Jazz nie dają szans Celtom

W piątek najwięcej w sezonie zdobytych punktów, w sobotę najmniej. Boston Celtics po ledwie 24 godzinach od zwycięstwa nad Toronto Raptors w jednym z najciekawszych meczów tego sezonu, po raz kolejny zaprezentowali wysoce nieskuteczną koszykówkę. Jakby tego było mało, zdaniem trenera Brada Stevensa jego zawodnicy nie grają wystarczająco twardo i z odpowiednim zaangażowaniem. Stevens mówił o tym nie tylko po spotkaniu, lecz zamanifestował to także w jego trakcie, gdy w czwartej kwarcie zdjął z boiska starterów i choć w teorii zostawało jeszcze sporo czasu, aby straty odrobić to wpuścił na parkiet rezerwowych z końca ławki jak Daniel Theis, Brad Wanamaker czy Guerschon Yabusele.

Celtics po 16 meczach sezonu mają bilans 9-7 i przegrali pięć z ostatnich ośmiu spotkań, a gdyby nie szczęśliwe odbicia piłki w meczach z Suns i Raptors to byłoby jeszcze gorzej. 24 godziny temu cieszyliśmy się z wielkiego zwycięstwa po dogrywce z drużyną numer jeden na Wschodzie. Teraz wracamy do rzeczywistości, bo w Bostonie cały czas mamy ogromne problemy w ataku. Potwierdziło się to w sobotę, gdy Celtics trafili 38.5 procent swoich rzutów, w tym tylko pięć z 33 trójek. Wpadać nie chciały nawet seryjnie pudłowane rzuty wolne (11/20).

I to też nie jest tak, że Utah Jazz zagrali jakiś kapitalny mecz. Donovan Mitchell po 35 rzutach i ani jednej asyście w Filadelfii, tym razem zapisał na konto 28 oczek oraz sześć asyst. Rudy Gobert i Derrick Favors znów poskakali pod obręczą, czego można było się spodziewać, lecz gospodarze nie potrafili na to zareagować. Swoje zrobił Ricky Rubio. Ale gdyby udało się Celtom po prostu lepiej trafiać to ten mecz wyglądałby zupełnie inaczej. Cliche, ale wszak o to właśnie w tej lidze chodzi. Niestety, w tym sezonie tej skuteczności bardzo mocno brakuje.

  • Kyrie Irving: 20 punktów, 8/16 FG, 1/2 3PT, 3/5 FT, 8 zbiórek, 2 przechwyty

Jedyny, do którego pretensji mieć nie można, bo Kyrie często pojawiał się w pomalowanym i ostatecznie zdobył team-high 20 punktów, gdy drugi najlepszy wynik to było ledwie dziesięć oczek Tatuma. Nikt więcej nie przekroczył tej granicy, co spowodowało, że tak mało (86) punktów Celtics jeszcze w tym sezonie nie rzucili.

Najgorszy mecz w sezonie zaliczył Jaylen Brown, który zdobył tylko trzy punkty i spudłował osiem z dziewięciu rzutów (w tym pięć z sześciu prób zza łuku). Równać się z nim spróbował Terry Rozier i jego 2/9 z gry, 0/6 za trzy. Gordon Hayward już bez limitu minut, ale choćby blok Mitchella przy próbie wsadu Haywarda pokazuje jak daleka jeszcze droga przed skrzydłowym Celtics. Daleka droga także przed całą drużyną, która zamiast budować na wygranej z Raptors, znów odrobinę mocniej się zakopała. W poniedziałek kolejna próba odkopania w Charlotte.