Wieczór, w którym Al Horford, Kyrie Irving i Gordon Hayward nie założyli meczowej koszulki Celtics miał być okazją do wykazania się dla pozostałych bostońskich zawodników. W poniedziałek tę szansę znakomicie wykorzystał m.in. Marcus Morris, który zaliczył season-high 31 oczek, lecz był jeszcze jeden zawodnik, który głośno przypomniał o sobie i o swoim potencjale. Chodzi oczywiście o Roberta Williamsa. Młody podkoszowy Celtów czekał na taką okazję od początku sezonu – wcześniej wchodził z ławki na kilka ledwie minut, choć i w tym czasie zdołał pokazać naprawdę sporo. Ale prawdziwy egzamin czekał na niego w starciu z New Orleans Pelicans i przy pojedynkach z Anthonym Davisem. Jak mu poszło?
Chyba dobrze, jeżeli Anthony Davis stwierdził po meczu, że tego się nie spodziewał i dodał jeszcze parę superlatyw w kierunku młodszego kolegi. Te pochwały nie powinny zresztą dziwić, bo Robert Williams naprawdę pokazał się z bardzo dobrej strony w poniedziałkowym meczu. Zagrał najwięcej w karierze 26 minut i dość powiedzieć, że w tym czasie jego drużyna była o 13 punktów lepsza od rywala – jeszcze tylko Jayson Tatum miał tak samo dobry wynik. Ta statystyka dobrze obrazuje to, jak duży wpływ na grę miał Williams, gdy przebywał na boisku.
Potwierdzi to także rzut oka w statystyki: siedem punktów, najwięcej w zespole 11 zbiórek, a do tego trzy bloki. Na dwa nadział się nie kto inny jak właśnie Davis. Ale nie tylko o bloki chodzi, bo Williams znakomicie kontestował także inne rzuty gwiazdy Pelikanów i choć momentami skakał do bloku zbyt szybko to koniec końców swoją robotę na Davisie wykonał dobrze. Dziwnie to brzmi, kiedy spojrzy się w boxscore i zobaczy, że 26-latek miał aż 41 oczek. Z drugiej strony, tylko 15 punktów przyszło w akcjach, kiedy obrońcą był Williams.
Davis spudłował wtedy zresztą dziesięć ze swoich 17 prób, co bardzo dobrze pokazuje, jaką robotę wykonał 21-latek i wyjaśnia, dlaczego jeden z najlepszych zawodników w dzisiejszej NBA tak mówił o Williamsie po meczu:
„Byłem zaskoczony. Myślałem, że nabierze się na pompkę, ale się nie nabrał. Próbowałem więc rzucić ponad nim. To jednak dobry, utalentowany zawodnik. Jest solidnym defensorem.”
Z kolei Marcus Morris zwrócił po spotkaniu uwagę na jedną ważną rzecz: nie ma w tej lidze zbyt wielu zawodników, którzy są w stanie zablokować rzut Anthony’ego Davisa. Tymczasem pierwszoroczniak Celtics zrobił to dwa razy! Morris dodaje, że to wyjątkowa rzecz i jego zdaniem Williams już niedługo „będzie bestią”. Z kolei trener Brad Stevens podkreśla, że każdy kto oddaje rzut w obecności Williamsa – czy to dalej od kosza, czy pod samą obręczą – musi się obawiać bloku. To przede wszystkim efekt prawie 230-centymetrowego zasięgu ramion gracza.
Ale sam Williams po znakomitym meczu starał się za bardzo nie ekscytować i nie dał się ponieść emocjom, bo jak sam stwierdzi, jeszcze mnóstwo pracy przed nim. 21-latek docenił jednak kibiców w TD Garden, którzy szybko pokochali młodego podkoszowego i entuzjastycznie reagowali na kolejne udane akcje Williamsa. Kolejna okazja na sporo minut gry już w środę w Waszyngtonie, gdyż występ Ala Horforda oraz Arona Baynesa przeciwko Wizards jest niepewny, a co za tym idzie Timelord pozostaje jedną z niewielu opcji w podkoszowej rotacji Stevensa.
Ciekawostka: Williams opuścił dwa poprzednie spotkania, gdyż w ubiegłym tygodniu na świat przyszła jego córka. Jak sam mówił po meczu z Pelicans, wygląda dokładnie tak jak on i nie jest pewien, czy to dobra rzecz…