Sixers poczuli głębię Celtics

Tylko dwa trafione rzuty Kyrie’ego Irvinga i trochę nerwowy pierwszy oficjalny mecz Gordona Haywarda po powrocie nie przeszkodziły Boston Celtics w wygraniu otwierającego sezon meczu przeciwko zespołowi Philadelphia 76ers. Świetne wsparcie dała bowiem ławka gospodarzy na czele z Marcusem Morriem, choć najjaśniej we wtorek świecił Jayson Tatum, który zaczął sezon w znakomitym stylu. 23 punkty, dziewięć zbiórek i trzy asysty to linijka, która robi wrażenie, ale nie aż takie jak gra 20-letniego skrzydłowego. Jeśli on w ten sposób zaczyna sezon to strach pomyśleć, co będzie dalej. Ogromne brawa również dla bostońskiej defensywy, która niczym nie przypominała tego chaosu ze spotkań przedsezonowych.

Rywalizacja? Jaka rywalizacja, oni ciągle kopią nam tyłki – takie słowa Joela Embiida po tym spotkaniu nie dziwią. Sixers trzymali się jeszcze w pierwszej połowie, nawet pomimo aż dziewięciu strat i wielu błędów w pierwszych minutach. Kyrie Irving nie mógł bowiem znaleźć drogi do kosza i spudłował wszystkie siedem rzutów na start, a Gordon Hayward prócz dwóch trafień na początku drugiej kwarty cały czas starał się znaleźć swój rytm. Sixers najwięcej złego robili Celtom pod koszem, dlatego na drugą połowę w pierwszej piątce wyszedł Aron Baynes.

I to głównie za sprawą Baynesa, ale też dobrej zmiany Morrisa i świetnych minut Tatuma udało się gospodarzom otworzyć wynik spotkania. Nieoceniony – naprawdę nieoceniony – jest Al Horford dla bostońskiej defensywy. Pięć bloków, w tym jedna piękna czapa na Embiidze, który próbował zagrać coś tyłem do kosza z naciskiem na próbował. Embiid nie miał zresztą łatwego życia, bo w międzyczasie zablokował go też Terry Rozier, potem po świetnej akcji jeden-na-jednego mrugał do niego Tatum, a na koniec Jaylen Brown jakimś cudem zrobił to:

Tak, to fakt, że Embiid ten wsad zablokował, ale piłka tak czy siak znalazła drogę do kosza, a liczy się przecież efekt, prawda? Bostończycy dzieła zniszczenia dokończyli właśnie w czwartej kwarcie, kiedy to pierwszą trójkę w sezonie trafił nawet Hayward, a koledzy potwierdzili tylko, że defensywa wraca na dobre tory. Sixers nie mieli nic do powiedzenia przy słabszym meczu Irvinga (2/14 z gry, siedem punktów i siedem asyst) oraz zardzewiałym Haywardzie, ale to przecież ten sam zespół, który kilka miesięcy temu przegrał z Bostonem w pięciu meczach.

  • Jayson Tatum: 23 punkty, 9/17 FG, 4/5 FT, 9 zbiórek, 3 asysty

Najlepszy gracz na parkiecie? Chyba tak. Tatum i Embiid często grali ze sobą tego lata i wspólnie trenowali, a Jayson nie omieszkał wielokrotnie przypomnieć podkoszowemu Sixers, jakim wynikiem zakończyły się półfinały konferencji. No i teraz, jakby na potwierdzenie tej wyższości, Tatum poprowadził Celtów do efektownego, naprawdę pewnego zwycięstwa na start sezonu. Markelle Fultz w 24 minuty trafił dwa rzuty, z nim na parkiecie Philadelphia była najgorsze -16 i nic więcej mówić nie trzeba.

  • Marcus Morris: 16 punktów, 2/7 FG, 10 zbiórek

BWA zaczyna sezon w świetnym stylu, bo to nie tylko Morris, ale też m.in. Rozier (11/8), Baynes (8/4/3) czy także Smart (7/3/3) zrobili kawał dobrej roboty. Dość powiedzieć, że bostońscy rezerwowi mieli łącznie 44 punkty, czyli o 18 więcej niż zmiennicy 76ers (i to tylko dlatego, że JJ Redick gra z ławki). A sam Mook Senior został pierwszym graczem Celtics od 2011 roku (Brandon Bass), który w pierwszym meczu sezonu zrobił double-double z ławki.

  • Gordon Hayward: 10 punktów, 4/12 FG, 5 zbiórek, 4 przechwyty

Były nerwy, była adrenalina i ekscytacja. Było też sporo rdzy, ale ogółem Hayward może zapisać ten występ na plus. To dopiero początek drogi i dlatego miejmy nadzieję, że takie solidne spotkania pozwolą 28-latkowi szybko złapać rytm. Dobrze jest znów widzieć go w akcji.

Embiid miał 23/10, a Simmons prawie otarł się o triple-double (19/15 plus osiem asyst), a Philla i tak przegrała różnicą 18 oczek. Nic więc dziwnego, że fani Celtics mogą czuć się całkiem pewnie. Jasne, to dopiero pierwszy mecz, ale Bostończycy raz jeszcze przypomnieli rywalowi, kto jest lepszy i kto ma na to dowody. Nie oznacza to jednak, że Celtics zagrali perfekcyjnie – tylko 11/37 zza łuku (w tym 1/8 od Irvinga) to najpoważniejszy problem. Cieszy za to wygrana 55-47 na tablicach! Kolejny mecz w piątek, czyli pierwszy sprawdzian w Toronto.

Boxscore ze spotkania z Phillą tutaj, a więcej materiałów wideo jak zwykle tutaj.