PS: Jayson Tatum

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą już od jakiegoś czasu łowić ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Były to miesiące niezwykłe, obfitujące w różnego rodzaju wydarzenia i zakończone długim runem zespołu w playoffs, który prawie zakończył się wizytą w tegorocznych finałach ligi. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwania, co do danego zawodnika oraz to, jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Na sam koniec, jako wisienka na torcie, rookie Jayson Tatum, który szturmem wszedł do ligi i nie chce się zatrzymać.

PRZED SEZONEM:

Nikt nie powie, że się nie zdziwił, gdy Celtics transferowali pierwszy wybór w drafcie do Filadelfii. Wszak niemal pewne było, że z tym wyborem trafi do Bostonu pewien młody rozgrywający po uniwerku Washington. Markelle Fultz był pewniakiem do numeru jeden draftu, spotkał się nawet z Celtics i wizytował TD Garden. Ale coś się po drodze stać musiało, bo Celtowie bez żalu jedynkę w drafcie oddali, a za fatygę otrzymali jeszcze pick Lakers/Kings. Nagrodą w tej całej wymianie była jednak możliwość wyboru Jaysona Tatuma z trzecim numerem – Celtowie ponoć mieli mówić mu, że wybraliby go z jedynką, a tak udało im się jeszcze pozyskać dodatkowy asset. Tatum przychodził do NBA po jednym sezonie na parkietach NCAA, gdzie w barwach Duke dał się poznać jako solidny strzelec (ale głównie z mid-range) oraz dobry zbierający. Dwie rzeczy, o których skauci mówili najgłośniej, że są jego wadami? Obrona oraz rzut za trzy. Już liga letnia pokazała jednak, że te obawy mogą być przesadzone, a Tatum po znakomitych występach w Utah i Las Vegas był jednym z najlepszych rookies ubiegłego lata.

SEZON REGULARNY:

Problemy w obronie? Nic z tego. Słaby rzut zza łuku? Nie, też nie. Jayson Tatum od samego początku nie miał większych kłopotów z tym, aby się w NBA odnaleźć. Po części był zmuszony zaadaptować się nieco szybciej, gdy Gordon Hayward już po pięciu minutach sezonu te rozgrywki skończył. Ale ten uraz otworzył sporo minut przed Tatumem i on tę szansę wykorzystał w stu procentach. Miał grać mniej, a ostatecznie zagrał najwięcej minut spośród wszystkich Celtów w sezonie regularnym (i potem też w playoffs). Okazał się być solidnym obrońcą. Przez długi czas – aż do kontuzji palca – był wśród liderów NBA, jeśli chodzi o skuteczność zza łuku (ostatecznie zakończył sezon regularny jako ósmy najlepszy strzelec w lidze). Trochę w cieniu Simmonsa i Mitchella (ostatecznie ta dwójka wyprzedziła go w głosowaniu na ROTY), robił rzeczy wielkie, zimnokrwiste i niesamowite, po których przecieraliśmy oczy ze zdumienia, mówiąc sobie – ten chłopak ma 19 lat, rookies nie powinni takich rzeczy robić! Rozegrał ogółem aż 80 spotkań i 64 razy był w double-figures. Nie udało się jednak przekroczyć granicy 30 punktów, bo najwięcej zdobył 27 oczek w starciu z Hawks w lutym. Ze średnią prawie 14 punktów na mecz był trzecim najlepszym strzelcem zespołu, zaraz za Brownem i Irvingiem. Długi, długi czas nie mógł natrafić na swój rookie-wall, a gdy w końcu to nastąpiło to ten okres nie trwał wcale długo. Dodatkowo, z tygodnia na tydzień wyglądał coraz lepiej, nabierał pewności siebie i udowadniał, że te historie o jego potencjale wcale nie są przesadzone. Długie ręce, szybkość i inteligencja to rzeczy, których nie da się przecenić w obronie. Z kolei w ataku? Full-package, jak to mówią – Tatum potrafi wszystko, a jego ruchy są niezwykle płynne, spokojne i te niektóre akcje wyglądają tak, jak gdyby – dziś 20-letni już – gracz robił je od co najmniej pierwszego roku życia. Zresztą, co ja będę się silił, jeśli przemówić mogą skróty.

