Bucks przerywają serię Celtics

Sześć meczów trwała zwycięska seria Boston Celtics (53-24), która we wtorek została przerwana w Milwaukee. Celtowie znów dzielnie walczyli w zasadzie do samego końca, jednak tym razem drużyna Bucks (42-36) okazała się silniejsza w spotkaniu, które może okazać się przedsmakiem tego, co nas i Bostończyków czeka w fazie play-off. Przed porażką nie uchroniły Zielonych dobre występy m.in. Browna czy Tatuma. Ten pierwszy zapisał na konto 24 punkty, ten drugi 20 oczek, natomiast zabrakło Celtom rozgrywającego, bo mecz odpoczynku przez problemy z kostką dostał Terry Rozier, podczas gdy Shane Larkin wciąż dochodzi do siebie po chorobie. Przed nami jeszcze pięć spotkań, w tym już w środę back-to-back w Toronto.

Ten brak rozgrywającego nie był wcale widoczny na starcie spotkania w Milwaukee. Celtics zdobyli bowiem 31 punktów w 12 minut, świetnie dzieląc się piłką, a Kadeem Allen zaliczył naprawdę fajny start w swoim debiucie w roli startera w NBA (po rozegraniu wcześniej ledwie 39 minut łącznie w lidze). W te 12 minut podopieczni Brada Stevensa rozdali jednak aż siedem ze swoich 19 asyst tamtego wieczoru, a ruch piłki w pozostałej części meczu nie wyglądał już tak dobrze. Nie pomógł także kolejny słabiutki mecz Celtów, jeśli chodzi o punkty spod kosza.

Znów mieliśmy jednak zaciętą końcówkę i znów zdawało się, że Celtics mogą dokonać niemożliwego, tym bardziej kiedy Jayson Tatum raz za razem zostawiał Jabariego Parkera na lodzie, ale Bucks trafiali rzuty wolne i wykorzystali te kilka punktów przewagi, by być już bardzo blisko zapewnienia sobie awansu do fazy play-off. Co by jednak nie mówić, Tatum znów spisał się dobrze – 20 oczek z 13 rzutów (mogło być więcej), trzy przechwyty i aż plus-11 w 33 minut gry. Do tego, rookie trafił też trzy trójki w pierwszej połowie i ma rekord Bostonu w rookie-year (102).

Najlepszym strzelcem bostońskiej drużyny okazał się być jednak Jaylen Brown, który zapisał na konto 24 punkty, zdobywając je na wiele różnych sposobów, o których jeszcze rok temu byśmy nie pomyśleli. To już końcówka drugiego sezonu Browna w NBA i po tych około 160 meczach naprawdę mało kto spodziewał się chyba, że będzie tak dobrze. 20-latek trafił też pięć na siedem rzutów wolnych i to jest bardzo ważna rzecz, bo po przerwie na ASG te procenty wyglądają imponująco, a taki krok w rozwoju przy jego stylu gry był przecież konieczny.

Ale nawet Brown nie mógł zbyt wiele zrobić, kiedy biegnący za jego plecami Giannis wykorzystał swoje niezwykłe atletyczny umiejętności, by zablokować próbę Jaylena, dzięki której Celtics zeszliby do trzech punktów na około minutę przed końcem. Świetny w poprzednich czterech meczach Marcus Morris, tym razem był mocno przeciętny: spudłował pięć z sześciu trójek, popełnił też pięć strat i często wściekał się na gwizdki sędziów, którzy chyba umówili się, żeby Morrisa nieco „ukarać” za to uderzenie w tyłek jednego z arbitrów w meczu z Raptors.

Celtowie nie wykorzystali więc porażki Raptors, którzy przegrali we wtorek w Cleveland i są 5-5 w ostatnich 10 meczach. Wygrana nad Bucks spowodowałaby, że jeśli Celtics pokonaliby Dinozaury w środę w Toronto to wskoczyliby na pierwsze miejsce w konferencji. Taki scenariusz wciąż jest możliwy, natomiast nie jest do końca zależny od Celtów, bo Raptors wciąż mają dwa mecze przewagi nad Zielonymi. Pozostałe mecze? Celtics: at Raptors, vs Bulls, vs Hawks, at Wizards, vs Nets. Raptors: vs Celtics, vs Pacers, vs Magic, at Pistons, at Heat.