Od czterech do sześciu tygodni – tyle potrwa absencja Arona Baynesa, który złamał rękę w pierwszej kwarcie przegranego meczu z Phoenix Suns. Podkoszowy szybko opuścił parkiet i niedługo potem badania rentgenem wykazały, że doszło do złamania. Było ono ponoć tak wyraźne, że nawet Brad Stevens mógł bez problemu dostrzec uraz. To spory cios dla bostońskiej drużyny, która i tak zmaga się już z kłopotami kadrowymi. Wymuszona przerwa Baynesa przychodzi na dodatek w momencie, gdy w terminarzu Celtics pojawiają się groźni i mocni pod koszem rywale – tylko w najbliższych dniach Celtowie zmierzą się z Milwaukee Bucks oraz Philadelphia 76ers, czyli dwoma zespołami, na które zdrowy Baynes by się mocno przydał.
Cztery do sześciu tygodni przerwy oznacza, że Aron Baynes może opuścić nawet 20 spotkań bostońskiej drużyny. W optymistycznym scenariuszu byłoby to tylko 14 meczów, choć to i tak spora część terminarza drużyny. Do kontuzji doszło w pierwszej kwarcie środowego starcia z Suns, gdy Baynes walczył o piłkę pod własnym koszem:
CORRECTION: This is the play where Baynes suffered his injury pic.twitter.com/qNJ5jDQOvH
— Celtics on NBC Sports Boston (@NBCSCeltics) December 20, 2018
Jak zdradził generalny menedżer Danny Ainge, w związku z kontuzją Baynesa nie ma planów wzmocnienia zespołu pod koszem. Powód jest prosty: niedługo do gry wrócić ma nie tylko Al Horford, lecz również Guerschon Yabusele. Na dodatek, po jednym meczu przerwy gotowy do gry ma być także Marcus Morris. W środowym meczu z Phoenix spore minuty dostali więc Daniel Theis oraz Robert Williams, którzy radzą sobie całkiem nieźle – nie ma jednak wątpliwości, że to za mało i Bostończycy potrzebują więcej wsparcia, by móc walczyć z innymi zespołami.