Będą wielkie wyróżnienia dla Garnetta

Nadchodzą bardzo wyjątkowe miesiące dla Kevina Garnetta, którego kariera zostanie w niezwykły sposób uhonorowana. Dzień po dniu okazało się, że KG nie tylko dołączy do koszykarskiej Hall of Fame, ale też zobaczy jak #5 wędruje pod dach TD Garden.

W czwartek Boston Celtics ogłosili w trakcie meczu, że w sezonie 2020/21 zastrzeżony zostanie numer, z jakim Kevin Garnett w latach 2007-2013 grał dla Boston Celtics. W tym czasie Celtowie przeszli totalną zmianę kulturową i zdobyli jedno mistrzostwo i raz byli w finale, choć w początkach tej ery byli na tyle dominujący, że gdyby nie kontuzje to zapewne zdobyliby przynajmniej jeszcze jeden tytuł.

Będzie to druga ceremonia zastrzeżenia numeru w ostatnich latach po tym jak w lutym 2018 roku swój numer pod kopułą TD Garden wciągnął Paul Pierce, inny członek tamtej mistrzowskiej drużyny. O tym, że podobny zaszczyt spotka Garnetta nikt w Bostonie nie miał wątpliwości – właściciele klubu zdradzili, że już w 2008 roku było to jasne, bo KG wraz ze swoim przyjściem „zmienił wszystko”.

Nie wszyscy wiedzą, że Garnett był wtedy bardzo blisko przejścia do… Los Angeles Lakers. Bardzo chciał bowiem dołączyć do Kobe Bryanta, ale ten ponoć nie odebrał dwóch jego telefonów. W międzyczasie przekonywać zaczął go Danny Ainge, a generalny menedżer Celtics zdołał roztoczyć na tyle imponującą wizję, że KG zdecydował się na Boston. Dziś jak sam mówi nie chce wielkiej ceremonii w stylu Pierce’a.

Ale sęk w tym, że Garnett na tę ceremonię – nieznana jest jeszcze dokładna data – przyjedzie już najpewniej jako członek Hall of Fame. 43-latek jest bowiem jednym z finalistów (obok m.in. Bryanta czy Tima Duncana), którzy już w sierpniu mogą dołączyć do koszykarskiej hali sław. Ogłoszenie nazwisk, które zostaną przyjęte już 4 kwietnia – patrząc jednak na karierę KG raczej nie ma tu wątpliwości.