Stworzony, by być gwiazdą

Trudno uwierzyć, że to były dopiero pierwsze playoffs w karierze Jaysona Tatuma. Pierwszoroczniak swoimi występami zapisał się nie tylko w historii Boston Celtics, ale także w historii ligi, goniąc rekordy legend różnych pokoleń. Nic więc dziwnego, że po zakończeniu rozgrywek otrzymał wiele słów pochwały, w tym także od LeBrona Jamesa, który zasponsorował tytuł i został częścią filmów z najlepszymi akcjami 20-latka. Chodzi o wsad z czwartej kwarty, czyli o akcję, która zrobiła wrażenie wtedy, robi wrażenie teraz i będzie robić wrażenie jeszcze przez lata. Dziś nikt nie ma jednak wątpliwości, że to dopiero początek i w ciągu kolejnych sezonów oglądać będziemy więcej tego typu rzeczy. Jest o tym przekonany także LeBron James.

To już kilka dni, prawie tydzień odkąd Celtics zakończyli swój sezon po bardzo bolesnej, dołującej porażce z Cleveland Cavaliers. Dni mijają, a my zapominamy już powoli, kto i ile rzutów nie trafił, ile rzutów zza łuku oddali Celtowie, ile tych rzutów nie znalazło drogi do kosza i jakim wynikiem tamten mecz się w ogóle skończył. W pamięci zostaje przede wszystkim ból, bo przecież „ból jest częścią drogi”, jak to powiedział po spotkaniu swoim graczom Brad Stevens. Ja sam zbieram się do pożegnania tego sezonu, ale jakoś tak dzień po dniu odkładam to na bok.

Boli, bo było bardzo blisko, choć to nie miało się wydarzyć. A jednak się wydarzyło, trwało bardzo długo i prawie trwałoby jeszcze dłużej. Nie wystarczyła świetna, znakomita, nieustępliwa, odważna postawa Tatuma w meczu numer siedem. Nie wystarczył jego niesamowity wsad ponad Jamesem, czy chwilę potem trójka, gdy Celtics po raz ostatni w całym sezonie obejmowali prowadzenie. Ten wsad wart był tylko dwa punkty, nie był wart awansu do finałów. Nie wystarczył, ale paradoksalnie: jeśli o wszystkim zapominamy, o tym wsadzie nie zapomnimy.

Bo to był taki ostateczny szlif na debiutanckim sezonie Tatuma. Swego rodzaju wykrzyknik. Coś, co potwierdziło, że Jayson Tatum ma swoje miejsce w NBA. Lubimy budować narracje w związku z tego typu momentami i tutaj te historię, narrację zbudować jest bardzo łatwo. Bo to James zablokował pierwszą próbę Tatuma w NBA. Bo to Jamesa sześć lat temu Tatum prosił o „follow” na twitterze, przypominając o swoich związkach z Larrym Hughesem. Bo to właśnie Jamesa oglądał mały Jayson, to na jego campy jeździł, to o jego uznanie często zabiegał.

Po tamtej akcji, takie uznanie zdobył.

Tego wsadu długo nie zapomnimy, a James chcąc nie chcąc został częścią kariery Tatuma. W tym sensie, że jak za lat naście oglądać będziemy najlepsze akcje dzisiejszego 20-latka to ten wsad też się tam znajdzie. To były tylko dwa punkty, które koniec końców nie wystarczyły, ale to były niezwykłe dwa punkty. Często mówi się, że młodzi zawodnicy w takich momentach przestają być „chłopcami” i stają się „mężczyznami”, ale tutaj to nie był sam moment przemiany. Ten moment przemiany Tatuma to była cała faza play-off. Ten wsad był po prostu kropką nad „i”.

„Po prostu uwielbiam tego dzieciaka. Sposób, w jaki gra, jego charakter, to skąd pochodzi. Wiem, że jest stworzony, by być gwiazdą. Jest stworzony, by odnieść sukces.”

To słowa LeBrona po spotkaniu, skierowane w kierunku dziennikarzy, ale też zapewne słowa LeBrona wypowiedziane w uścisku z Tatumem zaraz po ostatniej syrenie. James miał swój „moment” z każdym bostońskim zawodnikiem, ale to ten moment z 20-latkiem trwał najdłużej i nie zdawał się być tylko i wyłącznie czymś w stylu „dobra seria, dzięki za rywalizację”. Nic więc dziwnego, że sam Tatum określił wszystko to jako „wyjątkowy moment” i coś, co będzie pamiętał do końca życia. Najlepsze w tym wszystkim jest to, że to naprawdę dopiero początek.

W wieku 20 lat ten młody skrzydłowy był chwilami najlepszym zawodnikiem zespołu, który otarł się o finały NBA i bliski był detronizacji Jamesa. Tego nie potrafił nawet James, który swoje pierwsze finały zaliczył jako 22-latek. A przecież Tatum będzie z roku na rok lepszy, o czym przypominają m.in. Brad Stevens czy Danny Ainge. I to jest znakomita informacja dla fanów Celtics, choć niekoniecznie dla reszty ligi, czy dla samego LeBrona, który sam dobrze już wie, że Jayson Tatum stworzony jest do tego, aby zostać gwiazdą. Czy ktoś ma jeszcze wątpliwości?