Boston Celtics przegrali po raz drugi z rzędu i po raz ósmy w tym sezonie, ale Brad Stevens mówił po spotkaniu o pozytywach. Bo te rzeczywiście były i choć nie ma zwycięstwa to jednak zdaje się, że poniedziałkowe spotkanie w Charlotte było krokiem naprzód. Bostończycy zagrali nieźle, mieli dobre momenty, natomiast w końcówce zabrakło postawienia kropki nad „i”, co dla gospodarzy zrobili Tony Parker i Kemba Walker. Ten ostatni w dwóch ostatnich meczach łącznie zdobył… 103 punkty, bo po 60 oczkach w starciu z Sixers, tym razem zdołał zaaplikować 43 punkty, z czego aż 21 w ostatniej kwarcie. Dość powiedzieć, że w ostatnich dziewięciu minutach sam miał więcej punktów (21) niż cała drużyna Celtics (14).
Trudno więc wygrać spotkanie, kiedy Walker robi takie rzeczy, a na dodatek gdy przestaje to dwa wielkie rzuty trafia Tony Parker. Tak, ten sam Tony Parker. Celtics prowadzili nawet dziesięcioma punktami w czwartej kwarcie, lecz pozwolili Walkerowi na zbyt dużo, a ten trafił aż siedem trójek (czyli samemu miał tylko dwie trójki mniej niż cały bostoński zespół) i Hornets zdobyli ostatecznie 117 punktów. Nie jest to dobra wiadomość w kontekście tego, o czym po ostatnim meczu mówił coach Brad Stevens – że brakuje większego zaangażowania, bardziej twardej gry.
Ale po meczu w Charlotte trener mówił jednak o pozytywach, no bo Celtics zagrali o niebo lepiej niż w starciu z Jazz. Wyrównali swój rekord tego sezonu w asystach (31), po raz pierwszy od dawna potrafili dobrze przechodzić z obrony do ataku i zamieniać te akcje na punkty (22-6 w szybkich kontrach), a do tego wygrali bitwę w pomalowanym (52-44). W drugiej kwarcie zrobili nawet zryw 20-2, odrabiając 13 oczek, natomiast koniec końców czegoś zabrakło. W dwóch ostatnich meczach (oba są w worst-3 pod względem skuteczności za trzy) C’s trafili 14/65 zza łuku (21 procent).
Przed meczem była zmiana w pierwszej piątce: Gordon Hayward zaczął mecz na ławce, a Aron Baynes wyszedł od pierwszej minuty. Hayward kończył jednak spotkanie, a Baynes zagrał tylko siedem minut. Co więcej, w czwartej kwarcie na parkiecie w ogóle nie pojawił się solidnie wcześniej grający Jaylen Brown (10 punktów, 4/6 z gry i dobre akcje do kosza), a słabo spisał się właśnie Hayward (4 punkty, 1/6 z gry i 0/3 zza łuku). Aż cztery z dziewięciu trafień Celtów zza łuku to dzieło… Marcusa Smarta. Dwie kolejne dołożył Terry Rozier.
- Kyrie Irving: 27 punktów, 12/25 FG, 1/8 3PT, 5 zbiórek, 11 asyst
Po raz kolejny zagrał na swoim przyzwoitym, dobrym poziomie (bo jak inaczej nazwać 27/11?), natomiast aż siedem niecelnych trójek to coś, co na pewno Celtom w tym spotkaniu nie pomogło – tym bardziej, patrząc na to, jak gorący pozostaje Kemba.
- Jayson Tatum: 18 punktów, 8/15 FG, 1/4 3PT, 5 zbiórek, 2 asysty
Solidne spotkanie drugoroczniaka, który szczególnie w drugiej kwarcie miał kilka dobrych akcji i choć oddał kilka rzutów z mid-range to jednak coraz częściej widzimy go pod koszem, co jest bardzo dobrym sygnałem.
- Marcus Smart: 14 punktów, 4/7 FG, 4/6 3PT
Fajnie, że Smart trafił aż cztery razy zza łuku, ale w kontekście Celtics nie zawsze dobrą informacją jest to, że Marcus trafiał zza łuku najlepiej. 1/8 od Irvinga, 1/4 od Tatuma, 1/3 od Browna, 0/3 od Haywarda. Przed sezonem sporo się pisało o tym, że Celtics mogą mieć pięciu graczy trafiających co najmniej 40 procent za trzy, ale dziś wygląda to jak ponury żart.
Celtics po 17 meczach sezonu mają bilans 9-8, ale biorąc pod uwagę poprzednie lata – to nic nowego. Jedynie w zeszłym sezonie udało się zrobić bardzo dobry bilans w listopadzie, jednak był to efekt tej pamiętnej serii zwycięstw. Bostończycy wciąż nie grają tak jak powinni, wiele rzeczy cały czas wymaga poprawy, natomiast ten mecz nie był wcale tak zły jak mogłoby się wydawać. Co ciekawe, po raz drugi z rzędu Celtowie zdobyli ponad 46 procent swoich punktów z paint – to czwarty takich ich mecz w tym sezonie i czwarta porażka.
Dla pesymistów: to pierwsza porażka z Hornets od sezonu 2015/16. Bostończycy wygrali tylko jeden z ostatnich meczów w regulaminowym czasie gry (u siebie z Bulls). Dla optymistów: kolejni rywale to Knicks, Mavericks, Pelicans, Cavaliers, Wolves, Knciks, Bulls, Pelicans, Wizards, Hawks, Pistons oraz Suns. Kiedy ta drużyna ma się naprawdę i na dobre obudzić jak nie teraz?