Celtics bez litości dla Warriors

To był najlepszy mecz Boston Celtics w tym sezonie i największa domowa porażka Golden State Warriors w erze Steve’a Kerra. Tak, to się wydarzyło naprawdę. Celtowie wygrali 128-95 w Oakland i pokazali swój najlepszy basket, a kolejne trafienia i udane akcje głośno świętowała cała ławka i po raz pierwszy od dawna Celtics nie tylko byli jak prawdziwa drużyna, ale też mieli prawdziwy ubaw, sprawiając lanie mistrzom. Najwięcej punktów – po raz trzeci w tym sezonie dobijając do 30 punktów – zdobył Gordon Hayward, który w ramach poprzedniego starcia z Warriors musiał nasłuchać się jak to jest „kotwicą” dla bostońskiego zespołu, jak to anonimowo określił jeden z graczy Golden State. Teraz ta „kotwica” zatopiła Warriors na ich własnym terenie.

Początek tego meczu był w wykonaniu Celtics bardzo dobry – to naprawdę miły obrazek oglądać ofensywę płynącą przez Horforda – ale przecież te początki w wykonaniu Celtów są ostatnio ogólnie dobre. Najgorsze przychodzi dopiero później. Nie tym razem. Celtics nie tylko świetnie zaczęli bowiem drugą kwartę, ale jeszcze lepiej ją skończyli. 19 punktów w 13 minut gry pierwszej połowy miał bardzo pewny siebie Hayward, małe duże rzeczy robił Marcus Smart, a Bostończycy znakomicie dzielili się piłką i byli bardzo aktywni po bronionej stronie parkietu.

Dość powiedzieć, że do przerwy oddali tylko 48 punktów, a sami zdobyli aż 73 – to najlepsza ich pierwsza połowa od dawna. Poprzednie sześć meczów to średnio tylko 46.2 oczek do przerwy, prawie 10 punktów straty i tylko 12 asyst. We wtorek? 73 punkty, 25 punktów na plusie i 17 asyst. W trzeciej kwarcie Celtics trochę za bardzo pozwolili gospodarzom rozpędzić się w szybkich atakach, ale kolejny raz znakomicie zamknęli kwartę (run 12-0), powiększyli przewagę i w ostatniej odsłonie Guerschon Yabusele mógł zdobyć siedem oczek.

  • Gordon Hayward: 30 punktów, 12/16 FG, 4/6 3PT, 7 zbiórek, 4 asysty, 2 przechwyty

Świetne spotkanie w wykonaniu Haywarda, który został trzecim rezerwowym w historii Celtics z trzema występami z co najmniej 30 oczkami (obok McHale’a i Ricky’ego Davisa). To był pewny siebie, zdecydowany Gordon Hayward, dokładnie tak jak w tych trzech meczach przed przerwą na All-Star Game. 30 punktów w 28 minut robi wrażenie i to spotkanie doskonale pokazuje, dlaczego Hayward jest tak ważny: bo Celtics zajdą tak daleko jak poprowadzi ich Gordon właśnie.

  • Kyrie Irving: 19 punktów, 7/15 FG, 2/5 3PT, 3/4 FT, 11 asyst, 5 zbiórek

Kolejny dobry występ Irvinga w Oakland, który tym razem nie poszalał z punktami, ale miał też 11 asyst, pięć razy zebrał piłkę i udało mu się nawet wymusić faul w ataku na Currym, z czego był bardzo zadowolony.

Jaylen Brown dodał 18 punktów (8/16 FG, 2/4 3PT), a Jayson Tatum oczko mniej (6/13 FG, 1/3 3PT), ale też trzy przechwyty i dwa bloki (w tym jeden wspaniały blok na KD). Al Horford zrobił 5/4/4 w 22 minut gry, ale zdecydowanie lepiej jest po prostu ten mecz obejrzeć. Ławka żyje i nawet Terry Rozier się troszeczkę nam obudził. Daniel Theis jest mistrzem w zbitkach: trzy zbiórki w ataku, cztery asysty, w tym dwie bezpośrednio po takich zbitkach właśnie. Marcus Morris trafił wreszcie dwie trójki, ale drugi mecz z rzędu zagrał poniżej 20 minut.

Celtics zdobyli 128 punktów, trafili 51 procent rzutów, w tym 14 z 34 prób za trzy (ponad 41 procent), mieli aż 38 asyst, 12 przechwytów + 5 bloków i wygrali walkę na tablicach 48-45. Fakt faktem, że mieli nieco ułatwione zadanie, bo zamiast z pięcioma all-starami Warriors mierzyli się tylko z czterema – wszak Klay Thompson nie zagrał z powodu urazu kolana. DeMarcus Cousins w sumie też był bardziej przydatny dla Celtów niż dla Warriors: 4/12 FG, 0/5 3PT, cztery straty, pięć fauli. KD miał 18 oczek z 16 rzutów (w tym 0/5 za trzy) i tylko Steph nie zawiódł.

Więcej materiałów wideo tutaj, cyferki tutaj, ale ten mecz naprawdę warto obejrzeć, choćby dla reakcji zespołu po trójce Yabusele. To był zresztą jeden z wielu momentów, kiedy widać było, że ta drużyna wreszcie jest drużyną – jak zresztą mówili po meczu zawodnicy, długi lot do Oakland po porażce z Rockets zdziałał chyba cuda. Oby tak rzeczywiście było, choć pamiętajmy: to na razie tylko jeden mecz. Bostończycy są jedynym zespołem w NBA z dodatnim bilansem w Oracle Arena w ostatnich pięciu latach. A już dziś w nocy starcie w back-to-back z Kings.