Anthony Davis nie dla Celtics – środkowy w sobotę wylądował ostatecznie w Los Angeles Lakers. Coraz częściej słyszymy też, że Celtics tracą wiarę, iż w zespole pozostanie Kyrie Irving. Czy to wszystko oznacza, że Danny Ainge powinien wcisnąć tego lata przycisk z napisem “reset”?
Rozwiązała się saga z Anthonym Davisem, choć teraz przed Los Angeles Lakers jeszcze jedno trudne zadanie: trzeba otoczyć LeBrona Jamesa oraz Davisa na tyle dobrymi zawodnikami, aby ten zespół rzeczywiście mógł walczyć o mistrzostwo. AD w Mieście Aniołów to także ważna informacja dla kibiców Celtics – niektórzy liczyli, że środkowy jednak wyląduje w Bostonie, inni są zadowoleni z takiego obrotu spraw.
Teraz zdaje się generalny menedżer Danny Ainge ma już tylko trzy scenariusze w grze:
- Dać tej drużynie jeszcze jedną szansę, próbując przekonać Kyrie’ego Irvinga do pozostania.
- Pogodzić się z odejściem rozgrywającego, ale zrobić usprawnienia, które pozwolą zostać w czołówce.
- Odpuścić nie tylko Irvinga, lecz także innych wolnych agentów (w tym Horforda) i zrobić reset.
Wiele wskazuje na to, że Celtowie woleliby wprowadzić w życie scenariusz numer jeden, może nie do końca z tym samym składem co przed rokiem, ale na pewno z Irvingiem w roli głównej. Jeżeli jednak okaże się, że Kyrie zdecydował się już opuścić Boston to Ainge może wtedy zwrócić się w kierunku takich graczy jak Mike Conley czy Clint Capela, aby bostoński zespół pozostał w rywalizacji i nadal walczył o najwyższe cele.
Ale jest jeszcze jedna opcja, która zakłada reset totalny. Jeżeli odejdzie Irving to może Al Horford zechce poszukać sobie klubu, w którym na “stare lata” będzie jeszcze w stanie powalczyć o mistrzostwo? A bez Horforda i Irvinga w zasadzie już nic nie będzie powstrzymywało Celtów przed tym, aby poszukać czegoś nowego. Tym bardziej, że w takim scenariuszu Bostończycy mogliby mieć naprawdę sporo miejsca w salary cap.
Musieliby wtedy zrzec się praw do wszystkich wolnych agentów (Irving, Horford, Morris, Rozier, Theis i Wanamaker). Opcję gracza wykorzystał już Aron Baynes, więc jego kontrakt znajduje się w księgach na przyszły sezon. Semi Ojeleye ma kontrakt niegwarantowany, a razem z nim i trzema wyborami w drafcie w zespole jest 11 zawodników, więc trzeba uzupełnić jednym miejscem (URC) do 12. Tak by to wtedy wyglądało:
Zawodnik | 2019/20 |
Gordon Hayward | $32,700,690 |
Marcus Smart | $12,553,571 |
Jayson Tatum | $7,830,000 |
Jaylen Brown | $6,534,829 |
Aron Baynes | $5,453,280 |
#14 pick | $3,500,000 |
Guerschon Yabusele | $3,117,240 |
#20 pick | $2,600,000 |
#22 pick | $2,400,000 |
Robert Williams | $1,937,520 |
Semi Ojeleye | $1,618,520 |
Uncomplete Roster Charge (URC) | $838,464 |
Łącznie: | $81,084,114 |
Salary cap: | $109,000,000 |
Cap space: | $27,915,886 |
Czyli trzon drużyny w graczach takich jak Hayward, Smart, Brown i Tatum, a do tego prawie $28 milionów dolarów do wydania na rynku wolnych agentów. Mogłoby być więcej, gdyby Ainge zdecydował się pozbyć np. Baynesa i/lub Yabusele albo spakował te wybory w drafcie i zamienił je na jeden. Koniec końców, przy odpowiednich ruchach Celtowie mogliby mieć nawet więcej cap space niż Lakers i starczyłoby im na umowę maksymalną.
Pytanie tylko, czy takie odcięcie się od wszystkich, którym tego lata mogą skończyć się umowy (wszak Horford ma opcję gracza i cały czas zastanawia się co zrobić) to dobry pomysł. Czy taki trzon będzie w stanie skusić jakąś gwiazdę? Czy jednak nie byłoby lepiej zostawić Big Ala w zespole, spróbować podpisać nowe umowy z Morrisem i nawet Rozierem, który bez Irvinga może znów rozwinąłby skrzydła? Co o tym wszystkim myślicie?