Trzeci wyjazdowy mecz z rzędu i trzecie kolejne zwycięstwo Boston Celtics. Choć to nie był do końca perfekcyjny mecz Celtów to jednak zespół prowadzony przez Kyrie Irvinga w miarę łatwo poradził sobie z Los Angeles Lakers, rewanżując się tym samym za przykrą porażkę w Bostonie na początku lutego. Zupełnie inne są dziś jednak nastroje w obu zespołach – drużyna z Los Angeles jest w tej chwili mocno rozbita. To nie tylko matematyczne już szanse na awans do fazy play-off i kolejne porażki drużyny LeBrona Jamesa, ale też kontuzje trapiące młodych zawodników – bardzo prawdopodobne, że w tym sezonie nie zagrają już Brandon Ingram oraz Lonzo Ball, a w sobotnim starciu z Celtics nie wystąpił też m.in. Kyle Kuzma.
Bostończycy tymczasem cieszą się z trzeciego kolejnego zwycięstwa i nastroje w drużynie są dziś dobre, choć Brad Stevens narzekał na słaby start zespołu zarówno w starciu z Kings w Sacramento, jak i z Lakers. Celtics prowadzili jednak 57-47 do przerwy , 68-51 po kilku minutach drugiej połowy i 93-76 przed ostatnią kwartą, wygrywając ostatecznie 120-107, przede wszystkim za sprawą znakomitej postawy Irvinga – ogółem sześciu bostońskich zawodników miało co najmniej dziesięć oczek. Byłoby łatwiej, gdyby nie słabe występy Tatuma i Browna.
Dwójka młodych skrzydłowych zdobyła łącznie ledwie 14 punktów, trafiając tylko pięć z 19 prób (w tym jedną na osiem trójek). Dali co prawda wsparcie w innych aspektach (Tatum miał pięć zbiórek i pięć asyst, a Brown trzy zbiórki, trzy asysty i dwa bloki), ale potrzeba znacznie lepszej gry tej dwójki. LeBron James zagrał tylko 13 minut w pierwszej połowie i 15 minut w drugiej, a i tak zrobił 30/10/12. Dobre wrażenie zrobili też Mo Wanger i Johnathan Williams, którzy dostali szansę na sporo minut i bardzo dobrze ją wykorzystali.
- Kyrie Irving: 30 punktów, 12/18 FG, 5/8 3PT, 7 zbiórek, 5 asyst, 2 bloki, 2 przechwyty, 35 minut
Bardzo dobry, znakomity wręcz występ Irvinga, który był nie tylko efektywny (spudłował ledwie sześć z 18 rzutów i trafił pięć z ośmiu prób zza łuku), ale też niezwykle efektowny. Miał kilka akcji, które zrobiły ogromne wrażenie na publiczności w Staples i nie tylko. A do tego w drugim swoim kolejnym meczu wymusił faul w ataku – to dobry wyznacznik tego, jak mu się gra i jak bardzo mu się chce.
- Marcus Morris: 16 punktów, 7/16 FG, 1/6 3PT, 7 zbiórek, 4 asysty, 27 minut
Solidne spotkanie w wykonaniu Morrisa, który jednak nadal ma problem ze skutecznością zza łuku, a przecież przez długi czas był jednym z najlepszych w lidze pod tym względem.
- Marcus Smart: 16 punktów, 6/8 FG, 4/6 3PT, 5 asyst, 2 przechwyty, 29 minut
Problemów z trafianiem za trzy nie miał w Los Angeles inny Marcus – Smart tylko na starcie trzeciej kwarty trafił trzy ze swoich czterech trójek, a do tego dołożył pięć asyst i jak zwykle solidną grę w defensywie.
15 punktów z ośmiu rzutów dołożył Gordon Hayward w kolejnym solidnym spotkaniu, a po 10 oczek mieli Al Horford oraz Terry Rozier. Celtics rozdali 32 asysty i to jest ich średnia z trzech ostatnich spotkań. Bostończycy mają bilans 17-5 w spotkaniach, w których mieli co najmniej 30 asyst. Przed nimi jeszcze jedno tylko spotkanie podczas tego wyjazdu, czyli bardzo ważny mecz z Los Angeles Clippers, którzy mają już sporą przewagę nad Sacramento Kings i będzie to fajny sprawdzian dla Celtów oraz jeszcze jedna okazja do rewanżu.