Smart bagatelizuje uraz kolana

W czwartej kwarcie sobotniego spotkania Boston Celtics z Houston Rockets serca bostońskich fanów na chwilę stanęły. Wszystko za sprawą urazu, który dotknął Marcusa Smarta – zawodnik Celtów złapał się za lewe kolano i w wyraźnym bólu spędził chwilę w pozycji leżącej, po czym z wyraźnym utykaniem udał się na ławkę rezerwowych. Rozgrywający sam po meczu tłumaczył, że był to efekt „muśnięcia” jego kolana przez Nene. Smart dodał również, że to nic poważnego i że będzie gotów do gry na kolejne spotkania. Sama kontuzja nie wyglądała zbyt dobrze, jednak bostoński gracz jeszcze na ławce dostał potrzebnej pomocy i wrócił na parkiet kilkanaście minut później. Miał przecież nawet szansę na trafienie rzutu na remis.

Tak się jednak nie stało (miejmy więc nadzieje, że tym razem żadne szkło – ani tym bardziej sam Marcus – nie ucierpi), a wszystko wskazuje na to, że Celtics będą mogli nadal liczyć na wsparcie od rozgrywającego. Bo choć sam zainteresowany wyglądał tak, jak gdyby naprawdę cierpiał to jednak okazuje się, że był to ból spowodowany uderzeniem w kolano, o którym każdy, kto kiedykolwiek był w podobnej sytuacji, dobrze wie. Kolejna wymuszona absencja Smarta byłaby sporym ciosem dla Celtów, którzy zaczęli wygrywać wraz z jego powrotem do gry.

Ale już wiemy, że Celtics zagrają w poniedziałek w Chicago osłabieni – co prawda Marcus Smart na liście kontuzjowanych się nie znalazł, a gotowy do gry ma być też Daniel Theis, lecz tym razem Kyrie Irving znów ma problemy z kolanem, które mogą wymagać kilku meczów przerwy. Na ten moment pewne jest, że rozgrywający po raz kolejny nie zagra w United Center (w poprzednim starciu nie skończyło się to dobrze dla Celtów, którzy przegrali 23 punktami), a zdaniem coacha Stevensa zagrożony jest także występ Irvinga w Minneapolis w czwartek.