Kto i kiedy dołączy do C’s?

Jednym z celów Boston Celtics na tegoroczny trade deadline było pozbycie się Jabariego Birda i jego umowy, aby otworzyć w ten sposób jedno miejsce w składzie. To się udało, bo Birda przyjęli Atlanta Hawks, którzy natychmiast zawodnika zwolnili. Dzięki temu Bostończycy mogą teraz dodać do składu jeszcze jednego gracza, ale według ostatnich informacji, Danny Ainge i spółka nie zamierzają się spieszyć. Wcześniej mówiło się, że Celtowie są całkiem nieźle rozeznani na rynku i w związku z tym decyzja o dodaniu kogoś do składu może nastąpić stosunkowo szybko, lecz teraz sam GM Celtów zasygnalizował, że nie ma żadnego pośpiechu, co w teorii może też oznaczać, że na razie na rynku wykupionych kontraktów nie ma nikogo interesującego.

Zanim przejdziemy do tego, kto – jeśli w ogóle – może Celtów interesować, warto wspomnieć o tym, że zwolnienie miejsca w składzie nie do końca musi oznaczać, że Celtics wzmocnią drużynę. Równie dobrze mogą zaraz podpisać kogoś, kto niekoniecznie takim wzmocnieniem dla nich teraz będzie, lecz po prostu zgodzi się na dwuletnią umowę, dzięki czemu Bostończycy będą mogli go latem wrzucić do ewentualnej wymiany po Anthony’ego Davisa, aby wyrównać pieniążki w kontraktach, co łatwe do końca nie będzie.

Tym bardziej, że już teraz rotacja Celtics jest zapełniona i nie widać minut dla kolejnego zawodnika. Każdy, kto przychodziłby dziś do Bostonu musi liczyć się z tym, że jego rola wcale nie będzie tak duża. Dodatkowo, trudno szukać dziur w składzie z punktu widzenia poszczególnych pozycji – gdy drużyna jest zdrowa to tych braków w zasadzie nie ma. W tej chwili kontuzjowany jest tylko Aron Baynes, który na pewno nie zagra aż do Meczu Gwiazd, ale też może być tak, że po przerwie na ASG te kontuzje (odpukać) dopadną Celtów gdzie indziej.

W związku z tym Danny Ainge na razie czeka, a ma jeszcze trochę czasu. Przypomnijmy, że kontrakt zawodnika musi zostać wykupiony przed 1 marca, aby ten mógł zagrać w barwach nowego zespołu w fazie play-off. Przed rokiem Celtics ściągnęli w ten sposób Grega Monroe, który w sezonie regularnym odciążył trochę podkoszowych, ale w playoffs nie istniał. I jeśli w tym roku Bostończycy mają już się wzmacniać to chyba będzie to podobny ruch, czyli raczej wzmocnienie sfery podkoszowej weteranem, który niekoniecznie będzie w stanie pomóc w playoffs.

Wśród kandydatów warto wymienić takich zawodników jak:

  • Robin Lopez

To chyba najlepszy zawodnik, którego umowa może zostać rozwiązana – o Lopezie w Bostonie fani myślą od lat, ale szanse na to, że do tego w końcu dojdzie są raczej niewielkie. Lopez to solidny defensor (chyba że zaatakujesz go niską piątką, co Celtics zrobili w serii przeciwko Bulls w 2017 roku) i przydatny w pomalowanym weteran, który mógłby być dobrym zastępstwem dla Baynesa w razie kolejnych problemów zdrowotnych pod koszem Celtics. Warto dodać, że Bostończycy jako jedna z niewielu drużyn mogą zaproponować wyjątek mid-level.

  • Enes Kanter

Mówiło się, że Celtics mogą być zainteresowani tureckim podkoszowym, ale bostońskie źródła szybko sprostowały, że z tego też raczej nic nie będzie. Kanter to maszynka do double-double i świetny zbierający, ale to również spory samolub i fatalny defensor, który na dodatek musiałby pogodzić się z dość ograniczoną rolą w Bostonie. Ba, nie wiadomo, czy znalazłby nawet te ponad 25 minut na mecz, jakie dostawał w Nowym Jorku, z czego był przecież niezadowolony. W związku z tym taki mariaż nie jest chyba najlepszą opcją dla obu stron.

  • Zach Randolph

Miał być weteranem w szatni Kings, ale nie zagrał w barwach Sacramento nawet meczu i większość sezonu przesiedział w domu, więc tu pojawia się pytanie, w jakiej jest formie i czy byłby jeszcze w stanie pomóc drużynie na parkiecie, czy już tylko w szatni.

  • Marcin Gortat

Tak, to też jest opcja, chociaż trudno sobie wyobrazić 34-latka w barwach Celtics. Na parkiecie byłby niewielką pomocą, ale w szatni nikt nigdy na Marcina nie narzekał. Sęk w tym, że jemu chyba nie po drodze z Bostonem.

  • Markieff Morris

To kolejna ciekawa kandydatura – zdrowy Markieff Morris jest wzmocnieniem każdego zespołu walczącego o tytuł. O zainteresowaniu Celtics na razie nie słychać, choć brat bliźniak już dał znać, że chciałby raz jeszcze zagrać z Kieffem. Były zawodnik Wizards miał w tym sezonie sporo problemów i fatalnie prezentował się przede wszystkim w obronie, ale jeśli jest już zdrowy to może uda mu się wrócić do dobrego poziomu jaki prezentował w poprzednich latach w Waszyngtonie.

Celtowie raczej nie wejdą drugi raz do tej samej rzeki z Gregiem Monroe, opcją nie są też chyba Carmelo Anthony, Michael Beasley czy kontuzjowany Omri Casspi. Najciekawszym kandydatem do wykupienia kontraktu, który wciąż pozostaje w swoim zespole jest chyba Dewayne Dedmon z Hawks, który spisuje się w tym sezonie bardzo dobrze i byłby ciekawym uzupełnieniem bostońskiej sfery podkoszowej, tym bardziej, że jest to gracz, który nie tylko dobrze broni, ale też potrafi rozciągnąć grę. Pytanie, jak bardzo Celtom zależy na tej dwuletniej umowie.

A Wy kogo widzielibyście w barwach Celtics jeszcze w tym sezonie?