Rockets (też) zwolnili Huntera

Niecałe dwa lata temu mieliśmy jeszcze nadzieję, że RJ Hunter okaże się być strzelcem, którego potrzebują Boston Celtics. Dziś o  24-letnim graczu zapomniało już wielu bostońskich fanów, a sam zawodnik nie może sobie znaleźć miejsca w lidze. Właśnie zwolnili go Houston Rockets, o czym na swoim twitterze poinformował Shams Charania. Hunter ostatnie miesiące spędził w Teksasie na kontrakcie two-way. Nie zdołał jednak przekonać do siebie włodarzy Rockets, ani pięcioma występami w sezonie regularnym, ani też grą w lidze letniej. Rakiety zamiast niego wybrały… Bruno Caboclo. Wszystko wskazuje więc na to, że w lidze znów zabraknie miejsca dla Huntera, którego Celtowie wybrali w pierwszej rundzie draftu w 2015 roku.

To aż dziwne, ale jeśli wrócić do czerwca 2015 to zaraz po drafcie zdecydowana większość kibiców Boston Celtics cieszyła się z wyboru właśnie RJ Huntera, który trafił do Beantown pod koniec pierwszej rundy. Kilkanaście pozycji wyżej do Beantown trafił też Terry Rozier, ale w tamtym czasie nie była to popularna decyzja Ainge’a. Podobnie jak i zwolnienie Huntera przed startem sezonu 2016/17, gdy Celtics musieli wybrać pomiędzy nim a Jamesem Youngiem. Ostatecznie postawili na tego drugiego, choć dziś ten wybór nie miał chyba większego znaczenia.

Young załapał się do składu, ale po sezonie wszedł na rynek wolnych agentów, Celtics go nie zatrzymali i on też ma dziś problemy z tym, aby dalej grać w NBA. Wszystko wskazuje na to, że takie same problemy mieć będzie Hunter. On wytrzymał tylko jeden rok w Bostonie, choć przecież szansa przed nim była bardzo duża. Celtowie potrzebowali strzelca, on na takiego wyglądał. Brakowało mu atletyzmu, ale zdawał się to nadrabiać wysokim koszykarskim IQ. Hunter nie rozwinął się jednak tak, jak Celtics tego oczekiwali. Ba, nie rozwinął się wcale.

Trzy lata po wyborze przez Celtics, 24-latek znów jest poza NBA. Gdy bostoński klub zrezygnował z niego w 2016 roku, wielu kibiców nie do końca rozumiało tę decyzję. Ale przez ostatnie dwa lata zobaczyliśmy, że Danny Ainge wybierał w zasadzie między młotem (Young) a kowadłem (Hunter). Ani jeden, ani drugi nie zrobili w lidze kariery. Hunter większość ostatnich dwóch sezonach spędził w G-League, podczas gdy w NBA zagrał łącznie… osiem spotkań: trzy z Chicago Bulls w rozgrywkach 2016/17 oraz pięć dla Rockets w ubiegłym sezonie.

W trakcie tegorocznej ligi letniej – jego już czwartej – zdawał się grać z nieco większą pewnością siebie. Jak sam mówił, nieco dojrzał i znów udało mu się odnaleźć miłość do koszykówki. I przyznał, że ten jeden rok w Bostonie, całe to doświadczenie zdecydowanie na niego wpłynęło. Wszak zawodnicy wybrani w pierwszej rundzie draftu z reguły dostają nieco więcej czasu na rozwój – ale w tamtym czasie sytuacja Celtów odbiegła od reguły. Mnóstwo wyborów w drafcie spowodowało, że nie każdy mógł pozostać w zespole na dłużej.

„Celtics sporo wtedy manewrowali, wiele się wtedy zmieniało i ja byłem po prostu częścią tego. Zajęło mi trochę czasu zrozumienie tego. Nie chodziło o to, że robiłem coś źle. Złościłem się na siebie za rzeczy, których nie robiłem wcale źle. Ale zamiast martwić się tamtą niewykorzystaną szansą, czuję zaszczyt, że mogłem tam zagrać i w stronę Bostonu kieruję tylko miłość. Skupiam się na dobrych stronach całej sytuacji.”

Z jednej strony Hunter ma rację, bo Celtics rzeczywiście nie mogli sobie wtedy pozwolić na zachowanie wszystkich swoich wyborów w drafcie, ale z drugiej strony jego słaba gra i brak rozwoju też z pewnością przyczyniły się do decyzji zarządu. Hunter rozegrał dla Bostonu łącznie 36 spotkań, w których zdobył 97 punktów i trafił 19 trójek. Teraz przed nim kolejne trudne decyzje, choć jak sam mówił jeszcze kilka tygodni temu, marzenie o grze w NBA wciąż jest priorytetem. Wypada więc życzyć powodzenia w tej walce, jednak po zwolnieniu z Rockets łatwo nie będzie.