Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą już od jakiegoś czasu łowić ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Były to miesiące niezwykłe, obfitujące w różnego rodzaju wydarzenia i zakończone długim runem zespołu w playoffs, który prawie zakończył się wizytą w tegorocznych finałach ligi. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwania, co do danego zawodnika oraz to, jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Zostało już tylko trzech graczy – dziś Jaylen Brown po drugim, całkiem udanym, sezonie na parkietach NBA.
PRZED SEZONEM:
Brown kończył sezon 2016/17 z dobrym występem przeciwko Cavs w meczu, w którym LeBron raz jeszcze zdemolował Celtics i awansował do finałów ligi. Rok później takiego dobrego występu od Browna zabrakło, ale po drodze były rzeczy, których raczej się nie spodziewaliśmy. To znaczy, po odejściu Avery’ego Bradleya właśnie 21-latka widzieliśmy na pozycji numer dwa, z większą rolą i większą ilością minut, natomiast mało kto spodziewał się, że Brown zrobi taki skok. Tym bardziej, że wielu fanów oddawało go już w paczce za Paula George’a, do czego koniec końców nie doszło – Jaylen został w Bostonie, a zamiast George’a dołączył do drużyny Gordon Hayward, tyle tylko że nie przez transfer, ale przez podpis na nowiutkim kontrakcie.
SEZON REGULARNY:
Hayward długo jednak nie pograł, a jego uraz otworzył minuty także dla Browna. Ten rzeczywiście rozpoczął sezon w pierwszej piątce, w miejscu Bradleya, czyli jako podstawowy rzucający obrońca w zespole. I zaczął z wysokiego poziomu, zdobywając 25 oczek w tym pierwszym starciu z Cavaliers. A potem już się nie zatrzymywał. W przekroju całego sezonu notował średnio 14.5 punktów (o 7.9 punktu więcej niż w debiutanckim sezonie), czyli niewiele mniej niż Bradley w swoich najlepszych sezonach dla Celtics. Widoczny gołym okiem był ogromny postęp Jaylena, który nie tylko poprawił rzut (39.5 procent zza łuku gracza, który wchodząc do NBA miał właśnie z trójką mieć największy problem; problemem jest jednak rzut wolny, choć na przestrzeni sezonu raz wyglądało to lepiej, raz gorzej), ale też wejścia pod kosz (i uraczył nas kilkoma niesamowitymi wsadami), playmaking czy defensywę. Bez żadnych wątpliwości został wybrany do meczu wschodzących gwiazd, a tam zdominował konkurencję, zapisując na konto aż 35 oczek. Szybkość, skoczność, eksplozywność, długie ramiona (213 cm zasięgu ramion!), ale też wytrwałość. Bo tak jak Celtics wytrwali cały ten sezon, tak pomimo wielu przeciwności losu zrobił to też Brown. Gdy w listopadzie samobójstwo popełnił jego dobry przyjaciel, 21-latek najpierw zdobył 22 punkty w tym świetnym starciu Celtics z Warriors, a potem 27 oczek w Atlancie. Był też jeszcze ten fatalny upadek w Minnesocie, o krok od tragedii, choć na szczęście skończyło się na niedługiej przerwie. Brown zdołał bowiem wrócić do gry na ostatnią część sezonu i na cztery mecze przed końcem ustanowił rekord kariery, zdobywając 32 punkty w starciu z Bulls. Ten rekord długo nie wytrzymał.
Najlepsze akcje Browna w ataku – część pierwsza:
Druga porcja najlepszych akcji Browna w ataku:
A tutaj jeszcze defensywne highlights Browna:
PLAYOFFS:
Już w drugim meczu serii z Bucks młody skrzydłowy zdobył bowiem 30 oczek, a w G4 – choć przegranym – miał aż 34 punkty. To były znakomite playoffs w wykonaniu Browna, który do spółki z Tatumem prowadził Celtów w zasadzie przez wszystkie rundy. Browna nie powstrzymał nawet uraz, przez który opuścił drugą połowę G7 z Bucks oraz pierwszy mecz serii z Sixers. Zagrał w 18 meczach, 16 razy był w double-figures, a osiem razy zdobył 20 lub więcej oczek. Ostatecznie, to Jayson Tatum był najlepszym strzelcem Celtów w playoffs ze średnią 18.5 punktów na mecz, ale Brown nie był wcale daleko za nim ze średnią 18 oczek w każdym spotkaniu. I można się tylko zastanawiać, co by było gdyby zagrał lepiej w ostatecznym pojedynku z Cavs – wtedy trafił tylko trzy z 12 trójek, spudłował ogółem 13 rzutów i był minus-11 w 39 minut gry. Jakże inny był więc ostatni mecz Browna z sezonu 2016/17 i ten z poprzednich rozgrywek. Przed rokiem był jedynie dobrze zapowiadającym się młokosem, a 365 dni po tamtych wydarzeniach – i po miesiącach pracy i rozwoju – oczekiwania były już znacznie inne, znacznie większe i znacznie większa była też rola Browna. Tym razem zawiódł, ale przecież “ból jest częścią drogi”. A w przypadku Browna ta droga wiedzie na sam szczyt.
Poniżej najlepsze zagrania 21-latka z tegorocznych playoffs:
OCENA: 5+
Sezon na piątkę z plusem i nie zmieni tego nawet zawód w G7. Brown ma wszystko, aby zostać w tej lidze wielką gwiazdą i jego potencjał jest tak samo wysoki jak Jaysona Tatuma, choć wielu kibiców zdaje się o tym zapomniało. Jaylen – podobnie jak i Jayson – miał znakomitą fazę play-off, ale też bardzo dobry sezon regularny, w którym zrobił kolosalny krok, nie tylko zresztą statystyczny.
CO DALEJ?
Brown i Tatum są “nietykalni”, a tak się przynajmniej wydaje. Pierwszy ma 21 lat, drugi ledwo skończył 20, a przecież oni będą jeszcze dużo, dużo lepsi. Ten uraz Haywarda – powtarzane jest to setki razy, ale to po prostu prawda – wywołał jakieś pozytywy i chodzi tutaj przede wszystkim o ten rozwój tej dwójki. Brown zrobił naprawdę kawał dobrej roboty, a ze swoimi warunkami fizycznymi oraz etyką pracy może za parę lat bez problemu być jednym z najbardziej kompletnych zawodników w lidze na obie strony parkietu. Dwie rzeczy, nad którymi musi cały czas pracować to rzut (w tym przede wszystkim rzuty wolne) oraz drybling i panowanie nad piłką. Wielu zastanawia się, czy nie lepiej byłoby oddać go do San Antonio Spurs w zamian za Kawhi Leonarda, ale to nie jest wcale taka prosta decyzja. Kawhi ma przy sobie wiele znaków zapytania, a choć Brown nie jest graczem porównywalnym z Leonardem to nie jest tym graczem jeszcze. Bo w tym poprzednim sezonie pokazał, że spokojnie może starszego o sześć lat skrzydłowego dogonić, będąc lepszym zawodnikiem w drugim roku niż Kawhi w swoim drugim roku. I niech to będzie podsumowanie tych rozgrywek, tej pracy i tej wytrwałości Browna.