KG myślał, że Rondo jest z Afryki

Kto wie, jak potoczyłaby się kariera Rajona Rondo, gdyby nie Kevin Garnett. Zastanawia się nad tym także sam Rondo, który przelał kilkaset słów na elektroniczny papier dla The Undefeated i opowiedział m.in. o tym, czego nauczyli go Garnett czy Paul Pierce. Mało brakowało, a nic z tego nie miałoby miejsca, bo przecież rozgrywający miał początkowo znaleźć się w wymianie po KG, przez co wylądowałby w Minneapolis. Wtedy jednak zareagował sam Garnett, który z początku myślał, że… Rondo jest z Afryki i wprost stwierdził, że chce, by „ten gość z Afryki został w zespole”. Ostatecznie tak się rzeczywiście stało, dzięki czemu RR mógł nie tylko świętować mistrzostwo, ale też uczyć się koszykówki od najlepszych z najlepszych.

Rondo zaczyna swój wywód od tego, że jego postrzeganie w lidze nie jest zbyt dobre. Zaznacza przy tym, że każdy mecz traktuje jak wojnę, a nie jak okazję do zdobycia nowych przyjaciół. Jednocześnie dodaje, że niezależnie od tego, co myślą sobie ludzie, on dobrze wie, że jego koledzy go doceniają i szanują za to, jaki jest dla nich. I jak tłumaczy, wszystko to efekt życzliwości i opieki, jaką roztoczyli nad nim weterani, z którymi miał okazję grać na starcie kariery. Rondo wymienia tutaj m.in. KG, Pierce’a, ale też Marquisa Danielsa, Eddie’ego Housa czy Sama Cassella.

Największy wpływ na Rondo miał jednak oczywiście Garnett. Mało brakowało, a Rondo i Garnett nie spotkaliby się w Bostonie i nie zostaliby kolegami z zespołu. Celtics musieli przecież sporo oddać za KG i początkowo do Minneapolis miał polecieć także Rondo. Co ciekawe, on sam był gotów na zmianę i nowy rozdział w swojej karierze – wszak Celtowie mieli za sobą wyjątkowo słaby sezon, w trakcie którego zaliczyli na przykład serię 18 kolejnych porażek, a rola Rondo w zespole była malutka. Ale okazuje się, że to sam KG chciał, by Rondo w drużynie został.

„Wiem na pewno, że Danny Ainge mnie uwielbiał, ale uważam, że KG mocno maczał palce w moim pozostaniu w zespole. Oglądał jakiś mój mecz przeciwko Knicks i powiedział coś w stylu, że chce, aby ten gość z Afryki został w drużynie. Ze względu na moje imię, myślał, że jestem Afrykańczykiem.”

Dzięki temu, Rondo rzeczywiście pozostał zawodnikiem Celtics, a sam Garnett stał się najlepszym kumplem z drużyny Rondo, z jakim ten kiedykolwiek grał. To on nauczył Rajona jak być profesjonalistą. To on zapowiedział mu, że kiedyś zagra w Meczu Gwiazd, do czego rzeczywiście doszło i to nie raz. To on powiedział, by zawsze wierzyć w siebie. I wreszcie to on sprawił, że Rondo chce dziś być taki sam dla młodszych kolegów. Paul Pierce z kolei, to ktoś, kto pokazał Rajonowi w jaki sposób trenować i pracować nad sobą oraz swoją grą.

„To przez Pierce’a dziś tak dużo trash-talkuje. W końcu uczęszczałem na zajęcia do niego i do KG.”

32-letni zawodnik Lakers przyznaje, że miał ogromne szczęście, że w trakcie swojej kariery mógł grać z jednymi z najlepszych zawodników w historii ligi. Wykorzystał to i był jak gąbka, chłonąc ich wiedzę. Dziś wciąż podpatruje więc LeBrona, tak jak wcześniej podpatrywał Garnetta, Pierce’a czy Raya Allena, dla którego też się znalazło miejsce w tej historii. Więcej – m.in. o pracoholiźmie LeBrona Jamesa, o tym dlaczego wylądował w Los Angeles, ale też o swojej przyszłości, w której Rondo widzi siebie w roli GM-a, a niekoniecznie trenera – przeczytacie tutaj.