Horford nie ma problemu z Carterem

Jeśli wskazać w NBA przykład prawdziwego profesjonalisty, wielu wybrałoby do tego Ala Horforda. Podkoszowy Boston Celtics rok w rok, w zasadzie na każdym kroku udowadnia, że jest właśnie kimś takim – profesjonalistą w każdym calu. Żadnych dramatów, żadnych afer i tym bardziej żadnych kontrowersji. Nie będzie więc problemów odnośnie tego, że Vince Carter zagra dla Atlanta Hawks z #15 na plecach. Przez dziewięć sezonów z tym właśnie numerem w barwach Hawks grał Horford i choć wielu kibiców uważa, że 32-latek zasługuje na to, aby ten numer zastrzec (a wielu wciąż nie może się pogodzić z jego odejściem do Bostonu) to jednak sam zainteresowany nie ma nic przeciwko temu, aby Carter zagrał z jego numerem.

Hawks pozyskali Cartera tego lata – Vince zagra swój 21. sezon w NBA, czym wyrówna rekord ligi. Będzie to najpewniej ostatni jego sezon w karierze, który spędzi w Atlancie na pracy z młodymi zawodnikami. 41-latek większość swojej przygody w NBA spędził z #15 na plecach – tylko w Phoenix (2011) oraz potem w Dallas (2012-2014) zdecydował się na #25. Od trzech lat znów gra jednak z #15 i z tym samym numerem chce grać w Atlancie. I jak się okazuje, Al Horford nie będzie robił z tej okazji żadnych problemów starszemu koledze:

„Zawsze podziwiałem Vince’a i cieszę się, że zagra z tym numerem.”

Choć niektórzy kibice Hawks cały czas nie pogodzili się z odejściem Horforda do Bostonu w 2016 roku to jednak zdecydowana większość wie, że Big Al to jeden z najlepszych zawodników w historii organizacji. Przez dziewięć sezonów Hawks z Horfordem zawsze meldowali się w fazie play-off, a podkoszowy cztery razy zagrał w Meczu Gwiazd. Co ciekawe, wybrany z trzecim numerem naboru w 2007 roku przez Jastrzębie, sam po przejściu do Celtics musiał zrezygnować z #15, która w Bostonie jest zastrzeżona dla Tommy’ego Heinsohna.