Efektowne początki Williamsa

Pierwsze punkty w NBA ma już za sobą. Robert Williams potrzebował ledwie kilku sekund, by wzbić się w powietrze, zrównać się z obręczą i z całą siłą wpakować złapaną piłkę do kosza. W ten oto sposób zdobył swoje pierwsze punkty w profesjonalnej karierze. Być może większe wrażenie robi jednak to, co stało się w sobotnim meczu nieco później, bo ten potężny wsad nie był jedyną akcją Williamsa wartą powtórki. Młody podkoszowy zaprezentował jeszcze swoje niesamowite umiejętności bloku, jak i zaliczył bardzo ładną asystę, czym udowodnił, że głosy o sporym potencjale w roli podającego nie są wcale przesadzone. Ostatecznie na parkiecie spędził niecałe osiem minut, ale kibice Boston Celtics już chcą więcej.

Jak wchodzić do ligi to z przytupem – pierwsze punkty Williamsa w NBA z pewnością zrobiły wrażenie i plasują się całkiem wysoko, jeśli chodzi o ten pierwszy trafiony kosz tegorocznych (ale nie tylko) rookies. Tym bardziej, że 21-latek zrobił to w zasadzie „z marszu”, wchodząc do gry dopiero w czwartej kwarcie, czyli jakieś dwie godziny po rozpoczęciu spotkania. Tymczasem podkoszowy Celtów nie miał większych problemów, by wzbić się w powietrze i złapać pierwszego alley-oopa w karierze, którego narzucał nie kto jak inny Marcus Smart.

Takich zagrań z pewnością będzie więcej, ale nie tylko to czyni Williamsa tak intrygującym zawodnikiem. Po sobotnim spotkaniu w Detroit wielu kibiców ponownie zaczęło zastanawiać się, jakim cudem dwukrotny najlepszy defensor konferencji SEC spadł prawie na sam koniec pierwszej rundy tegorocznego draftu. Williams w ograniczonym czasie dołożył bowiem jeszcze trzy bloki, po raz kolejny wykorzystując swój niesamowity, prawie 229-centymetrowy zasięg ramion, o którym Pistons chyba zapomnieli wspomnieć swoim graczom przed meczem.

No a jakby tego było mało, w międzyczasie było jeszcze to świetne podanie, po którym Guerschon Yabusele z łatwością zdobył dwa punkty. Już w trakcie preseasonu widać było, że Williams potrafi dobrze podać i na pierwszą asystę długo czekać nie musieliśmy. Drobny wkład w to miał także coach Brad Stevens, który podpowiedział pierwszoroczniakowi gdzie powinien się udać:

To dopiero początek, lecz Williams w te niecałe osiem minut gry zdołał naprawdę zachęcić wielu kibiców, którzy od razu domagają się więcej minut dla 21-latka. Na to przyjdzie nam jeszcze jednak zapewne poczekać, bo Celtowie chcą wprowadzić Williamsa do gry powoli, tym bardziej, że podkoszowy zmagał się z problemami zdrowotnymi (to zresztą m.in. przez te problemy spadł w drafcie). Już teraz widać jednak, jak duży potencjał drzemie w Williamsie i zdaje się, że jeszcze nieraz w tym sezonie ten potencjał zdołamy w trakcie meczu zobaczyć.