Nieudane zakończenie roku Celtów

Do pewnego momentu w pierwszej połowie – w której Jaylen Brown zdobył aż 18 punktów – to był dobry mecz w wykonaniu Boston Celtics. Niestety w 12 minut po przerwie San Antonio Spurs zdobyli rekordowe w historii organizacji 46 punktów, trafiając 76 procent swoich rzutów, w tym wszystkie pięć prób zza łuku i Bostończycy oglądali już tylko plecy rywali. Na nic zdał się wiec najlepszy w tym sezonie występ Browna. Skrzydłowy zakończył zmagania z 30 punktami na koncie, co jest jego najlepszym wynikiem w tych rozgrywkach, ale tym razem zabrakło wsparcia od liderów – słabiej niż zwykle spisał się Kyrie Irving, znacznie gorzej niż w Memphis zagrał Al Horford, a Jayson Tatum i Gordon Hayward nie trafili żadnej z dziesięciu trójek.

Był taki moment w drugiej kwarcie, gdy Celtics zdobyli dziesięć punktów bez odpowiedzi i zbudowali sobie kilkanaście punktów przewagi, wykorzystując nie tylko znakomitą formę Browna, ale też problemy LaMarcusa Aldridge’a oraz DeMara DeRozana, którzy w pierwszej połowie nie błyszczeli. Wszystko zmieniło się jednak w trzeciej kwarcie, przede wszystkim za sprawą obudzonego już LMA, który robił pod koszem Celtics w zasadzie co chciał, ale znakomite minuty dał też Derrick White, a jakby tego było mało Spurs trafiali trójkę za trójkę.

Gospodarze wygrali więc trzecią odsłonę aż 46-30, a byłoby znacznie gorzej dla Celtics, gdyby nie Terry Rozier, który w ostatnich minutach tej odsłony w trzech kolejnych akcjach trzykrotnie trafiał zza łuku. Przed ostatnią kwartą Celtowie mieli więc dziesięć punktów do odrobienia i choć dzielnie walczyli to nie udało im się już dogonić Spurs. Ci trafili aż 14 z 26 rzutów za trzy (54 procent) – pięć trafień miał Bertans, po trzy dołożyli Mills oraz Forbes. Aldridge zakończył zmagania z game-high 32 oczkami, a DeRozan rozdał dziesięć asyst.

  • Jaylen Brown: 30 punktów, 10/15 FG, 3/5 3PT, 7/8 FT, 4 zbiórki, 2 asysty, 2 bloki

Świetne spotkanie Browna, który zaliczył najwięcej w sezonie 30 punktów, pudłując tylko pięć rzutów z gry. Był agresywny i widać było, że każde kolejne trafienie daje mu więcej pewności siebie. Szkoda, że nie dostał większego wsparcia od kolegów, ale to krok w dobrym kierunku i miejmy nadzieję, że 22-letni skrzydłowy największe problemy zdrowotne ma już za sobą.

Prócz niego w zasadzie tylko Marcus Morris (18 oczek) nie zawiódł. Za mało było w tym spotkania Irvinga, który w ostatnich tygodniach przyzwyczaił nas do znacznie lepszej gry. Gordon Hayward po solidnym występie w Memphis nie trafił żadnego z sześciu rzutów (w tym 0/5 za trzy). Tatum zrobił double-double, ale też nie trafił ani jednej trójki. Al Horford był mocno niewidoczny i wciąż widoczne są braki pod koszem Celtics, bo Daniel Theis jest ostatnio niszczony w obronie, a Guerschon Yabusele nie poradził sobie tak dobrze jak w Memphis.

Celtowie kończą więc 2018 rok przegraną, a w całym roku wygrali 55 razy. Dwie przegrane w ostatnich trzech meczach spowodowały jednak, że znów odskoczyła nieco czołówka w konferencji. Z bilansem 21-15 bostoński skład ma przewagę nad kolejnymi zespołami w tabeli, ale też brakuje im zwycięstw do Sixers (23-14), Pacers (25-12) oraz Raptors (27-11) i Bucks (25-10). Różnice nie są więc duże, jednak trzeba wygrywać. Teraz przed Celtics powrót do Bostonu i cztery kolejne mecze w Ogródku – pierwszy już w środę przeciwko Timberwolves.