt.

Ainge po raz kolejny zrobił więc wymianę, która daje mu kapitał przy ewentualnych kolejnych wymianach. Możemy być w zasadzie pewni, że nie jest to ostatni ruch Danny’ego w tym okienku transferowym. W kolejce czeka przede wszystkim Brandon Bass, ale z Bostonem równie dobrze mogą się pożegnać Kris Humphries czy Jeff Green. Niektórzy mówią, że ta trójstronna wymiana – przez umowę Anthony’ego – godzi w płynność finansową po zakończeniu tego sezonu. To fakt, godziłaby, gdyby Celtowie szykowali się na podpisanie LeBrona Jamesa czy Carmelo Anthony’ego. Tymczasem Ainge dodał do salary cap tylko $3.8 milionów dolarów, co można mu wybaczyć, biorąc pod uwagę to, że ledwie kilka dni wcześniej wytransferował Courtneya Lee i jego przepłaconą umowę. Dzięki temu, Celtowie tak czy siak będą mieli grubo ponad $10 milionów dolarów na wolnych agentów już w tegorocznym okienku transferowym i jeszcze lepszą sytuację w okienku następnym.

Ta wymiana to także kolejny powód dla radości dla tankowców, bowiem jest to wymiana, która – mimo wszystko – wyraźnie osłabiła bostoński zespół i jednocześnie znacząco odciążyła zapchany na początku sezonu backcourt. Dość powiedzieć, że w spotkaniu z Raptors coach Stevens miał do dyspozycji ledwie trzech obrońców, podczas gdy sytuacja taka jeszcze niedawno nie byłaby w ogóle do pomyślenia. Podsumowując, nie jest to dla Celtów bardzo dobra wymiana, lecz po prostu dobra. W pełni będzie można ją jednak ocenić dopiero wtedy, gdy dowiemy się, czy Celtowie rzeczywiście zyskali dzięki niej wybór w pierwszej rundzie draftu.