PS: Guerschon Yabusele

Tak jak w ubiegłych latach, tak i teraz – gdy sezon dla Celtów się skończył i zawodnicy mogą już od jakiegoś czasu łowić ryby – można już krótko podsumować ich grę i to, jak spisywali się na przestrzeni kilku ostatnich miesięcy. Były to miesiące niezwykłe, obfitujące w różnego rodzaju wydarzenia i zakończone długim runem zespołu w playoffs, który prawie zakończył się wizytą w tegorocznych finałach ligi. Żeby jednak w pełni ocenić tę kampanię należy wziąć pod uwagę także oczekiwania, co do danego zawodnika oraz to, jak spisał się on w trakcie sezonu regularnego oraz fazy posezonowej. Drugi wywołany zostanie francuski podkoszowy Guerschon Yabusele, który ma już za sobą debiutancki sezon w NBA.

PRZED SEZONEM:

Wybrany w naborze w 2016 roku, swój pierwszy profesjonalny sezon spędził w Chinach, a jego końcówkę w G-League. Ostatecznie, znalazł się w kadrze Boston Celtics przed startem sezonu 2017/18, lecz nikt cudów od niego nie oczekiwał. To wszak miały być jego pierwsze kroki w NBA i tak to rzeczywiście wyglądało, a Yabusele nie uchronił się przed dość regularnymi powrotami do Red Claws. Wiele mówiło się o tym, że podkoszowy to „francuska wersja Draymonda Greena”, natomiast mogliśmy o tym nieco zapomnieć, bo Francuz nie zagrał w ubiegłorocznej lidze letniej, lecząc problemy z kontuzjami. Z tego też powodu stracił część okresu przygotowawczego.

SEZON REGULARNY:

Tylko 33 rozegrane spotkanie i zaledwie 235 minut na parkiecie. Od Yabusele mniej grali tylko opisywani wcześniej gracze na kontraktach typu two-way, a więcej nawet dokooptowany w trakcie sezonu Greg Monroe. Sam francuski zawodnik był niejako takim graczem, bo sporo czasu spędził w G-League (14 spotkań – 20/8/3 plus dwa bloki i 36 procent zza łuku). W NBA bardziej znany był ze swoich celebracji po trafionych trójkach (12 trafień, 32.4 procent skuteczność, 37 z jego 61 prób to były rzuty za trzy) niż z wartości na parkiecie. Wciąż mocno surowy, miewał momenty, ale miał ich bardzo mało. Miał też swój moment z piszącym ten tekst. Brad Stevens czasem sięgał po niego w różnych sytuacjach (cztery razy Francuz wyszedł nawet w pierwszej piątce), ale Yabusele nie jawił się jako odpowiedź na problemy Celtów. Najlepszy jego mecz przyszedł na sam koniec sezonu, czyli 16 punktów przeciwko Nets, gdy Celtics wystawili mocne rezerwy.

Najlepsze jego akcje (a w zasadzie wszystkie jego trafienia) sezonu regularnego poniżej:

PLAYOFFS:

Zagrał łącznie 48 minut, trafił jedną z dziewięciu prób i ani jednej z sześciu trójek. Powiedzieć, że wielkiej roli nie odegrał to jak nic nie powiedzieć. Ale i takie doświadczenie z pewnością się 22-latkowi przyda.

OCENA: 3+

Plusik na zachętę, choć może nawet trochę za surowo? No bo czego się spodziewaliśmy po pierwszoroczniaku? Raczej nikt cudów nie oczekiwał, tym bardziej że Yabu z profesjonalną koszykówką ma do czynienia od stosunkowo niedużego czasu.

CO DALEJ?

Z pewnością mogło być lepiej, ale potencjał jest. Yabu już w preseasonie pokazał, że może być wartościowym defensorem, choć w trakcie sezonu zdecydowanie częściej spóźniał się z rotacjami czy mylił się w przekazaniach krycia. Ale w ataku pokazał całkiem solidny rzut zza łuku i pewną wszechstronność, o której tak dużo mówiło się jeszcze przed naborem. Wiele osób wskazuje, że Yabusele może iść podobną drogą co Avery Bradley czy Terry Rozier, którzy przecież początkowo też niezupełnie radzili sobie w NBA, ale wykorzystali grę w G-League i koniec końców obaj zostali w tej lidze „kimś”, w dużej mierze za sprawą właśnie minut w barwach Red Claws. Miejmy więc nadzieję, że Guerschon ma podobną etykę pracy i w przyszłym sezonie wróci po prostu dużo lepszym graczem.