Na ćwierćfinałach kończy się tegoroczna przygoda Boston Celtics w lidze letniej w Las Vegas. Jabari Bird i Semi Ojeleye dostali wolne, nie zagrał też kontuzjowany Robert Williams, a na dodatek przed meczem Celtowie pożegnali Kadeema Allena. W tym osłabionym składzie nie dali więc Bostończycy rady drugiej drużynie pierwszej fazy – Portland Trail Blazers wygrali spokojnie i awansowali do półfinałów turnieju w Vegas. Najlepszym strzelcem bostońskiej drużyny był Trey Davis, który zapisał na konto 19 punktów i był to kolejny jego solidny występ w ostatnich dniach. To niestety koniec zmagań Celtów w Nevadzie i teraz pozostaje nam już tylko wyczekiwać do obozu treningowego, który zwiastować będzie zbliżający się początek nowego sezonu.
Blazers w zasadzie w pierwszej kwarcie – robiąc zryw 16-0 – ustawili sobie ten mecz, choć Celtowie jeszcze w pierwszej odsłonie rozpoczęli odrabianie strat i po dobrej grze Davisa oraz kilku trójkach Yabusele udało się nawet doprowadzić do remisu w trzeciej odsłonie. Dobra zmiana Archie Goodwina (który ma teraz najwięcej punktów w historii ligi letniej w Las Vegas) oraz świetny występ dwójki obwodowych z Portland – Baldwin miał 14/10, a Jenkins zdobył 25 punktów z 12 ledwie rzutów – spowodowały, że to Blazers zagrają w półfinale.
- Trey Davis: 19 punktów, 7/15 FG, 2/4 3PT, 4 zbiórki, 3 asysty
Davis nie wyszedł nawet w pierwszej piątce, ale był jednym z najlepszych zawodników Celtics w niedzielnym meczu. Jest troszeczkę za niski, ma też dość dziwną mechanikę rzutu, jednak mimo to potrafi punktować, co pokazał w Vegas niejednokrotnie. Na plus także kilka dobrych akcji w roli rozgrywającego.
- Guerschon Yabusele: 16 punktów, 6/13 FG, 4/7 3PT, 4 zbiórki, 2 asysty
W końcu trafiał zza łuku! Cztery trójki na 16 punktów, do tego także kilka kolejnych udanych podań. Yabusele pokazał, że bardzo dobrze czuje się zarówno pod koszem, jak i nieco dalej od niego. Nie dominował w Vegas tak jak się tego spodziewaliśmy, ale też nie rozczarował. Ot, kilka mniej lub bardziej solidnych występów.
- Hassan Martin: 16 punktów, 5/8 FG, 6/6 FT, 9 zbiórek
Martin to obok Henry’ego jeden z tych, którzy zrobili w Las Vegas najlepsze chyba wrażenie (spośród graczy spoza Bostonu). W każdym meczu robił swoje: zbierał, punktował, bronił, potrafił wymusić faul. To samo zrobiło przeciwko Blazers, tocząc bardzo ciekawy i wyrównany pojedynek z Zachiem Collinsem.
Słabiutko tym razem wypadł Jarrod Uthoff (tylko trzy punkty i 1/10 z gry), a dobre momenty mieli Pierria Henry czy Demetrius Conger. Trochę szkoda, że Jay Larranaga nie zdecydował się wystawić przeciwko Portland najsilniejszego składu, bo być może wtedy Bostończycy wciąż graliby w Nevadzie dalej. Tak czy siak, rozegrali ogółem sześć spotkań i zakończyli turniej z bilansem 4-2. To były całkiem udane tygodnie w ich wykonaniu, choć wielkich historii nie było. A sezon NBA startuje dopiero za około trzy, bardzo długie miesiące…