Monroe bliski powrotu do C’s

Jak podał Shams Charania, podkoszowy Greg Monroe zgodził się na podpisanie 10-dniowej umowy z Boston Celtics, choć Steve Bulpett skorygował nieco ten raport, pisząc że Celtowie niczego jeszcze nie sfinalizowali. Zdaje się jednak, że jest to już tylko kwestia czasu i Monroe tym samym podobnie jak w zeszłym roku dołączy do Bostonu. Na razie tylko na 10 dni, bo kontuzjowany jest Aron Baynes, a potem się zobaczy. Wciąż szansę na załapanie się do składu ma np. Thomas Robinson, który mógłby po tych 10 dniach wskoczyć w miejsce Monroe, bo jak sam zdradził były już rozmowy z Celtics na ten temat. Wedle źródeł, bostoński klub chce dać jeszcze Robinsonowi kilka meczów na rozegranie się w G-League przed ewentualnym podpisaniem umowy.

Wszystko to powoduje, że nie wiadomo, kto zajmie to ostatnie miejsce na stałe – czy będzie to Greg Monroe, czy może jednak Thomas Robinson. Monroe ma tę przewagę, że był w zespole już przed rokiem i zna system, a do tego jest całkiem lubiany w szatni. Moose miał kilka dobrych meczów – zaliczył raz nawet triple-double – ale w fazie play-off wyszły jego braki w defensywie i tam 28-letni podkoszowy nie odegrał zbyt dużej roli. Po sezonie znalazł miejsce w Toronto, lecz Raptors pożegnali się z nim przed trade deadline, wysyłając go do Nets.

Monroe został ostatecznie zwolniony i od tego czasu pozostaje poza NBA. Jeśli rzeczywiście podpisze jednak kontrakt z Celtics to będzie mógł zagrać w fazie play-off, jako że jego zwolnienie miało miejsce przed 1 marca. Wszystko wskazuje na to, że Bostończycy chcą dać mu raz jeszcze szansę i w te 10 dni zobaczyć jak będzie się spisywał. W poprzednim sezonie Moose w 26 meczach sezonu regularnego w barwach Celtics notował średnio 10.2 punktów oraz 6.3 zbiórek. W razie co Celtowie zawsze mogą zdecydować się na wspomnianego Robinsona.