G5: Celtics zatrzymali Proces! (4-1)

Boston Celtics drugi rok z rzędu zagrają w finałach konferencji. To jest po prostu niebywałe. W środę podopieczni Brada Stevensa po kolejnym niezwykle zaciętym boju pokonali 76ers już po raz czwarty i przypieczętowali tym samym awans do kolejnej rundy. W niedzielę rozpocznie się rewanż za ubiegłoroczne finały konferencji, a to oznacza, że czeka nas kolejny pojedynek Celtów z LeBronem Jamesem. Uff, można chwilę odetchnąć, bo w końcu dostajemy kilka dni wolnego. Przyda się bardzo mocno, gdyż Bostończycy zaserwowali nam naprawdę sporą dawkę emocji w meczu numer pięć, kończąc wszystko ogromnym poczuciem euforii i zadowolenia. Bo przecież to wszystko miało się w ogóle nie zdarzyć.

Bo przecież Gordon Hayward nie zagrał w tym sezonie prawie wcale. Bo przecież Kyrie Irving jest teraz najsmutniejszym człowiekiem w Bostonie, nie będąc w stanie pomóc swojej drużynie w fazie play-off. Bo przecież Celtics mieli być „done” zaraz na starcie sezonu. Bo przecież wygranie 55 spotkań w sezonie regularnym to nic, a drużyny z miejsc 6-8 miały bić się o to, kto dostanie Celtów w pierwszej rundzie. Bo przecież w pierwszej rundzie mieli wygrać Bucks. Bo przecież w drugiej rundzie mieli wygrać Sixers. Nic z tego. Celtics w finale konferencji!

Mecz numer pięć znów mógł pójść w obie strony. Ba, to Sixers mieli nawet cztery punkty przewagi na minutę przed końcem, zanim trójka Marcus Smart, Al Horford i Jayson Tatum (chociaż głównie Smart) pozwoliła Celtom zamknąć tę serię. Po meczu niezwykle trudnym, w którym to Celtics prowadzili nawet 11 punktami, by raz za razem pozwalać rywalom na jeden run, na drugi run, po których Sixers odrabiali straty i cały czas w tym spotkaniu byli. Na całe szczęście dla Bostończyków, końcówka tego starcia znów należała w całości do nich.

Na półtorej minuty przed końcem, wielkiego alley-oopa z podania Tatuma skończył Horford. Chwilę potem Celtowie po raz kolejny w tym meczu zgubili krycie, ale JJ Redick nie trafił z czystej pozycji. W odpowiedzi świetnie pod kosz dostał się Tatum, wszyscy myśleli że trafi i nikt nie zastawił Smarta, który dobił niecelną próbę Tatuma i doprowadził do remisu. W kolejnej akcji nie kto inny jak Smart wymusił stratę Sarica, by potem popisać się znakomitym podaniem do… Tatuma, a ten rzutem spod samego kosza wyprowadził Celtów na prowadzenie.

I tego prowadzenia Celtics nie oddali już do końca meczu. Sixers jeszcze próbowali, ale Joel Embiid był w crunchtime fatalny. Nadzieje fanom z Filadelfii dał jeszcze Redick, ale zabrał ją Smart, gdy po trafieniu rzutu wolnego, którego trafić nie miał, zamknął tę serię przechwytem rozpaczliwego podania Bena Simmonsa przez cały parkiet, bo 76ers nie mieli już czasów na żądanie. I tak oto kończy się ta seria, będąca najpewniej początkiem fajnej rywalizacji, która szykuje nam się między zespołami z Filadelfii i Bostonu (a Celtics to młodszy zespół).

To teraz tak: Jaylen Brown i Jayson Tatum zdobyli w tym meczu łącznie 49 punktów, trafiając 18 z 28 prób. Jayson Tatum ma już siedem z rzędu meczów, w których robi co najmniej 20 punktów (to druga najdłuższa taka seria pierwszoroczniaka w historii). Jaylen Brown trafił w tym meczu 3/4 zza łuku, podczas gdy Ben Simmons – z tego samego draftu przecież, dwie pozycje wyżej – zakończył swój pierwszy sezon w NBA i nadal nie ma ani jednej trafionej trójki. Warto to powtórzyć: Celtics to młodszy zespół niż Sixers. Brown i Tatum już są w tej lidze KIMŚ.

Tatum: 25 punktów, 8/15 z gry, 9/11 z linii rzutów wolnych.

Brown: 24 punkty, 10/13 z gry, 3/4 zza łuku.

Młode nie idzie, młode już tutaj jest. Ogromne brawa także dla pozostałych zawodników – to brzmi jak zdarta płyta, ale każde ostatnio zwycięstwo Celtics to jest wielka praca całego zespołu. Al Horford był naprawdę ważny w czwartej kwarcie. Terry Rozier miał Drew Bledsoe na trybunach i też swoje w tym meczu zrobił. Marcus Smart to przecież Mr. Winning Plays. Aron Baynes przez calutki sezon jest cichym bohaterem tej drużyny i kimś, kto odwala kawał dobrej, brudnej roboty. I tylko biedny Marcus Morris się nie spisał, ale przed nim fajna szansa.

Celtowie spotkają się bowiem w finale konferencji z Cavaliers, a nie bez powodu nazwałem Morrisa jednym z najlepszych defensorów na LBJ, jacy w tej lidze grają. Boston będzie miał w tej serii przewagę parkietu, a czy będzie mieć szanse na awans? LeBron to LeBron, natomiast ile to już razy skreślali Celtów w tym sezonie? Ba, po raz pierwszy zrobili to po pięciu minutach otwarcia. Kyrie jest smutny, bo już w swoim pierwszym sezonie stanąłby naprzeciwko Jamesowi, ale też na pewno cieszy się z tego, co dokonali jego koledzy. I to wciąż nie jest koniec.

Boston Celtics w finale konferencji! Znów! Co za drużyna. Co za drużyna!