Pistons przerywają serię Celtów

Na ośmiu kolejnych zwycięstwach skończyła się najdłuższa w tym sezonie seria wygranych Boston Celtics. Przerwali ją Detroit Pistons, którzy pokonali Celtów wynikiem 113-104 i tym samym sami przerwali własną serię sześciu przegranych z rzędu. Nie pomógł jeden ostatni zryw podopiecznych Brada Stevensa, bo to po prostu nie był najlepszy mecz bostońskiej drużyny, która grała trzecie spotkanie w ciągu czterech dni. Tablice zdominował Andre Drummond, cztery razy za trzy trafił Reggie Bullock, a po stronie Celtics tylko trzech zawodników trafiło choć raz zza łuku i trochę widać było jednak zmęczenie, gdy kolejne rzuty ledwo co dolatywały do obręczy. Przyda się więc Bostończykom kilka dni odpoczynku – kolejny mecz dopiero w środę.

Do przerwy, to był bardzo wyrównany mecz, czego najlepszym dowodem jest wynik 56-57, gdy drużyny schodziły do szatni po 24 minutach spotkania. Pistons rzeczywiście wyszli nabuzowani i gotowi do tego, by przerwać w końcu serię porażek, ale Celtics odpowiedzieli solidną grą i dopiero w trzeciej kwarcie to gospodarze przejęli kontrolę nad meczem. Zdobyli wtedy 13 punktów bez odpowiedzi bostońskiej drużyny, przez co zdołali sobie zbudować fajne prowadzenie i wykorzystali fakt, że Celtics przez siedem minut ostatniej kwarty nie trafili rzutu z gry.

Bostończycy próbowali w końcówce odrobić straty, ale Andre Drummond nie tylko trafiał rzuty wolne, lecz również miał bardzo efektowny blok, po którym Jayson Tatum powędrował na parkiet. Jakby tego było mało, Pistons – w tym także Drummond – byli całkiem skuteczni na linii rzutów wolnych, a Celtics dołożyli w końcówce jeszcze kilka niecelnych rzutów i koniec końców seria została przerwana. Może gdyby Al Horford byłby zdolny do gry to frontcourt Pistons (46 ocze i 28 zbiórek) nie zdominowałby tego spotkania w taki sposób?

  • Kyrie Irving: 26 punktów, 11/25 FG, 2/6 3PT, 8 zbiórek, 4 asysty, 3 przechwyty

Dawno nie było takiego meczu, w którym Kyrie tyle razy nie trafił w „swoich” sytuacjach, także w pomalowanym. Nie on zresztą jedyny miał w Detroit problem z trafianiem, bo Celtics jako zespół trafili tylko 41.5 procent swoich rzutów, w tym 9/33 za trzy. Irving był jednak najlepszym strzelcem zespołu (choć do zdobycia 26 punktów potrzebował 25 rzutów), a do tego jak zwykle robił  też sporo innych rzeczy.

  • Marcus Smart: 21 punktów, 6/11 FG, 5/8 3PT, 4/6 FT, 8 zbiórek, 3 asysty, 3 przechwyty

Smart akurat jako jedyny problemów z trafianiem nie miał, bo sam był odpowiedzialny za ponad połowę celnych prób za trzy, dzięki czemu zdobył season-high 21 oczek, ale to było za mało, gdy reszta zawodników takiego wsparcia nie była w stanie dać.

  • Jayson Tatum: 17 punktów, 6/15 FG, 0/3 3PT, 3/4 FT, 8 zbiórek, 2 asysty

I znów, problemy ze skutecznością, choć od Tatuma jeszcze gorzej rzucali na przykład Marcus Morris (3/10 z gry, 0/6 za trzy) czy Gordon Hayward (3/11 z gry, 0/4 za trzy). Ta bostońska ofensywa w końcu musiała złapać zadyszkę i stało się to właśnie w Detroit.

Celtics powinni szybko o tym meczu zapomnieć i skupić się na tym, co przed nimi – kolejny mecz w środę z Phoenix Suns i będzie to pierwszy z czterech kolejnych spotkań w Ogródku. Seria zwycięstw była fajna i przede wszystkim pozwoliła Celtom odrobić straty do czołówki na Wschodzie, ale też zbudować fajny rytm, który w Detroit został nieco zachwiany. Licznik zatrzymał się na ośmiu zwycięstwach i to tak czy siak jest znakomity wynik – miejmy nadzieję, że od kolejnego meczu budowana będzie nowa seria. Nie da się natomiast wygrywać wszystkiego.