Po pierwsze, NAJLEPSZE akcje w ataku – część pierwsza:

Po drugie, NAJLEPSZE akcje w ataku – część druga:

Po trzecie, WSZYSTKIE trafienia z sezonu regularnego (tak, to wideo naprawdę trwa godzinę):

Po czwarte, najlepsze akcje w obronie:

PLAYOFFS:

Okej, jeśli Tatum w sezonie regularnym wyglądał bardzo dobrze to co powiedzieć o jego playoffs? Czy to była naprawdę jego pierwsza faza play-off w życiu? Bo z pewnością tak nie wyglądała. I już nawet nie chodzi o to, że Tatum był najlepszym strzelcem Celtów w tegorocznych playoffs (no dobra, trochę też o to chodzi). Rzeczy, które robił, spowodowały, że był jedną z najjaśniej świecących gwiazd ostatnich tygodni. I jeśli Mitchell i Simmons zasłużenie wyprzedzili go w sezonie regularnym to faza play-off była zupełnie inną bajką. Tatum zaliczył bowiem jeden z najlepszych w całej historii ligi runów w debiucie w tej fazie rozgrywek. Lepszy był tylko Lew Alcindor (Kareem dla niewtajemniczonych) i to mówi bardzo dużo. Tylko dwa razy poniżej dziesięciu punktów. Ogółem, 19 meczów i aż dziesięć razy 20 lub więcej oczek na koncie. I nowy rekord kariery, czyli 28 punktów na otwarcie serii z Sixers. A po drodze jeszcze wielkie rzuty w serii z Bucks, robienie z Joela Embiida (i przede wszystkim z Roberta Covingtona) słabych obrońców oraz wsad nad Jamesem. Wsad, który niestety nie wystarczył, choć Tatum jako jeden z nielicznych Celtów stawił się na G7 i zrobił prawie wszystko, by po raz pierwszy w karierze zagrać w finałach. To nie nadeszło, ale w przypadku Tatuma rzec można, że to nie nadeszło jeszcze. W tej chwili, to Jayson Tatum – już gwiazda w tej lidze – jest jednym z tych kilku zawodników w NBA, którzy mają największy potencjał. I dziś nikt już nie wątpi w to, że Celtics naprawdę wybraliby go z jedynką draftu, gdyby nie okazja do wygrania kolejnego transferu, której Danny Ainge nigdy nie przepuszcza.

I znów, niech skrót najlepszych akcji Tatuma przemówi lepiej niż moje słowa:

OCENA: 6

To pierwsza i jedyna szóstka w tym roku. Nazwijcie mnie zbyt szczodrym, ale Tatum miał nie tylko bardzo dobry sezon regularny, ale też wspaniałą fazę play-off. A jeśli weźmiemy pod uwagę oczekiwania (były duże, wszak to miała być jedynka draftu, która została trójką) to przecież chyba nikt się nie spodziewał, że 20-latek tak szybko zapuka do elity NBA. No bo jakby nie patrzeć to właśnie w playoffs jak część tej elity wyglądał. I z tego też powodu, Jayson Tatum otrzymuje maksymalną ocenę.

CO DALEJ?

Jeśli masz takie wejście do ligi to jak dobrze będziesz wyglądać potem? Tatum to zawodnik z ogromnym potencjałem i ktoś, komu wszystko to przychodzi jakby naturalnie. Dodatkowo, jego etyka pracy pozwala wierzyć, że Jayson będzie jeszcze dużo dużo lepszy, chcąc dotrzeć na sam szczyt. Już w pierwszym sezonie był blisko, więc ta przegrana w finałach konferencji z pewnością będzie tylko motywacją. Warto jednak zwrócić uwagę na to, że przed sezonem nikt się nie spodziewał takiej roli, takich minut i takich występów Tatuma, a przecież od przyszłego sezonu do gry wraca Hayward. Sęk w tym, że Tatum był w pierwszej piątce jeszcze zanim Hayward złamał kostkę. I on tego miejsca już nie odda, tym bardziej jeśli będzie kontynuował ten regularny progres. Drugi sezon Jaysona Tatuma przed nami, a my wciąż pamiętamy o tym wszystkim, co robił w pierwszym. A najlepsze jest to, że 20-latek zdaje się być naprawdę „nietykalny” u Ainge’a, dlatego jeśli wszystko się ułoży to grą Tatuma zachwycać będziemy się jeszcze przez długie lata. Jasne, nikt nie zna przyszłości, ale Tatum dał nam mnóstwo powodów, by się nią ekscytować.