Red Claws pozyskali Robinsona

Thomas Robinson trafił właśnie na końcówkę sezonu G-League do Maine Red Claws, lecz dla niego jest to ledwie środek do celu. Podkoszowy chce bowiem wrócić do NBA i ma nadzieję, że uda mu się załapać do składu Boston Celtics. W drużynie wciąż jest bowiem jedno wolne miejsce, ale Celtowie na razie nie kwapią się do tego, by je zapełnić i w związku z tym także Robinsonowi nie dali żadnych gwarancji. Generalny menedżer Danny Ainge tłumaczył to wszystko parę tygodni temu, gdy mówił, że po pierwsze na rynku nie ma nikogo, kto interesowałby bostońską drużynę, a po drugie w zespole tak czy siak nie ma w tym momencie wystarczającej ilości minut, które zadowoliłyby takiego nowo podpisanego zawodnika.

Mimo to, Thomas Robinson to z pewnością ciekawa kandydatura – wybrany z piątym numerem w drafcie 2012 przez Sacramento Kings nie spełnił wysokich oczekiwań i w kolejnych latach przechodził z klubu do klubu, zaliczając aż pięć przystanków. Po raz ostatni w NBA grał w sezonie 2016/17 w barwach Lakers. Kolejne rozgrywki spędził w Rosji, a trwający sezon rozegrał w Chinach w najsłabszej drużynie sezonu regularnego, gdzie w 26 meczach notował średnio 21.9 punktów, 13.6 zbiórek i 2.5 asyst na mecz, spędzając na parkiecie przeciętnie 31.3 minut.

Teraz 28-latek dokończy sezon w G-League i ma już za sobą nawet debiut: 17 punktów, 10 zbiórek, trzy bloki i pięć strat w 27 minut gry dla Red Claws z ławki rezerwowych. Był to ostatni mecz drużyny Maine u siebie w tych rozgrywkach, a przed nimi jeszcze trzy spotkania na wyjeździe. Niestety drużyna afiliacyjna Celtów straciła już szansę na awans do fazy play-off i w tej chwili z bilansem 19-28 zajmuje przedostatnie miejsce w konferencji wschodniej. W związku z tym Robinson ma już mało czasu, żeby przekonać do siebie Celtics.

Tak czy siak nie jest to jednak łatwe zadanie, bo Celtowie zdają się po prostu pogodzili się z tym, że sezon skończą z 14-tką zawodników. Fakt faktem, że Robinson to byłby kolejny podkoszowy, którego można by niekiedy użyć, ale przecież już teraz minut prawie wcale nie dostają Guerschon Yabusele czy Robert Williams, a znacznie mniej w ostatnim czasie gra też Daniel Theis. Gdzie więc znaleźć minuty dla kolejnego zawodnika, tym bardziej takiego, który wypadł z ligi i nie rzuca za trzy? Głównie dlatego wydaje się, że szanse Robinsona są raczej małe.