Do końca sezonu regularnego Boston Celtics zostało już tylko siedem spotkań – drużyna na całe szczęście przerwała we wtorek serię czterech kolejnych porażek, wygrywając w Cleveland. Dzięki temu Celtowie cały czas są w grze o czwarte miejsce w konferencji wschodniej (bo na trzecie szanse mają już tylko matematyczne). Końcówka sezonu to jednak nie tylko okazja do tego, by rozpocząć fazę play-off w TD Garden. To przede wszystkim jeszcze siedem meczów, by przygotować się do playoffs i złapać odpowiedni rytm. Łatwo jednak nie będzie, gdyż przed Celtami kilka trudnych pojedynków, przede wszystkim ze względu na to, że zmierzą się z zespołami, które o awans do fazy posezonowej jeszcze walczą.
Celtowie sami zapewnili sobie we wtorek piąty z rzędu udział w fazie play-off, choć oczekiwania kibiców były i są zdecydowanie większe. W tej chwili podopieczni Brada Stevensa mają bilans 44-31 i trudno będzie im dobić nawet do granicy 50 zwycięstw. Musieliby bowiem wygrać co najmniej sześć z ostatnich siedmiu spotkań. Jest to oczywiście możliwe, choć forma bostońskiej drużyny nie daje ostatnio zbyt dużych powodów do optymizmu, podobnie zresztą jak cały ten sezon regularny, który miał przecież wyglądać zupełnie inaczej.
Tak czy siak, bostońska drużyna cały czas musi walczyć o to, by przynajmniej w pierwszej rundzie fazy play-off mieć przewagę parkietu. Na ten moment Celtics są na piątym miejscu w konferencji i z bilansem 44-31 tracą jeden mecz do czwartych Indiana Pacers (bilans 45-30). Jak rysuje się te siedem meczów, które jeszcze przede nami?
- 29 marca vs Pacers (45-30)
- 30 marca at Nets (38-37)
- 1 kwietnia vs Heat (36-38)
- 3 kwietnia at Heat (36-38)
- 5 kwietnia at Pacers (45-30)
- 7 kwietnia vs Magic (37-38)
- 9 kwietnia at Wizards (31-45)
Dwa bardzo ważne mecz z Pacers, trzy spotkania u siebie i cztery na wyjeździe, a do tego cztery mecze z zespołami, które cały czas walczą o najlepszą ósemkę na Wschodzie. Najważniejsze będą te dwa spotkania z drużyną z Indianapolis, które najpewniej zadecydują o tym, który z zespołów zajmie czwarte, a który piąte miejsce w konferencji. Dwa zwycięstwa Celtów pewnie załatwiłyby sprawę i dałyby wytchnienie (w perspektywie rozpoczęcia playoffs w Bostonie), choć trzeba by jeszcze wygrać przynajmniej kilka z tych pozostałych pięciu meczów.
A tutaj też łatwo nie będzie, bo zarówno Nets, jak i Heat oraz Magic (i jeszcze Detroit Pistons) cały czas walczą o zapewnienie sobie awansu i zespoły te dzieli w tabeli naprawdę niewiele. Na ten moment w najlepszej sytuacji są Nets (38-37), tuż za nimi plasują się Pistons (37-37), a ósemkę Wschodu zamykają rewelacyjni ostatnio Magic (37-38 i sześć kolejnych zwycięstw), lecz tuż za nimi bardzo blisko znajdują się Heat (36-38). Najtrudniejsze zadanie przed Charlotte Hornets (35-39), choć Szerszenie wygrały cztery ostatnie spotkania z rzędu.
Celtics trafią więc w sam środek tej walki, a sami nie mogą przecież odpuścić. Ciekawe starcie zostało im na koniec sezonu: Celtowie zagrają w Waszyngtonie i jest to jedyny ich rywal, który o nic już nie walczy. Warto jednak pamiętać o tym, że z perspektywy Celtics i ich wyboru od Memphis Grizzlies dobrze by było, aby Wizards zakończyli sezon z lepszym bilansem niż Grizzlies. Wszystko po to, aby Misie wylądowały w najgorszej ósemce sezonu, by zwiększyć szanse na to, że ich wybór nie trafi do Bostonu jeszcze teraz, co byłoby dla Celtów korzystne.
Możliwe więc, że Celtowie ten ostatni mecz sezonu trochę odpuszczą, lecz wszystko zależy od tego jak wtedy będzie wyglądać sytuacja. Przed rokiem tego komfortu w końcówce sezonu było trochę więcej i zawodnicy dostali trochę wolnego przed fazą play-off, lecz teraz sytuacja wygląda o wiele gorzej i Bostończycy cały czas muszą walczyć. Dodatkowo, przed nimi ostatnie dwa tygodnie na to, by złapać rytm, pokazać dobry basket i naładować się dobrą energią przed najważniejszą częścią sezonu, ale też by dać kibicom jakieś powody do optymizmu.