$115 milionów dolarów – tyle może zarobić Jaylen Brown w ciągu czterech lat, jeśli spełni wszystkie założenia swojego nowego przedłużenia kontraktu. To ogromna liczba, która szokuje, choć niektórzy starają się zrozumieć Celtów.
Dziś wiemy już, że Brown na pewno dostanie $103 miliony, bo tyle ma zagwarantowane. Pozostałe $12 milionów to suma zależna od celów, jakie stawia się przed skrzydłowym. Dodatkowe $8 milionów dostanie jeśli zdobędzie nagrodę MVP bądź DPOY albo dostanie się do któregoś z All-NBA Teams, a kolejne $4 miliony jeśli zagra 65 lub więcej meczów, zespół wygra co najmniej 49 meczów w RS i awansuje do drugiej rundy fazy play-off.
"Jaylen is a true professional who did a great job accepting his role last season, and he is a major part of our championship goals.” ☘
Full release: https://t.co/aCgwz2x15n pic.twitter.com/zfy4ihySiw
— Boston Celtics (@celtics) October 21, 2019
Tak czy siak, ponad $100 milionów dolarów to spora kwota, choć nie jest to kontrakt maksymalny o jaki Brown mógł się starać. Podstawowa kwestia jest jednak oczywista: czy skrzydłowy Celtów zasługuje na tak duże pieniądze? Na ten moment na pewno nie. Bostoński zawodnik przez te trzy lata gry w Bostonie nie doszedł do poziomu, który usprawiedliwiałby płacenie mu ponad $25 milionów dolarów za jeden sezon.
Celtics z pewnością mają nadzieję, że Brown do tego poziomu nie doszedł jeszcze. Płacą sporą cenę za potencjał i pewne rzeczy, których nie da się w tej chwili przewidzieć. W Bostonie muszą jednak bardzo mocno wierzyć w etykę pracy zawodnika, skoro zdecydowali się dać mu już teraz tak ogromne pieniądze. Mogli przecież poczekać i sprawdzić, ile wart jest Brown, który w przyszłym roku byłby zastrzeżonym wolnym agentem.
Dlaczego więc zdecydowali się dać mu ten wielki kontrakt już teraz? Najprawdopodobniej z obawy, że latem przyszłego roku jakiś zespół z workiem pieniędzy stawiłby się pod domem Browna, a Celtics chcąc go zatrzymać musieliby wyrównać ofertę jeszcze większego kontraktu. To plus fakt, że inne opcje zakładały: utratę go za nic albo wątpliwy transfer w trakcie sezonu, gdzie rozmieniałoby go się niejako na drobne.
Celtics doskonale wiedzą także, że latem przyszłego roku tak czy siak nie byliby graczem na rynku wolnych agentów. I teraz dwie rzeczy. Po pierwsze, większość gwiazd jakie trafiają ostatnio na rynek woli Los Angeles. Po drugie, mimo tego Celtom i tak udaje się podpisywać dobrych lub bardzo dobrych FAs. Ale skoro ci najlepsi nie palą się zbytnio do gry dla Celtics to w Bostonie chcą stworzyć sobie takich samemu.
Brown, wybrany z trójką w drafcie w 2016 roku, z pewnością ma ogromny potencjał, choć w ciągu trzech sezonów nie miał na tyle regularnej formy, by móc z pewnością powiedzieć, że na ten kontrakt zasłużył (albo zasłuży, skoro to inwestycja w potencjał). Bardzo optymistycznie zakładają więc w Bostonie, że 22-latek – w czwartek będzie obchodził 23. urodziny – będzie takich pieniędzy wart, a inne czynniki pomogły podjąć taką decyzję.
Ogółem, są to:
- Celtics mocno wierzą w Browna i jego potencjał,
- Celtics tak czy siak nie byliby graczem na rynku wolnych agentów,
- Celtics (właściciele) nie mają problemu by płacić podatek od luksusu.
Dodatkowo, trudno znaleźć też lepszą alternatywę dla Celtów w tym momencie. Przy okazji od przyszłego sezonu będzie w drużynie spory kontrakt wciąż młodego zawodnika, którym w razie potrzeby będzie można handlować. W tym sezonie będzie to utrudnione, gdyż ewentualny transfer Browna musiałby uwzględniać w obliczeniach kwotę przedłużenia, co sprawia że taka wymiana wymagałaby sporej gimnastyki finansowej.
22-latek może więc teraz skupić się w pełni na grze, a fani Celtics mają nadzieję, że podobnie jak w przypadku Marcusa Smarta, nowa umowa sprawi, iż skrzydłowy rozegra najlepszy sezon w karierze i zrobi spory krok do przodu. Jeszcze jedna rzecz: Jaylen Brown będzie w wieku Buddy’ego Hielda, który w poniedziałek też podpisał przedłużenie umowy ($90 milionów na cztery lata), gdy te kontrakty dobiegną do końca.
Słowem podsumowania: zdecydowana większość głosów każe sądzić, że Boston Celtics przepłacili za Browna, bardzo optymistycznie zakładając, że skrzydłowy dobije do poziomu all-star. Tym samym kładą wszystkie nadzieje w trzonie Kemba Walker – Jayson Tatum – Jaylen Brown. Trójka ta w sezonie 2021/22 (jeśli w przyszłym roku umowę przedłuży też Tatum) może zarabiać łącznie ponad $100 milionów dolarów za rok gry.