Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą już od jakiegoś czasu łowić ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Były to miesiące niezwykłe, obfitujące w różnego rodzaju wydarzenia i zakończone długim runem zespołu w playoffs, który prawie zakończył się wizytą w tegorocznych finałach ligi. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwania, co do danego zawodnika oraz to, jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. W kolejce do oceny czeka już Shane Larkin, któremu Celtics dali szansę na powrót do NBA po roku gry w Hiszpanii.
PRZED SEZONEM:
Larkin trafił do Bostonu dość nieoczekiwanie, zostawiając na stole znacznie więcej pieniędzy w Europie (wysoki kontrakt zaoferowała mu Barcelona, a Baskonia zdecydowała się tę ofertę wyrównać, mając do tego prawo), gdzie spędził cały sezon 2016/17. Zdaje się jednak, że chęć powrotu do NBA była u niego znacznie większa i dlatego też zgodził się na mniejszy kontrakt w Bostonie, gdy Celtics wyciągnęli do niego rękę. Warto dodać, że Larkin był po całkiem dobrym sezonie w Baskonii, natomiast wcześniej nie potrafił znaleźć sobie swojego miejsca w NBA, dlatego też był to dość odważny ruch ze strony Celtów. Z drugiej strony, początkowo mało kto dawał mu szansę na pozostanie w drużynie po obozie treningowy, bo po przecież w składzie na pozycji numer jeden byli już Kyrie Irving oraz Marcus Smart, ale również Terry Rozier. Ostatecznie, Larkinowi się udało i przypadła mu rola dopiero czwartego rozgrywającego w rotacji.
SEZON REGULARNY:
I z tej roli Larkin wywiązał się bardzo dobrze. Zagrał w 54 meczach, zmagając się po drodze z urazem kolana i choć statystyki nie do końca to oddają to jednak Shane był bardzo ważnym zawodnikiem bostońskiej ławki rezerwowych. Dał wszystko to, czego Brad Stevens oczekiwał: dobre prowadzenie tempa gry oraz solidną, często irytującą przeciwnika obronę. Dodatkowo, Larkin przez cały sezon miał wiele dużych lub nawet bardzo dużych rzutów, trafiając w ważnych momentach. Niski wzrost nie pomagał przy wejściach pod kosz, czego efektem jest bardzo słaba skuteczność Larkina z gry (84/219), natomiast znacznie lepiej było nieco dalej od kosza, gdyż 25-latek trafił dokładnie 36 procent swoich trójek (31/86). Kilka razy byliśmy również pod wrażeniem jego playmakingu. Dziesięć razy zaliczył 10 lub więcej punktów, a najlepszy pod tym względem mecz to 16 oczek przeciwko Hornets w drugim miesiącu sezonu – to ten mecz, gdy Kyrie złamał nos, nie grał Al Horford, a Celtowie odrobili wielkie straty i ostatecznie wygrali. Larkin miał też jedno double-double: 12 punktów, 10 zbiórek i przy okazji także season-high siedem asyst przeciwko Nets w ostatnim meczu sezonu regularnego.
Najlepsze jego akcje właśnie z RS poniżej:
PLAYOFFS:
Solidną fazę play-off w jego wykonaniu przerwała kontuzja barku, do której doszło, gdy próbował przejść przez zasłonę Embiida w czwartym meczu serii przeciwko Sixers. Mówiło się o jego możliwym powrocie w serii przeciwko Cavs, ale do tego ostatecznie nie doszło, a szkoda, bo Larkin szczególnie przeciwko Bucks okazał się być bardzo pożyteczny. W drugim meczu tamtej serii zdobył 11 punktów i poza dwoma pierwszymi meczami w Milwaukee dawał naprawdę fajne wsparcie z ławki, robiąc solidne rzeczy w obronie.
Najlepsze jego akcje z tegorocznych playoffs do obejrzenia tutaj:
OCENA: 4
To był solidny sezon w wykonaniu Larkina, który potwierdził tym samym, że jego miejsce wciąż jest w NBA. Nie jest to najbardziej efektywny, najbardziej skuteczny zawodnik, bo ma swoje ograniczenia, natomiast jeśli jest jedna rzecz, którą Shane udowodnił to po prostu to, że potrafi być bardzo przydatnym graczem.
CO DALEJ?
Larkin jest jednym z tych zawodników Celtics, którzy wejdą tego lata na rynek wolnych agentów – w jego przypadku będzie to wolna agentura niezastrzeżona, co oznacza, że sam może wybrać sobie nowy klub. No chyba, że chciałby pozostać w Bostonie, bo przez ten uraz barku zdaje się, że pewne sprawy pozostały trochę niedokończone. Celtowie z pewnością widzieliby 25-latka z powrotem w zespole, zapewne jednak za podobne pieniądze, które Larkin otrzymał w ubiegłym sezonie – tu pojawia się pytanie, czy znajdzie się ktoś inny w NBA, kto da Larkinowi więcej, bo że w Europie go cenią to już wiemy. Jeśli nie to Celtics najprawdopodobniej zdecydują się kontynuować tę współpracę z graczem, raz jeszcze umieszczając go w roli zawodnika z końca ławki, który nie zarabia dużo, ale za to wnosi na parkiet sporo dobrej energii.