Liga letnia w Vegas za nami, a kibic NBA w zasadzie może zapaść w… sen zimowy. Przed nami długie tygodnie oczekiwania na nowy sezon, dlatego wróćmy jeszcze na chwilę do tego co działo się w Nevadzie.
Czas na małe podsumowanie ligi letniej w wykonaniu Boston Celtics. Na pierwszy ogień trójka zawodników, którzy zachwycili w Vegas najbardziej, przynajmniej pod kątem tego, co najmocniej interesuje kibica w Bostonie.
- Carsen Edwards: 19.4 punktów, 3.8 zbiórek, 1.4 asyst, 48 FG%, 47 3P%
To był najlepszy punktowo występ Celta w lidze letniej od piętnastu lat! Edwards oddawał prawie dziewięć trójek w każdym meczu, ale co bardziej imponujące trafiał prawie 47 procent swoich prób zza łuku. Potrafi to robić na wiele różnych sposobów, w tym także jako gracz z piłką w akcjach pick-and-roll czy gracz bez piłki, który znajduje sobie pozycję po serii zasłon.
Fakt faktem, że Edwards przez swój wzrost będzie z reguły jednym z najmniejszych graczy przebywających na parkiecie, lecz twarda gra w obronie, siła i przede wszystkim ta wszechstronność w ataku czynią z niego potencjalny przechwyt dla Celtów. Przypomnijmy: Edwards został wybrany na początku drugiej rundy tegorocznego draftu, a już złożył podpisy na 4-letniej umowie z Celtics i kontrakcie sponsorskim z Adidasem.
- Robert Williams: 9.0 punktów, 9.8 zbiórek, 1.8 bloków, 52 FG%
Timelrod potrzebował bardzo mało czasu, by pokazać, że w składzie Celtics w Vegas był jednym z najlepszych graczy. Na otwarcie rozgrywek wyglądał jeszcze na nieco zagubionego, ale w każdym kolejnym meczu pokazywał się z bardzo dobrej strony, by na koniec wyglądać jak gracz, który naprawdę ma szansę odgrywać ważną rolę dla Bostonu już w przyszłym sezonie. To ważne, biorąc pod uwagę zmiany pod koszem Celtics.
Jeszcze jedna ważna rzecz, o której wiedzieliśmy, choć nie wszyscy: Robert Williams potrafi naprawdę dobrze podawać. Fascynuje nas jego niesamowity atletyzm, który pozwala mu z łatwością poruszać się na wysokości obręczy, ale podania to coś, co czyni z niego naprawdę ekscytującego zawodnika. Bo jak inaczej nazwać tego typu podkoszowego, który może dyrygować ofensywą ze szczytu trumny, posyłając perfekcyjne podania i crossy.
- Grant Williams: 13.0 punktów, 6.0 zbiórek, 1.8 asyst, 47 FG%, 37 3P%
W pięciu meczach bostoński zespół był o 74 punkty lepszy od rywali, kiedy Grant Williams przebywał na parkiecie. To dobry testament dla tego zawodnika, który po prostu dobrze wpływa na przebieg gry. Po obu stronach parkietu. W defensywie potrafi znakomicie czytać grę i zajmować odpowiednie pozycje, także przy próbie wymuszania faulu w ataku, co zresztą kilka razy mu się w Vegas bardzo dobrze udało.
W ataku nie tylko pokazał, że potrafi punktować na wiele różnych sposobów, ale też przypomniał, że porównania do Horforda nie były wcale przesadzone. Podobnie jak były już zawodnik Celtics potrafi on bowiem świetnie znaleźć partnera i udowadnia, że jest po prostu mądrym zawodnikiem, który – raz jeszcze – dobrze czyta grę. Do tego trafił też solidne 7/19 zza łuku, co będzie jednym z kluczy dla zdobycia większych minut już w pierwszym sezonie.
W części drugiej: Tremont Waters, Tacko Fall, Max Strus.