Głosami trenerów udało się Alowi Horfordowi dostać do tegorocznego Meczu Gwiazd. Ogłoszenie rezerwowych miało miejsce we wtorek 23 stycznia, choć wszystko widzieliśmy już na kilka godzin przed „oficjalką”, bo jak zwykle o wszystkim donieśli dziennikarze. Dla bostońskiego podkoszowego będzie to piąty w karierze występ w corocznym All-Star Game, do którego wraca po jednym zaledwie roku przerwy. Nikt chyba nie powinien mieć wątpliwości, że Horford na takie wyróżnienie zasłużył, tym bardziej że Celtics mimo swoich ostatnich problemów cały czas zajmują pierwszą lokatę na Wschodzie – będą więc teraz mieć dwójkę swoich przedstawicieli, bo wcześniej głosami fanów, mediów oraz graczy powołanie otrzymał Kyrie Irving.
Ogłoszenie rezerwowych jak zwykle nie obyło się bez kontrowersji – jak co roku mamy zawodników „pominiętych” i mamy też takich, którzy w tegorocznym Meczu Gwiazd raczej się znaleźć nie powinni. Najlepszym przykładem takiego gracza jest John Wall, który nie wiedzieć dlaczego został przez trenerów wybrany. Powołania doczekali się też m.in. Damian Lillard czy debiutujący w takim wydarzeniu Karl-Anthony Towns, Kristaps Porzngis, Bradley Beal oraz Victor Oladipo. Swojego występu w zasadzie pewny mógł być też Al Horford, który w ASG debiutował w 2010.
Tegoroczne starcie największych gwiazd ligi odbędzie się 18 lutego w Los Angeles i będzie to piąty Mecz Gwiazd dla Horforda. Po raz ostatni widzieliśmy go tam w 2016 roku, kiedy jeszcze w barwach Atlanta Hawks spoufalał się z Isaiah Thomasem. Przed rokiem powołany został tylko Isaiah, a w tym roku bez problemów do pierwszej piątki załapał się Irving. Za sprawą trenerów Big Al będzie więc drugim przedstawicielem Celtów w Mieście Aniołów i jest to powołanie zupełnie zasłużone: średnio 13/8/5 przy 51.5 z gry, 43.5 za trzy i 72.5 z wolnych. Gratulujemy!