Miłe jest uczucie grać na najwyższym poziomie z kimś, kogo się dobrze zna – Harry Giles po ponad roku oczekiwania wreszcie zmierzył się ze swoim dobrym przyjacielem Jaysonem Tatumem, co ten drugi określił po spotkaniu jako „spełnienie marzeń”. Ta przyjaźń trwa już dobrych kilka lat, przede wszystkim za sprawą wspólnych występów obu graczy w młodzieżowych reprezentacjach USA, ale też wspólnej gry dla Duke. Młodzi zawodnicy nie nagrali się co prawda zbyt dużo, przede wszystkim za sprawą kolejnych kontuzji Gilesa, które znacząco wpłynęły na jego karierę, lecz paradoksalnie to także te urazy sprawiły, że Tatum i Giles są dziś tak dobrymi przyjaciółmi, a skrzydłowy Celtics cieszy się z każdego sukcesu swojego kumpla.
Po raz pierwszy spotkali się jeszcze w gimnazjum w trakcie jakiegoś turnieju, ale zaprzyjaźnili się dopiero później. Świetnie zapowiadającą się karierę Gilesa przerywały jednak różnego rodzaju kontuzje – w tym przede wszystkim zerwane więzadła ACL najpierw w lewym, a dwa lata później w prawym kolanie – lecz w tych trudnych czasach Tatum był dla Harry’ego bardzo dużym wsparciem. Ostatecznie zaprzyjaźnili się na tyle, że obaj wybrali Duke i reprezentowanie barw Blue Devils. Niestety także i kariera Gilesa w NCAA została ukrócona przez kolejny zabieg.
Warto dodać, że podkoszowy był przez długi czas uważany za najlepszego zawodnika w swoim roczniku, lecz ciągle problemy zdrowotne spowodowały, że w drafcie w 2017 roku dopiero z 20. numerem postawili na niego Sacramento Kings – tymczasem jego kumpel Jayson zrobił dobre wrażenie w swoim jedynym sezonie w barwach Blue Devils i został wybrany już z trójką przez Boston Celtics. Giles koniec końców w ubiegłym sezonie nie zagrał jednak ani minuty, podczas gdy Tatum święcił spore sukcesy jako Celt, także w znakomitej dla niego fazie play-off.
Dlatego też kumple nie mogli spełnić swojego marzenia – gry przeciwko sobie w NBA – w poprzednich rozgrywkach. Udało się dopiero we środowym meczu w Sacramento. Jak mówił przed tym spotkaniem Giles:
„To będzie wspaniała rzecz. Spełnić marzenie i zrobić w końcu to, o czym tak dużo rozmawialiśmy.”
W bezpośrednim pojedynku górą był Tatum, choć Giles zostawił po sobie dobre wrażenie, dając się Celtom we znaki głównie na tablicach. To jednak także Tatum mógł cieszyć się ze zwycięstwa swojego zespołu – Giles już w przyszłym tygodniu będzie miał okazję do rewanżu. A wszystko to w ramach wciąż bardzo przyjaznej relacji między zawodnikami, którzy po meczu wymienili się nawet koszulkami. Jak zresztą napisał skrzydłowy Celtics na swoim instagramie, to naprawdę było spełnienie marzeń: zagrać ze swoim „bratem” na jednym parkiecie.