13 punktów, dziewięć zbiórek i sześć asyst to dorobek Kyrie Irvinga w tegorocznym Meczu Gwiazd. Rozgrywający Boston Celtics spędził na boisku 24 minuty i to dobra wiadomość, bo oznacza mniej więcej tyle, że Irving jest już w pełni zdrów i powinien być gotów na te ostatnie tygodnie sezonu regularnego jakie przed nami. Na razie jednak jeszcze kilka dni przerwy, bo kolejny mecz dopiero w czwartek w Milwaukee. Kyrie nie błyszczał tak jak ma to w zwyczaju, a statuetka MVP przypadła jego dobremu kumplowi Kevinowi Durantowi, który rozstrzelał się przede wszystkim w końcówce, kiedy to drużyna LeBrona najpierw odrobiła 20 punktów straty, a potem sama zbudowała sobie przewagę i wygrała 178-164 z zespołem Giannisa.
Samo spotkanie nie było w tym roku ani wyjątkowo ciekawe, ani też zacięte, choć z pewnością na uznanie zasługuje fakt, że Team LeBron zdołał odrobić spore straty i przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę. Najlepszymi strzelcami byli Kevin Durant (31 oczek) oraz Giannis Antetokounmpo (38 punktów). Mieliśmy kilka bardzo fajnych serii rzutów za trzy (m.in. Lillard czy Kawhi), mieliśmy trzy trafienia Dirka zza łuku w cztery minuty gry, rekord trafień za trzy (łącznie aż 62), wsad Giannisa lepszy od konkursu wsadów, czy alley-oopa LeBrona do Wade’a.
Czyli jednym słowem było show, z którego jednak jak co roku niewiele wynika. Zawsze to jednak ciekawe oderwanie od codzienności w NBA, ale też okazja dla wielu zawodników, by sobie odpocząć i się zabawić. Kyrie Irving w tym roku na 13/9/6 i niewiele efektownych akcji, choć z pewnością może uznać on niedzielny występ za całkiem solidny:
Tymczasem przed nami jeszcze kilka dni przerwy, bo NBA wraca do gry dopiero w czwartek i wtedy czeka nas kolejne starcie Irvinga i Giannisa, tym razem w swoich klubowych drużynach.