Tak jak można się było tego spodziewać, Toronto Raptors wyglądają na najgroźniejsze rywala Boston Celtics na Wschodzie. Udowodnili to w piątek, wygrywając u siebie 111-103, czym zafundowali Celtom pierwszą w sezonie porażkę. Znakomite spotkanie na 31 punktów i 10 zbiórek rozegrał Kawhi Leonard, a w końcówce Bostończykom jak zwykle we znaki dał się Kyle Lowry, który trafił kilka bardzo ważnych rzutów. Nie miał swojego dnia Jayson Tatum, który po świetnym starcie tym razem miał sporo problemów, spudłował 10 ze swoich 16 prób i popełnił też pięć strat (w tym dwie w końcówce, gdy dwa razy odgwizdano mu faul w ataku). Przed bostońskim zespołem szybka okazja do powrotu na dobre tory, bo w sobotę zagrają w Nowym Jorku.
To był naprawdę ciekawy pojedynek dwóch drużyn, które są faworytami do gry w finałach konferencji – Celtics i Raptors w zasadzie przez cały sezon będą musieli patrzeć na siebie bardzo uważnie. W piątek to Dinozaury miały przewagę parkietu, jak i znakomitego Kawhi Leonarda, który tylko w trzeciej kwarcie zdobył 15 oczek (5/7 z gry) i przypomniał wszystkim jak potrafi zdominować spotkanie. Celtom zabrakło odpowiedzi, zabrakło też pomysłu na sforsowanie szczelnej defensywy rywala. Nie pomogło kilka pudeł z naprawdę prostych pozycji.
Na dodatek, Kyle Lowry od lat świetnie spisuje się w starciach z Bostonem. Mecz zaczął od dalekiej, dalekiej trójki i skończył w podobnym stylu, trafiając kilka wielkich rzutów, czym odłożył ten mecz do zamrażarki. Kyrie Irving oraz Gordon Hayward wyglądali lepiej niż w tym pierwszym starciu przeciwko Sixers, co jest w zasadzie jednym z niewielu plusów tego starcia. Tymczasem Serge Ibaka (21 punktów, 10/14 FG) wcale nie wyglądał jak emeryt, no i zapomniany nieco Danny Green dołożył cztery trójki. Raptors będą naprawdę trudnym rywalem.
- Kyrie Irving: 21 punktów, 10/20 FG, 4 zbiórki, 6 asyst
Znacznie lepszy mecz Irvinga niż na otwarcie sezonu, choć to wciąż nie jest ten Kyrie, którego chcemy oglądać. Miejmy nadzieję, że sobotni mecz w Nowym Jorku pomoże mu szybciej wrócić do dyspozycji, do której nas przyzwyczaił. Miał kilka fajnych zagrań w piątek, ale w meczach, gdzie Kawhi zaczyna przejmować grę, potrzebna jest odpowiedź od Irvinga i tego niestety zabrakło.
- Gordon Hayward: 14 punktów, 6/13 FG, 7 zbiórek, 2 asysty
Wciąż gra dalej kosza, ale miał w tym meczu kilka dobrych wejść w pomalowane, w tym jedno and-one. Hayward pod względem fizycznym wygląda już naprawdę dobrze i to po prostu widać, że będzie się rozkręcał. Musi nabrać większej pewności siebie, ale na przykład w obronie zrobił kawał dobrej roboty, będąc tam, gdzie być powinien – Kawhi po prostu trafiał. To dopiero drugi mecz, ale 28-latek pokazuje wszystkim, że wraca do formy i to jest dobra wiadomość dla Celtics, bo Hayward w formie to ogromna pomoc także na starcia z Raptors.
- Jayson Tatum: 16 punktów, 6/16 FG, 9 zbiórek, 2 asysty
Słabszy dzień Tatuma, który tak czy siak zrobił prawie double-double. 16 punktów z 16 rzutów to nie jest jednak dobry wynik, podobnie jak pięć strat, z czego dwie w czwartej kwarcie. No i nadział się też jeszcze Tatum na podwójny blok Greena i Leonarda na nieco ponad minutę przed końcem spotkania, po czym Lowry wybił fanom Celtics z głowy marzenia o zwycięstwie w tym meczu.
Jednej asysty zabrakło, by Al Horford (14/10/9) zapisał na konto triple-double. Big Al trafił też trzy trójki. Jaylen Brown nie kończył meczu i to była dość dziwna decyzja Brada Stevensa, który wolał Terry’ego Roziera na parkiecie. W statystykach: remis na tablicach, bardzo podobnie pod względem trójek (14/36 po stronie Celtics i 13/35 po stronie Raptors), ale gospodarze więcej razy stawali na linii rzutów wolnych. Tak czy siak, to było dobre spotkanie i liczymy na więcej, jeśli to rzeczywiście mają być przyszłoroczne finały konferencji, a wiele na to wskazuje.
Po więcej cyferek udajcie się tutaj, a po więcej materiałów wideo kieruję Was tutaj.